„Niech cię Pan błogosławi i strzeże.
Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą,
niech cię obdarzy swą łaską.
Niech zwróci ku tobie oblicze swoje
i niech cię obdarzy pokojem.”
(Lb 6, 24-26)
Ekscelencjo, nasz Drogi Pasterzu;
Ekscelencjo, biskupie Kazimierzu
Kochani Solenizanci
Przybyliśmy tu dziś, tak licznie, aby wspominając i oddając cześć św. Kazimierzowi Królewiczowi pokłonić się naszym Drogim Solenizantom, których patronem jest św. Kazimierz. Mam przed oczyma kaplicę św. Kazimierza w katedrze wileńskiej, gdzie rok temu pielgrzymowaliśmy wraz z Księdzem Biskupem Ordynariuszem i Księdzem Rektorem - dziś już biskupem Kazimierzem.
Oto w ołtarzu nad relikwiarzem św. Królewicza jest wyrzeźbiona Matka Boża, w chwale nieba rozpromieniona uśmiechem. Patrząc na Jej piękną twarz, rodzi się pytanie, skąd i dlaczego tak promienny uśmiech?
Oczywiście, uśmiech ten jest skierowany do naszego Świętego, bowiem on, jak pisze autor tekstu w brewiarzu: bardzo przestrzegał sprawiedliwości, był człowiekiem roztropnym, odważnym, stałym. Brał udział w życiu politycznym, stale prosząc swego ojca, aby był sprawiedliwy. Nie szukał zaszczytów ani władzy. Służbę ubogim i potrzebującym poczytywał sobie za najwyższą władzę i zaszczyt. Jego siła objawiała się w cichości i pokorze, a bezkompromisowość - w determinacji służby bliźniemu.
Skąd on to wszystko miał - tak wielką mądrość i świętość w tak młodym wieku? Podpowiada nam dzisiejsze czytanie mszalne z księgi Syracydesa: „Będąc jeszcze młodym, zanim zacząłem podróżować, szukałem jawnie mądrości w modlitwie. U bram świątyni prosiłem o nią i aż do końca szukać jej będę” (Syr 51, 13-14).
Uczyły młodego Królewicza podróże, bo najpierw nauczył się modlitwy. Ćwiczył się w niej w królewskim rodzinnym gronie na Wawelu, a potem pod okiem ks. Jana Długosza, aż wreszcie przyszedł czas podróży: po kraju i na północ - ku Litwie, i na południe - do Węgier i Czech.
Zanim Królewicz zaczął podróżować już wiedział, że człowiek jest pielgrzymem do Domu Ojca i całe jego życie potrzebuje coraz głębszej mądrości i coraz żarliwszej modlitwy.
Cenił mądrość i szukał jej skrzętnie. Dlatego pewnie mądrze radził swemu ojcu - królowi. Dlatego mądrze rządził Koroną z niedalekiego Radomia, gdy taka była wola ojca. Dlatego wracał z niegościnnej Pragi Czeskiej - spokojny. Nie sądził bowiem, że być monarchą - to szczyty szczęścia człowieka. Umiał wartościować - a to jest prawdziwa mądrość. Kazimierz nabył wcześnie tej mądrości. Był święty, bo był mądry. Był mądry, więc był święty.
Niech mi wolno będzie powiedzieć dziś, w radosnym, Kazimierzowym dniu: pragniemy i życzymy, by nasz Dostojny Solenizant skrzętnie poszukiwał mądrości. Prawdziwej - innej przecież nie ma. Poszukiwanej na modlitwie - innej drogi nie ma.
Niech z tej modlitwy płynie mądrość i świętość, siła i moc do nauczania, do prowadzenia i służby w Kościele kieleckim. Tak byśmy z Tobą, a Ty z nami trwając „In vinculo communionis”, doświadczali każdego dnia coraz pełniej tych więzów dla dobra naszego Kościoła i dla Bożej chwały.
I niech Pan i Jego Matka rozpromieni swe oblicze nad Tobą. Szczęść Boże!
Pomóż w rozwoju naszego portalu