Ofiara
Eucharystia jest Najświętszą Ofiarą, ponieważ czyni żywo obecną jedyną ofiarę Chrystusa Zbawiciela i włącza w nią ofiarę Kościoła. Ofiara życia jest znakiem pełnej miłości Jezusa, posłuszeństwa we wszystkim Ojcu. Jezus w Ogrodzie Oliwnym pokazuje nam, że nie chce umierać. Kiedy przyjmuje śmierć, to czyni to wbrew wszelkiej ludzkiej logice. Ale w ten sposób pokazuje nam, na czym ma polegać nasze zaufanie do Boga. Dlatego możemy powiedzieć, że Msza św. jest ofiarą Chrystusa i jednocześnie największym aktem zaufania Panu Bogu.
Nie wolno nam jednak zapomnieć, że całe życie Jezusa było Mszą świętą. I takie powinno stawać się życie każdego chrześcijanina. Również i dziś, w czasach, kiedy człowiek tak bardzo boi się ponosić jakichkolwiek ofiar i wręcz ucieka od nich. W życiu wiary nie da się bez nich obejść. Inaczej oznaczałoby to zejście z drogi Chrystusa. A wchodząc na tę drogę wchodzimy na drogę Eucharystii i całe nasze życie staje się eucharystycznym. Jest to życie ofiarnej miłości, której uczymy się od Jezusa.
Przenieśmy się do Wieczernika, gdzie Chrystus ustanawia Eucharystię. Najpierw jednak umywa uczniom nogi. Umycie nóg i Eucharystia: konkretny obraz miłości, która nie polega na cudownych uczuciach, ale służbie tym, których się kocha. Bóg chce nam służyć, dlatego czyni siebie pokarmem i napojem. Nie wolno jednak nam zapomnieć, że to my musimy pozwolić Mu, aby nam usługiwał. A my czasami w imię niezależności odrzucamy tę służbę, nie pozwalamy, aby Bóg nam służył. Czy przez tę „niezależność” naprawdę możemy stać się więksi, bardziej wolni? O ludzka naiwności! Może warto się głębiej zastanowić i zobaczyć ten ścisły związek: to, co dzieje się na świecie, a co nas oburza lub przygniata bezsilnością, jest konsekwencją tego, iż my nie pozwalamy, aby Bóg nam służył!
A pozwolić, aby On nam służył, to służyć Jemu. Czyli podejmować wysiłek miłości, aby usuwać z naszego życia to wszystko, co przeszkadza, aby Ofiara Jezusa wydawała dobre owoce w naszym życiu. Jezus w każdej Mszy św. woła do nas: Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (J 15,13). A to, w prostej konsekwencji, prowadzi do udziału w uczcie Baranka, by razem z Nim składać ofiarę z trudów naszego życia i otwierać nasze czyste serca na Chrystusa-Eucharystię.
Nad tajemnicą Eucharystii rozciąga się tajemnica Krzyża. Belka pionowa wskazuje na ofiarę, poprzez którą Chrystus łączy nas z Ojcem. W Eucharystii wchodzimy we wspólnotę z realnym, konkretnym, żywym - zmartwychwstałym Chrystusem. A przez Niego z Ojcem: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10, 30), w mocy Ducha Świętego. Belka pozioma wskazuje na wspólnotę z naszymi braćmi. Pisze św. Paweł: „Ponieważ jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno Ciało. Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba” (1 Kor 10, 16-17). Kiedy więc przyjmujemy Ciało Chrystusa, to przyjmujemy ciało rzeczywistego Chrystusa, urodzonego przez Maryję, ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. Oczywiście, przyjmujemy je na sposób sakramentalny. Jednocześnie Komunia św. włącza nas w jedność Mistycznego Ciała Chrystusa, którym jest Kościół.
Uczta - Pokarm
Jezus w swojej nieskończonej miłości do nas pozostał z nami jako „Pokarm wędrowców”. Nieustannie zaprasza nas na swoją Ucztę, gdzie sam nam usługuje. Nie możemy przyjąć Eucharystii nie otwierając ust. To jedyny nasz wysiłek. Nie zapomnijmy jednak, że wszystko, co otrzymujemy, od Niego pochodzi, ale niczego nie otrzymamy, jeśli nie otworzymy ust. A dobrze je otwierać to także usunąć z nich to wszystko, co może nam przeszkodzić w przyjęciu tego, co Bóg chce nam dać. Pomyślmy w tym momencie o naszej jedności z braćmi, o konieczności pojednania z nimi, zanim otworzymy usta i serce, aby przyjąć Zbawiciela.
Bo kiedy przyjmujemy Komunię św. po zranieniu lub obrażeniu brata, bez prośby o przebaczenie, kiedy przyjmujemy ją z urazą lub nienawiścią w sercu wobec kogokolwiek, jesteśmy podobni do człowieka, który oczekuje przyjaciela nie widzianego już od lat. Człowiek ten wybiega na spotkanie, obejmuje przyjaciela za szyję, z wielkim entuzjazmem unosi się na palcach, aby go pocałować. Ale kiedy to robi, nie zauważa, że równocześnie depcze swojemu przyjacielowi po stopach butami podkutymi gwoździami. Kiedy zbliżamy do Chrystusa pełni gorliwości, ale bez miłości do bliźnich, może On nam powiedzieć: Czcisz mnie nadaremnie. Idź najpierw pojednaj się ze swoim bratem.
Kiedy więc chcemy w Eucharystii otrzymać od Jezusa specjalne łaski, przyjmijmy razem z Nim brata lub siostrę, którzy są mniej lub bardziej wykluczeni z naszego życia. Powiedzmy z prostotą: „Jezu, dzisiaj przyjmuję Cię z (tu wymień imię); przez miłość Twoją chcę przyjąć i kochać także jego”.
Miłość wnikająca w ciebie. W Eucharystii Chrystus jest nie tylko blisko każdego z nas, ale wnika w nas. Staje się źródłem naszego życia. „Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przez Mnie” (J 6,57). Jeśli nie będziemy Go przyjmowali, nie będziemy mieli życia w sobie (por. J 6,53).
W żadnej innej religii nie ma takiej bliskości między Bogiem a człowiekiem. Coś takiego nie może być wymysłem człowieka. Tylko sam Bóg może być źródłem czegoś tak niepojętego. Już od ponad 2 tysięcy lat miliony ludzi wierzą w ten cud miłości: że jeden kawałek chleba - o którym pięć ludzkich zmysłów zgodnie świadczy, że jest i pozostanie tylko chlebem - jest samym Panem, Jego żywym, świętym i uwielbionym Ciałem. To, że racjonalni i wykształceni ludzie akceptują i wierzą w to szaleństwo Bożej miłości i co więcej, gotowi są za nie oddać własne życie, jest największym cudem w historii całej ludzkości.
Spotkanie ze Zmartwychwstałym. Taka możliwość istnieje nadal i ciągle. To fundament naszej wiary i fundament Kościoła. Pan Jezus wyraźnie powiedział: „Oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata”. Zmartwychwstały Chrystus jest z nami. Można go dojrzeć oczami wiary. Przyjął nowe formy swojej obecności w Kościele. Najdoskonalszą i najowocniejszą jest Eucharystia.
Kończy się powoli piąta Tajemnica Światła. A my wciąż nie możemy nadziwić się miłości Boga do człowieka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu