Nasza Pani
Piszę ten felieton w Wielkim Tygodniu, to te dni roku kościelnego, które najmocniej dotykają samej istoty wiary w Boga, Bogu i ku Bogu. Bo nie wystarczy wierzyć, że Bóg jest, nie wystarczy nawet wierzyć w Jego słowa i miłość, trzeba jeszcze pójść za Nim, żyć zgodnie z Jego oczekiwaniami, ofiarować Mu swoje pomysły na życie. Tymczasem w Wielki Poniedziałek gruchnęła porażająca wieść: płonie paryska katedra Notre Dame! Programy informacyjne i strony internetowe wypełniły się obrazami jak z filmu katastroficznego. Czegoś takiego w długiej historii katedry nie było. Świątynia przeżyła chwile grozy w czasie rewolucji francuskiej, wówczas tłum zdewastował katedrę, zniszczył jej wyposażenie i rzeźby, a jakobini zmienili ją w „Świątynię Rozumu”, ale nie płonęła nigdy. W połowie XIX wieku świątynię zrekonstruowano (wtedy powstała 90-metrowa iglica, która w obecnym pożarze tak spektakularnie upadła) i wznowiono kult. Notre Dame przyciąga pięknem i uduchowionym wnętrzem, jest znakiem chrześcijaństwa, francuskości i kultury z najwyższej półki. Wielokrotnie ulegałem czarowi jej wnętrza, zwłaszcza jej niewiarygodnie pięknych rozet. Teraz, w trakcie tragedii, wokół katedry widać było twarze przerażonych i rozmodlonych paryżan. Nie mam wątpliwości, że świątynia zostanie podniesiona z ruin i zabłyśnie jeszcze większym blaskiem. I stanie się to szybko, w sensie duchowym i kulturowym.
CZYTAJ DALEJ