Reklama

Berenika - znaczy zwycięstwo

Berenika urodziła się ważąc zaledwie 490 gram, jako wcześniak w Szpitalu Wojewódzkim w Bielsku-Białej. Mimo iż lekarze nie dawali jej żadnych szans, żyje. W tej chwili ma już 22 miesiące.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Chwile dramatu

Berenika przyszła na świat, gdy jej rodzice, Paweł i Urszula Brzóskowie zastanawiali się, jakie wybrać imię dla dziecka. Urszula była w piątym miesiącu ciąży, gdy 14 lipca 2005 wylądowała w szpitalu. Dwa dni wcześniej była u swego lekarza prowadzącego by skonsultować niepokojące ją objawy. Ginekolog nie dopatrzył się jednak żadnych nieprawidłowości. Tego dnia bardzo się zresztą spieszył. Jak sam mówił, miał mnóstwo pacjentek i był już mocno zmęczony. Następnego dnia Uli zaczęły odchodzić wody płodowe, w związku z czym, na oddziale ginekologicznym zadecydowano o wywoływaniu porodu. Według tamtejszych lekarzy żadne inne postępowanie nie wchodziło już w rachubę. - Pani doktor powiedziała wprost: „Widzę już kawałki dziecka w kanale rodnym. Nie ma na co czekać, trzeba rodzić. To będzie martwe dziecko”. Stwierdziła tak na oko. Bez badania USG - tak wspomina Urszula reakcję lekarki. Inni lekarze z ginekologii też nie pozostawiali złudzeń. Mówili: „Rodzą państwo martwe dziecko”. - Uwierzyliśmy w słowa lekarzy. W rozpaczy zadzwoniłem do znajomego kapłana z pytaniem, jak przygotować pochówek naszego maleństwa. Odpowiedział mi: „Przecież dziecko jeszcze nie umarło”. Pomyślałem wtedy: on nie wie, co się tu dzieje. Nie rozumie. Później okazało się jednak, że to w jego słowach był bardziej trzeźwy sąd niż w moich - wspomina Paweł. Po 22 godzinach porodu lekarz dyżurny pomógł Berenice wyjść na świat wypychając ją łokciem z brzucha mamy. Zaraz po tym dziecko trafiło do inkubatora na oddział patologii noworodka, którego personel zajął się nim fachowo i troskliwie, nie przekreślając maleństwa, mimo iż jego szanse były nikłe.

Pierwsze spotkanie

- Cztery godziny po porodzie po raz pierwszy mogliśmy dotknąć naszą córkę. Miała przeźroczystą skórę, widać było układ krwionośny, a wokół niej było całe mnóstwo różnych urządzeń i kabli. Myśmy się wtedy z nią żegnali - opowiada Paweł. W szansę na przeżycie dziewczynki nadal nie wierzyli lekarze z oddziału ginekologii. Na drugi dzień po porodzie zaproponowali Uli środek na zahamowanie laktacji. Po konsultacji z ordynator oddziału patologii noworodka matka się na to nie zgodziła. Pani ordynator powiedziała wtedy: „Dziecko żyje, a najlepsze co może mu się teraz przydarzyć to mleko jego mamy”. Jak wspomina Paweł, pani ordynator nie podsycała jednak złudnej nadziei. Mówiła bez ogródek, że dla wcześniaka zagrożenie życia czai się nie tylko w pierwszym tygodniu, miesiącu, ale w całym roku. Mimo to sugerowała młodej matce, by odciągać mleko. Wkrótce okazało się jak trafna była to podpowiedź. Już w czwartej dobie życia Bereniki podano jej po raz pierwszy jeden mililitr mleka rodzicielki. Ku radości rodziców dziewczynka przyjęła pokarm bez przeszkód. - Mleko odciągaliśmy za pomocą urządzenia zwanego laktatorem. Trzeba do tego żelaznej dyscypliny. Co trzy godziny odsysanie. Przed samą czynnością, urządzenie należy starannie wysterylizować. Mój mąż, który wziął na siebie całą obsługę laktatora, którejś nocy był już tak zmęczony, że przy jego wygotowywaniu zasnął. Przez to wraz z wodą wyparował i laktator - śmieje się Ula. Mimo takich małych wpadek, „produkcja” mleka szła pełną parą. Dzięki temu przez pierwsze siedem miesięcy życia Berenika była karmiona wyłącznie pokarmem swej matki.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Trwoga i cud

Po drugim tygodniu życia Berenika dostała sepsy, czyli ogólnego zakażenia organizmu. W tym samym czasie, po analizie badań RTG lekarze stwierdzili, że płuca dziecka są w bardzo złym stanie i nie będą mogły podjąć samodzielnej pracy. Pani doktor z oddziału patologii noworodka powiedziała wtedy, że w jej 21-letniej karierze było tylko jedno dziecko, które przeżyło z takimi płucami i że tylko cud może ją uratować. - Ta kobieta nie popadała w skrajności. W jej słowach nie było ani zbytniego optymizmu, ani pesymizmu. Mówiła rzeczowo, jaki jest stan faktyczny. I za to jesteśmy jej niezmiernie wdzięczni - mówią Brzóskowie.
Po tygodniu z Bereniką nie było jednak lepiej. Na poprawę trzeba było jeszcze poczekać 7 dni. Dopiero wtedy małżonkowie nabrali wewnętrznego przekonania, że dziecko jednak będzie żyło. Takim pierwszym światełkiem, które to zasygnalizowało, było etymologiczne wyjaśnienie imienia Berenika: „niosąca zwycięstwo”. - Nie wierzę w żadne horoskopy, gusła i temu podobne rzeczy. Ale gdy to przeczytałem uzmysłowiłem sobie, że ona to wszystko przetrzyma - stwierdza Paweł.
- Mimo to dalecy byliśmy od optymizmu - dopowiada Ula. - Mieliśmy przeświadczenie, że ona przeżyje, ale zachodziliśmy w głowę, jakie to życie będzie. Zaraz po urodzeniu, w skali Akbar Berenika dostała zaledwie dwa punkty. Tylko za serce. Gdy około czwartego tygodnia życia zrobiono jej USG mózgu, lekarka patrząc na wyniki powiedziała, że widać na nich duże obszary niedotlenienia. To było jak wyrok. Gdy to usłyszałam mocno obraziłam się na Boga - wspomina matka.
W tym dramatycznym momencie wiele osób wspierało Brzósków modlitwą. Znajomi ze wspólnoty Miłości Ukrzyżowanej ze Szczecina wysłali sms: „Wierzymy, że gorąca modlitwa przez wstawiennictwo Jana Pawła II dotleni każdą komórkę mózgu Bereniki”. I tak też się stało. Trzy tygodnie później USG wykazało zmiany na obszarze mózgu. Po dwóch kolejnych tygodniach stało się jasne, że był to jedynie niezamknięty etap w kształtowaniu mózgu, a nie zwiastun upośledzenia dziecka.
- Dla nas jest to cud. My inaczej na to nie patrzymy - komentują małżonkowie.

Reklama

Operacja

Berenika została dotknięta wcześniaczą chorobą oczu grożącą ślepotą. W związku z tym musiała poddać się operacji siatkówki oka. Zabieg ten przeszła 2,5 miesiąca po urodzeniu, w katowickiej klinice. Na konsultacje wysłała ją tam pani doktor z bielskiego szpitala. Jak stwierdził przyjmujący ją w Katowicach okulista, lekarka uczyniła to praktycznie w ostatniej chwili. Okulista wykrył u Bereniki trzeci stopień w pięciostopniowej skali retinopatii wcześniaczej i jeszcze tego samego dnia skierował na operację. Po wykonanym zabiegu zakomunikował rodzicom, że choroba zaatakowała środek oka i trudno zawyrokować, czy Berenika będzie widzieć. Wszystko miało się wyjaśnić dopiero po miesiącu, podczas kontrolnej wizyty. - Ten czas wyczekiwania na wynik operacji był dla nas porównywalny z pierwszym miesiącem życia Bereniki. To były niezwykle długie i pełne niepokoju dni - wspomina Ula.
- Kontrolne badanie wzroku Bereniki trwało zaledwie 15 sekund. „Wszystko będzie dobrze” - te słowa okulista musiał dwa razy wypowiedzieć, żeby do nas dotarły. Nie byliśmy wtedy w stanie nic powiedzieć. Od razu poszliśmy do szpitalnej kaplicy i ryczeliśmy jak bobry - mówi Paweł.

Zapisane w górze

U tak wcześnie urodzonego dziecka jak Berenika, w sercu widoczny jest otwór, który z czasem musi się zasklepić. Najczęściej są z tym problemy, które Berenikę szczęśliwie ominęły. Podobnie było z pracą nerek i jelit. Natychmiast zaczęły funkcjonować. Tak samo rzecz się miała z innymi narządami. - Dla nas jej życie to cud - powtarzają jak mantrę rodzice. Nie znaczy to jednak, że nie mają żalu do Boga. Hiobowe pytanie: „Panie, dlaczego?”, pozostaje póki co bez odpowiedzi. Może kryje się ona w samej Berenice i tylko czeka na odkrycie?
Na razie dziewczynka na każdym kroku pokazuje rodzicom, jak silna jest w niej radość życia.
Pomimo częstych pobytów w szpitalu nie boi się lekarzy. Pomimo tysięcy nakłuć, nie boi się dotyku. Wręcz przeciwnie. Przyzwyczajona do głaskania, które usypiało ją w inkubatorze, od razu zasypia, gdy dłoń Uli czy Pawła dotknie jej głowy. Choć o kilka miesięcy później niż rówieśnicy zaczęła raczkować, mówić czy chodzić, sposób wykonywania tych czynności w żadnym razie nie odbiega u niej od tzw. normy. Nie znaczy to jednak, że ze wszystkim tak jest. Berenika, poprzez swoją fizyczną słabość, obudziła w znajomych Uli i Pawła rzadko już spotykany potencjał solidarności. Pomoc okazywana w różnorakiej formie, od materialnej po modlitwę, jednoczyła ludzi wokół jej problemów. To był kolejny cud. I póki co, tylko sam Bóg wie ile przemienił on serc.

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dzieci przywitały obraz Matki Bożej w Praszce

2024-05-01 15:12

[ TEMATY ]

peregrynacja

Praszka

parafia Wniebowzięcia NMP

nawiedzenie Obrazu Matki Bożej

Karol Porwich / Niedziela

Matka Boża Jasnogórska na szlaku peregrynacji 30 kwietnia nawiedziła parafię Wniebowzięcia NMP w Praszce. Księża i wierni powitali obraz na rynku pod klasztorem sióstr Felicjanek.

Specjalny program, przygotowany przez dzieci z Niepublicznego Przedszkola prowadzonego przez Zgromadzenie Sióstr Felicjanek w Praszce, uświetnił przyjazd jasnogórskiej ikony. Po uroczystym powitaniu, w procesji, uczestnicy udali się do kościoła, gdzie Mszę św. koncelebrowaną odprawił bp Andrzej Przybylski. Biskup w rozmowie z Niedzielą podkreślił, że Maryja chce doglądać swoje dzieci.

CZYTAJ DALEJ

Św. Józef - Rzemieślnik

Niedziela Ogólnopolska 18/2004

[ TEMATY ]

Święta Rodzina

Ks. Waldemar Wesołowski/Niedziela

Obraz św. Józefa, patrona parafii

Obraz św. Józefa, patrona parafii

Ewangeliści określili zawód, jaki wykonywał św. Józef, słowem oznaczającym w tamtych czasach rzemieślnika, który był jednocześnie cieślą, stolarzem, bednarzem - zajmował się wszystkimi pracami związanymi z obróbką drewna: zarówno wykonywaniem domowych sprzętów, jak i pracami ciesielskimi.

Domami mieszkańców Nazaretu były zazwyczaj naturalne lub wykute w zboczu wzgórza groty, z ewentualnymi przybudówkami, częściowo kamiennymi, częściowo drewnianymi. Taki był też dom Świętej Rodziny. W obecnej Bazylice Zwiastowania w Nazarecie zachowała się grota, która była mieszkaniem Świętej Rodziny. Obok, we wzgórzu, znajdują się groty-cysterny, w których gromadzono deszczową wodę do codziennego użytku. Święta Rodzina niewątpliwie posiadała warzywny ogródek, niewielką winnicę oraz kilka oliwnych drzew. Możliwe, że miała również kilka owiec i kóz. Do dziś na skalistych zboczach pasterze wypasają ich trzody. W dolinie rozpościerającej się od strony południowej, u stóp zbocza, na którym leży Nazaret - od Jordanu po Morze Śródziemne - rozciąga się żyzna równina, ale Święta Rodzina raczej nie miała tam swego pola, nie należała bowiem do zamożnych. Tak Józef, jak i Maryja oraz Jezus mogli jako najemnicy dorabiać przy sezonowym zbiorze plonów na polach należących do zamożniejszych właścicieli.

CZYTAJ DALEJ

Dzieci przywitały obraz Matki Bożej w Praszce

2024-05-01 15:12

[ TEMATY ]

peregrynacja

Praszka

parafia Wniebowzięcia NMP

nawiedzenie Obrazu Matki Bożej

Karol Porwich / Niedziela

Matka Boża Jasnogórska na szlaku peregrynacji 30 kwietnia nawiedziła parafię Wniebowzięcia NMP w Praszce. Księża i wierni powitali obraz na rynku pod klasztorem sióstr Felicjanek.

Specjalny program, przygotowany przez dzieci z Niepublicznego Przedszkola prowadzonego przez Zgromadzenie Sióstr Felicjanek w Praszce, uświetnił przyjazd jasnogórskiej ikony. Po uroczystym powitaniu, w procesji, uczestnicy udali się do kościoła, gdzie Mszę św. koncelebrowaną odprawił bp Andrzej Przybylski. Biskup w rozmowie z Niedzielą podkreślił, że Maryja chce doglądać swoje dzieci.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję