Wspomnienia zmarłego 12 lutego br. kapłana obejmują pięcioletni okres pobytu w więzieniu, do którego trafił skazany przez komunistyczne władze za rzekome szpiegostwo i podburzanie do obalenia ówczesnego systemu politycznego. Pamiętnik podzielony jest na pięć rozdziałów opisujących czas od aresztowania w 1950 r. aż do wyjścia na wolność w roku 1955. Wspomnienia więziennego okresu poprzedza napisany przez autora życiorys.
Pamiętnik można przeczytać na stronie:
Oto niektóre fragmenty:
Łamanie czarnym chlebem
Reklama
Nadeszła wigilia Bożego Narodzenia. Chyba nigdy nie przeżyłem tak głęboko tego dnia, jak tu, za kratami. Zawsze na wolności spowiedź wypełniała prawie cały dzień i zawsze brakowało czasu. Tu przygotowywałem się na przeżycie Narodzin Syna Bożego i czułem się bliżej żłóbka przez prawdziwe ubóstwo i ogołocenie z wszelkiej godności.
Władze więzienne postarały się o to, byśmy święta przeżyli w prawdziwym ubóstwie. Na kolację wigilijną otrzymaliśmy brukiew bydlęcą. Pomimo głodu nikt nie tknął tej śmierdzącej cieczy, po której pływały kawałki pokrojonej brukwi. Wnet kubeł sanitarny napełnił się strawą, jaką nas uraczyła władza ludowa na wieczerzę wigilijną. Połamaliśmy się czarnym, więziennym chlebem, bo opłatka nie było. Próbowałem zaintonować kolędę, ale nikt śpiewu nie podjął, bo coś ściskało za gardło i nieproszone łzy cisnęły się do oczu („Pierwsze Boże Narodzenie za kratkami”).
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Najświętsze przeżycie
„Zaglądnij do cukru”. Nie rozumiałem, o co chodzi, ale po przybyciu do celi, ostrożnie i w tajemnicy przed kolegami wysypałem cukier do miski. I oto oczom nie wierzę. W białym papierku zawinięta hostia mszalna i w maleńkiej fiolce po lekarstwie jakiś płyn. To wino gronowe, a więc materia do odprawienia Mszy św. (...) Zdecydowałem, że Mszę św. odprawię w Święto Zmartwychwstania Pańskiego, które właśnie się zbliżało. Rozpocząłem więc moje „preparatio ad Missam” (przygotowanie do Mszy św.), które trwało przez cały Wielki Tydzień. Jeszcze nigdy w życiu nie przygotowywałem się tak do Mszy św. i nigdy nie czułem się tak niegodny, by Ją sprawować. Z bijącym sercem oczekiwałem na tę chwilę, kiedy Zmartwychwstały Pan przyjdzie do naszej smutnej celi, by nas pocieszyć i pokrzepić („Najświętsze przeżycie”).
Trzęsiecie się, Sanak
Pewnej nocy „klawisz” otworzył z hukiem drzwi mojej celi, kazał mi powstać i w bieliźnie wyjść na korytarz. Następnie poprowadził mnie na piętro i kazał wejść do biura, gdzie czekał znany mi już z poprzednich przesłuchań ubek, znany w więzieniu jako cynik i sadysta.
Trząsłem się z zimna, bo mnie wyrwano z pryczy chyba o północy, a noc była zimna. Kazał mi usiąść na taborecie, a sam, paląc papierosa, dłuższy czas przeglądał jakieś szpargały, których dość duża ilość leżała na stole. Wreszcie powstał i zaczął spacerować, aż w końcu zagadnął: „Trzęsiecie się, Sanak, ze strachu i wcale się wam nie dziwię. Źle się wam tu siedzi, więc postanowiliście sobie urozmaicić życie”. Zadrżałem na całym ciele, bo byłem pewien, że podpadliśmy z naszym „tunelem”. Ale oto usłyszałem z ust pana i władcy okrzyk: „Zachciało się wam zakładać w więzieniu organizację podziemną. Myślałem, że wy jesteście mądrzejsi, by ważyć się na coś takiego. My wiemy wszystko bardzo dokładnie, a wy teraz wyśpiewacie coście działali i kogoście werbowali” („Izolatka”).
Brak cech przestępstwa
Jako rezydent przebywam nadal w parafii Opatrzności Bożej w Bielsku-Białej i mieszkam w budynku parafialnym przy pl. Opatrzności Bożej 19. W 1995 r. władze polskie podjęły sprawę mojej rehabilitacji. Wyrokiem Sądu Warszawskiego Okręgu Wojskowego w Warszawie z dnia 19 marca 1995 r. wyrok z dnia 5 maja 1951 r. został podważony. Zostałem uniewinniony z uzasadnieniem: „Brak cech przestępstwa” („Życiorys”).
(oprac. i śródtytuły: PB)