Reklama

Nieszczęśliwy Naczelnik

„Synogarlice nie dla wróbla, a córki magnackie nie dla drobnych szlachetków” - tym ornitologicznym porównaniem uraczył młodego kapitana artylerii, Tadeusza Kościuszkę, hetman polny litewski, wojewoda smoleński i połocki, pan na Sosnowicy, Józef Sosnowski, gdy ów zakochany szlachetka ośmielił się prosić o rękę również zakochanej w nim córki hetmana, Ludwiki. Te słowa zawsze wspominam ilekroć przychodzi mi odwiedzić urokliwie położoną wśród poleskich lasów Sosnowicę

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Leży ona na skraju otuliny Poleskiego Parku Narodowego i tak nieco na uboczu, bo to i trasa Lublin - Włodawa ją omija i Lublin - Parczew również. Warto jednak zboczyć nieco z którejś z tych dróg i zajechać do Sosnowicy otulonej lasami, w których perlą się jeziora i stawy. Dziś to miejscowość gminna, w XIX wieku miasteczko. Przez wiele lat była siedzibą Sosnowskich, znajdował się tutaj ich pałac a wokół pałacu piękny park, dworskie oficyny, kościół. Dziś po tamtych czasach zostało niewiele. Z całego założenia dworskiego jedynie jedna oficyna (dwór spłonął w 1915 r.), ta właśnie, w której mieszkał Kościuszko w latach 70. XVIII stulecia. Obecnie odremontowana przez nowych właścicieli, urządzona jest jako przytulny pensjonat „Dworek Kościuszki”, wokół stawy i resztki dawnego parku. Pozostałe budynki były niemal doszczętnie zniszczone. Również częściowo zostały odbudowane, ale to już nie zabytki. Kościół, ufundowany w końcu XVIII wieku przez Teklę Sosnowską, wdowę po wspomnianym pysznym magnacie, stoi nadal. Warto jeszcze w Sosnowicy zobaczyć cerkiew pw. Świętych Pierwszych Apostołów Piotra i Pawła. Wybudowana została w latach 90. XIX wieku w stylu bizantyjsko-klasycystycznym wg projektu Wiktora N. Syczugowa. To budynek o zgrabnej bryle, świadek smutnych dziejów tej okolicy. Po wojnie opuszczona, bo wierni wyjechali lub ich wywieziono, cerkiew niszczała. Obecnie Służby w niej sprawowane są bardzo rzadko. Wewnątrz ostało się tylko kilka oryginalnych ikon, pozostałe wchodzące w skład ikonostasu, to obrazy odebrane przemytnikom na wschodniej granicy. Za to, tuż przy gruncie, na północnej ścianie cerkwi, znajduje się oryginalne, przedwojenne oznaczenie punktu wysokościowego - metalowy znak wysokościowy z orłem w koronie. Sosnowica jest doskonałym miejscem wypadowym do pobliskiego Poleskiego Parku Narodowego, nad jeziora, do niedaleko położonego skansenu w Holi i wielu innych ciekawych miejsc Polesia.
A Kościuszko? Ów młody szlachcic z litewskiego wówczas Polesia, dzięki protekcjom wpływowych kuzynów (w tym i wspomnianego magnata Sosnowskiego), ukończył Szkołę Rycerską, wyjechał do Paryża, gdzie studiował w Akademii Malarstwa i Rzeźby oraz chodził jako słuchacz na wykłady do szkół wojskowych. Po powrocie z Francji, mimo zdobytego doświadczenia i wiedzy, nie miał co ze sobą zrobić. W wojsku etatu nie było, bo zaborcy wymusili poważną redukcję armii. Brat w rodzinnych Siechnowicach go nie chciał, jeszcze straszył procesami. Tułał się zatem młody Tadeusz po rodzinie. A to zabawił u krewnego Jana Nepomucena Kościuszki w Sławinku (obecnie dzielnica Lublina), to znów u jednej z sióstr w Dołholisce pod Wisznicami czy u drugiej w Kuzawce nad Bugiem. Dzięki temu mamy dziś na naszej ziemi wiele pamiątek po Kościuszce: dworek Kościuszki w lubelskim Ogrodzie Botanicznym na Sławinku, krzyż po kościele w Dołholisce, gdzie się modlił, niewiele dalej obelisk w kształcie piramidy, gdzie miał być zamurowany medal nadany mu przez późniejszego pierwszego prezydenta USA Jerzego Waszyngtona, i wiele innych. Pośród regionalistów przyjęło się żartobliwe powiedzenie (wysławiane kresową gwarą), że są wśród lubelskich krajoznawców tacy, którzy wiedzą nawet „pod którym krzaczkiem sikał Kosciuszko”. Dość, że owe podróże zaprowadziły Kościuszkę i do Sosnowicy. Tutaj magnat-dorobkiewicz, bo tak należałoby określić Józefa Sosnowskiego, który układał się nawet ze znienawidzonym ambasadorem Rosji Nikołajem Repinem, byle tylko uzyskać dobra ziemskie i inne korzyści, zatrudnił młodego kapitana jako nauczyciela swoich córek. Co prócz nauki robił u Sosnowskich Kościuszko? Ot choćby projektował piękny park, którego plany zachowały się do dziś. A robił to tak sprytnie, by wybudować tam też osłoniętą od oczu wścibskich altanę, gdzie dojrzewała miłość młodego oficera-guwernera i córki hetmana. Wykształcony i obyty w świecie młodzian o nieprzeciętnym wyglądzie (Julian Ursyn Niemcewicz napisał o nim w „Pamiętnikach czasów moich” - „oczy miał duże, smętne, twarz bladą, dość przyjemną. Najbardziej uderzył mnie w nim do samego pasa gruby warkocz włosów naturalnych czarną wstążką obwiedzionych”) niewątpliwie zauroczył i rozkochał w sobie młodsze od niego o kilka lat dziewczę. Reszty dopełniło odurzające poleskie powietrze. Mimo podejrzeń, że starania jego spalą na panewce, zwrócił się do hetmana z prośbą o rękę córki. Usłyszał… to co na początku zostało napisane. W zuchwałości i miłości swojej (pewien wzajemności hetmańskiej córki) umyślił, za jej zgodą, porwanie. Jak jednak pisze Niemcewicz „dognano go atoli i odebrano pannę”. Sugeruje też Niemcewicz, że przyczyną tak skutecznego pościgu była … zdrada królewska. Zrozpaczony Kościuszko zwierzyć się miał ze swoich kidnaperskich planów królowi Stasiowi, a ten chcąc pozyskać sobie Sosnowskiego, „zakapował”. Ludwikę wkrótce poślubiono Józefowi Lubomirskiemu. Dość, że Kościuszko nie miał już czego w kraju szukać. Wyjechał zatem za ocean, czego i gdzie dokonał wiemy z podręczników historii. Po latach „dla ojczyzny ratowania wrócił się przez” … tenże sam ocean. Jak wiemy na niewiele się trud jego zdał, ale to jego imię zapisało się złotymi zgłoskami w dziejach ojczyzny naszej, a nie imię koniunkturalisty Sosnowskiego.
Całą miłosną historię Ludwiki i Tadeusza ciekawie opisują Małgorzata Kołacz i Dariusz Tarasiuk w wydanych niedawno „Dziejach gminy Sosnowica”. Wspomniani autorzy podsumowują nieszczęsną miłość późniejszego Naczelnika oraz fakt wydania Ludwiki za Lubomirskiego tak: „Oczywiście ani Ludwiki, ani księcia nikt nie myślał pytać o zgodę w tej sprawie. Było to normalną praktyką w ówczesnych czasach, kiedy małżeństwa były raczej kontraktem majątkowym dwóch rodzin, a o wyborze kandydata decydowali rodzice. Niesłuszna jest więc krytyka, jaka spotyka z tego powodu Józefa Sosnowskiego, że pozostał nieczuły na miłość córki i Kościuszki”. Mnie jednak w takiej chwili zawsze dźwięczą w uszach smutne słowa prezesowej Zasławskiej z „Lalki”: „Bywają wielkie zbrodnie na świecie, ale chyba największą jest zabić miłość”. Bo że miłość Ludwiki do drobnego szlachetki nie ustała, świadczy jej późniejsze życie i listy, które się zachowały. Warto przytoczyć choćby kilka zdań z listu, który z Sosnowicy napisała do Kościuszki w 1789 r. będąc już mężatką i matką: „Radabym abyś był przekonany, że w nikim pod słońcem los Twój nie budzi żywszego i prawdziwszego zajęcia niż we mnie. Nie myślę nigdy o Tobie bez pewnego wzruszenia serca i duszy. I rzecz to bardzo prosta: dusza moja nie jest niewdzięczna, a Tyś w niej rozwinął pierwsze uczucie tkliwości. Nieszczęścia Twoje zawsze mnie żywo obchodziły i chciałabym własnym szczęściem okupić szczęście Twoje i zadowolenie. Mów mi dużo o sobie drogi przyjacielu (…). Niech żaden z dni Twoich (…) nie upłynie bez wspomnienia o najlepszej Twej przyjaciółce”. Ludwika, będąc już żoną wpływowego człowieka, zabiegała nawet u samego króla o dobrą posadę w wojsku dla Kościuszki, troszczyła się o przyszłość jego bratanka a nawet nalegała na Kościuszkę, by ożenił się z jedną z jej kuzynek. Zaś jak twierdzą historycy „u schyłku swojego życia rozpoznawała w każdym przebywającym na jej dworze młodym oficerze Kościuszkę”.
historia owa ma jeszcze i tę romantyczną puentę, że na pamiątkę młodzieńczej miłości dwojga ludzi ich imionami nazwano rosnące i zrośnięte ze sobą, drzewa: dąb i sosnę. Rosną one niedaleko siedziby nadleśnictwa Sosnowica. Przy czym Ludwika (sosna) zwalona nieubłaganym biegiem lat leży u stóp Tadeusza (dębu). Warto będąc w Sosnowicy przysiąść obok Ludwiki i Tadeusza, wspomnieć ową nieszczęśliwą miłość i cieszyć się, że dziś status „klasowy” i „kasowy” nie decyduje już tak ściśle o ludzkich uczuciach.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Chcemy zobaczyć Jezusa

2024-05-04 17:55

[ TEMATY ]

ministranci

lektorzy

Służba Liturgiczna Ołtarza

Pielgrzymka służby liturgicznej

Rokitno sanktuarium

Katarzyna Krawcewicz

Centralnym punktem pielgrzymki była Eucharystia przy ołtarzu polowym

Centralnym punktem pielgrzymki była Eucharystia przy ołtarzu polowym

4 maja w Rokitnie modliła się służba liturgiczna z całej diecezji.

Pielgrzymka rozpoczęła się koncertem księdza – rapera Jakuba Bartczaka, który pokazywał młodzieży wartość powołania, szczególnie powołania do kapłaństwa. Po koncercie rozpoczęła się uroczysta Msza święta pod przewodnictwem bp. Tadeusza Lityńskiego. Pasterz diecezji wręczył każdemu ministrantowi mały egzemplarz Ewangelii św. Łukasza. Gest ten nawiązał do tegorocznego hasła pielgrzymki „Chcemy zobaczyć Jezusa”. Młodzież sięgając do tekstu Pisma świętego, będzie mogła każdego dnia odkrywać Chrystusa.

CZYTAJ DALEJ

W Rokitnie uczczono NMP Królową Polski

2024-05-03 23:30

[ TEMATY ]

3 Maja

Zielona Góra

Rokitno

bp Bronakowski

Angelika Zamrzycka

Rokitno

Rokitno

W Uroczystość NMP Królowej Polski w Sanktuarium Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej w Rokitnie bp Tadeusz Bronakowski przewodniczył Mszy św. i modlitwie w intencji Ojczyzny oraz o trzeźwość rodzin.

Tego dnia odbyło się zakończenie pielgrzymki o trzeźwość w rodzinach, która zmierzała w ostatnich dniach ze Szczecina do Rokitna. Eucharystii, która odbyła się w bazylice rokitniańskiej, przewodniczył bp Tadeusz Bronakowski, biskup pomocniczy diecezji łomżyńskiej, który jest przewodniczącym Zespołu Konferencji Episkopatu Polski ds. Apostolstwa Trzeźwości i Osób Uzależnionych. W koncelebrze był też biskup pomocniczy naszej diecezji – bp Adrian Put. Tradycyjnie na zakończenie uroczystości na wzgórzu rokitniańskim wystrzelono salwy armatnie ku czci Matki Bożej Królowej Polski.

CZYTAJ DALEJ

Ks. Węgrzyniak: miłość owocna i radosna dzięki wzajemności

2024-05-04 17:05

Archiwum ks. Wojciecha Węgrzyniaka

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Najważniejszym przykazaniem jest miłość, ale bez wzajemności miłość nigdy nie będzie ani owocna, ani radosna - mówi biblista ks. dr hab. Wojciech Węgrzyniak w komentarzu dla Vatican News - Radia Watykańskiego do Ewangelii Szóstej Niedzieli Wielkanocnej 5 maja.

Ks. Węgrzyniak wskazuje na „wzajemność" jako słowo klucz do zrozumienia Ewangelii Szóstej Niedzieli Wielkanocnej. Podkreśla, że wydaje się ono ważniejsze niż „miłość" dla właściwego zrozumienia fragmentu Ewangelii św. Jana z tej niedzieli. „W piekle ludzie również są kochani przez Pana Boga, ale jeżeli cierpią, to dlatego, że tej miłości nie odwzajemniają” - zaznacza biblista.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję