Reklama

W Komunii z Bogiem przez Pismo Święte

Trwają wakacje. Według własnych upodobań i możliwości wypoczywamy; wyjeżdżamy wraz z rodziną, korzystamy z wyjazdów organizowanych przez biura, stowarzyszenia i parafie. Niektórzy w tym czasie wybierają się na pieszą pielgrzymkę albo odbywają rekolekcje. Podziwiając piękno świata, pomyślmy o Tym, który jest jego twórcą. Chrześcijanin bowiem nie ma wakacji od Boga. Przeciwnie, zmiana miejsca pobytu, odrzucenie od siebie codziennych trosk i obowiązków otwiera na Najwyższego, a Pan mówi w ciszy. Może warto czasem jej poszukać, wejść w ciszę, uspokoić umysł, usłyszeć, co jest w nas, i pozwolić, by Stwórca mówił do naszego serca. To doświadczenie pozwala odkryć źródło. A Pan jest źródłem, z którego tryskają światło, miłość i życie. W wakacyjnym czasie szukajmy więc Źródła i wracajmy do niego. A Pan niech błogosławi na ten trud, a Jego łaska niech spłynie jak deszcz na nasze spragnione serca.
pb

Niedziela toruńska 30/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Trwają wakacje, oczekiwany czas urlopów, odpoczynku po całorocznym trudzie. Czas wyjazdów rodzinnych i szkolnych, różnorodnych obozów i wszelkich form rekreacyjnych. Z radością obserwujemy, że wiele osób - dorosłych, młodzieży i dzieci - wkłada do plecaka Pismo Święte, najczęściej tak dogodny zmniejszony format Biblii Tysiąclecia albo wydane przez „Niedzielę” praktyczne egzemplarze poszczególnych ksiąg Pisma Świętego. To są tak polecane przez naszego umiłowanego bł. Jana Pawła II wakacje z Bogiem, ze Słowem Bożym, w tym roku duszpasterskim szczególnie pożądane. Mamy pewność, że nie pobłądzimy na wakacyjnych ścieżkach, jeśli prowadzić nas będzie po nich Chrystus, który jest Drogą.
Z serca bł. Marii Karłowskiej wyrwało się kiedyś dziękczynienie: „Dziękuję Ci, mój Boże, żeś mnie uczynił chrześcijanką i dałeś mi poznać Ewangelię świętą!”. Wypowiedziała te słowa na podstawie swojego doświadczenia życiowego. Wiemy, że Opatrzność Boża sama kształtuje środowisko, w którym umieszcza człowieka, przeznaczonego w Jej zamiarach do szczególnych zadań. Takim człowiekiem była Maria Karłowska. W kościele parafialnym w Smogulcu, gdzie została ochrzczona i z którym związane było jej dzieciństwo, ponad chórem do dziś widnieją słowa Psalmu 91 w tłumaczeniu Jana Kochanowskiego: „Kto się w opiekę odda Panu swemu, a całym sercem szczerze ufa Jemu, śmiele rzec może: Mam obrońcę Boga, nie przyjdzie na mnie żadna straszna trwoga”. Można więc powiedzieć, że już od zarania na życie Marii padły słowa Pisma Świętego.
Potem poznawała je na kolanach swej matki. W domu rodzinnym w poszanowaniu była tzw. Biblia Wujka. Dla dziecka ważne było to, że, słuchając Słowa Bożego, widziało jego realizację u swoich świątobliwych rodziców. To było świadectwo, które zapadło w jej serce i wymownie odżyło w młodości. Garnęła się do Eucharystii, uczestniczyła w rekolekcjach i misjach parafialnych, spragniona słów Chrystusa jako drogowskazu dla swego młodego życia.
Z przekonaniem twierdziła, że „Zbawiciel, głosząc swoją Ewangelię, ani na chwilę nie przestał sam jej wypełniać. Nam nie pozostaje więc nic innego, jak Go naśladować”. Miała zawsze w myśli i sercu słowa Chrystusa Pana: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci Moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40). Nic więc dziwnego, że jako młodą dziewczynę widziano ją wspierającą chorych, ubogich, opuszczonych i wielodzietne rodziny, apostołującą wśród rozbitych małżeństw, wszystkim niosącą duchową pomoc.
Po latach Maria Karłowska powie: „Ważne jest, aby nie brać ludzi według ciała i powierzchowności, lecz ze względu na ich dusze, bo dopóki dusza w ciele, może się dźwignąć, może zło naprawić!”. Będzie też pouczać innych: „Nie odpychaj nigdy tych, których Bóg nie odpycha! Nie potępiaj tych, których Bóg nie potępia! Nie odsuwaj tych, których Bóg stara się przyciągnąć!”. Pamiętała bowiem, że Chrystus powiedział: „Nie przyszedłem wezwać do nawrócenia sprawiedliwych, lecz grzeszników” (por. Łk 5, 32).
W pełni zrealizowała tę zasadę, kiedy w wieku 27 lat odczytała swoje wyjątkowe powołanie - w spotkaniu z poznańską prostytutką podlegającą kontroli policji obyczajowej. Okazało się, że nie na próżno zgłębiała przypowieść o Dobrym Pasterzu, która od lat miała dla niej wyjątkową wymowę. Wtedy nie wiedziała jeszcze, dlaczego. W rozmowie ze swą pierwszą podopieczną Maria zrozumiała Chrystusowe „pragnę” wypowiedziane na krzyżu: „Tak - mówi - On (Jezus) pragnie dusz, aby się nawracały i zbawiły!”. Mimo nieznajomości problemu prostytucji odczuła wewnętrzne przynaglenie, aby iść razem z Dobrym Pasterzem „szukać i zbawić to, co zginęło” (por. Łk 19, 10).
Zainspirowana Słowem Bożym, wpatrzona w Dobrego Pasterza Maria poświęciła się całkowicie ratowaniu zagubionych dziewcząt i kobiet, nie bacząc na żadne trudności ani przeszkody. W przekonaniu, że musi tym ludziom przywrócić nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone, założyła Zgromadzenie Sióstr Pasterek od Opatrzności Bożej i utworzyła 9 ośrodków wychowawczych wyposażonych w różnorodne warsztaty pracy, aby dziewczętom moralnie upadłym dać możliwość rehabilitacji społecznej i duchowej. W 1920 r. podjęła też ze swymi siostrami pionierską pracę w szpitalach dla kobiet wenerycznie chorych w Toruniu i Łodzi, aby „poprzez leczenie chorych ciał trafiać do dusz i zdobywać je dla Boga”. Bo - jak twierdziła - „ten tylko jest prawdziwym miłośnikiem ludzi, kto poświęca się dla ich zbawienia”.
Aby sobie i innym przypominać, czym jest Słowo Boże w życiu człowieka, w Domu Dobrego Pasterza w Poznaniu Maria Karłowska zamiast obrazów zawieszała w poszczególnych pomieszczeniach cytaty z Pisma Świętego. Dla przykładu, przy klatce schodowej umieściła słowa: „Módl się i pracuj”; w rozmównicy: „W wielomówności nie obejdzie się bez grzechu”; na korytarzu: „Bądźcie proste jak gołębice”; w pracowni: „Niewiasta mężna szukała lnu i wełny i robiła dowcipem rąk swoich”.
Również w podręcznikach ascetycznych i wychowawczych, które opracowała dla zgromadzenia i podopiecznych, wielokrotnie odwołuje się do Słowa Bożego. Poucza: „Najwyższe prawdy, najcenniejsze światła potrzebne duszom ludzkim są zawarte w tych świętych Pismach”. Dlatego: „Szukajmy w Piśmie Świętym poznania Boga, Jego woli, Jego nauk, Jego życia i przykładów z nich płynących”. Matka Maria zachęca więc: „Trzeba je czytać z największym uszanowaniem, z pokorą, wdzięcznością i posłuszeństwem, z wyraźnym celem poznania Słów Bożych i gotowością zastosowania do nich swego życia”.
Ostatnie chwile życia Matki Marii Karłowskiej, 24 marca 1935 r., dopełnione w domu zakonnym w Pniewitem, były niejako echem Chrystusowego: „Życie moje oddaję za owce” (J 10, 15). Odchodząc do domu Ojca, wyrzekała: „To za Zakon… to za dusze… niech się nawrócą, niech się uświęcą”. Jako tę, która ukształtowana na Słowie Bożym i zasłuchana w nie, w wierności Słowu wypełniła do końca wolę Bożą - beatyfikował ją bł. Jan Paweł II 6 czerwca 1997 r. w Zakopanem.
Tak oto bł. Matka Maria stoi dziś przed nami w prawdzie swego spełnionego życia jako patronka i strażniczka godności kobiety i dziewczyny polskiej, jako matka zagubionych i odnalezionych, jako nasza - jak sama obiecała - „przed i poza grobem Matka Pasterka”. Tak jawi się nam prawda życia bł. Marii Karłowskiej.
Człowiek potrzebuje Prawdy. Polska potrzebuje Prawdy. Europa potrzebuje Prawdy i cały świat potrzebuje Prawdy, a Prawdą jest Ewangelia, bo Prawdą jest Chrystus, Jego słowa, czyny, życie i śmierć odkupieńcza! Matka Maria pouczała: „Ponieważ Ewangelia jest Prawdą świętą, stosuje się ona do wszystkich ludzi wszechwieków i wszelkich krajów; przystoi wszystkim narodom, owszem, daje im żywotność i pomyślność. Wszędzie roznosi Słowo Boże, prawdziwą oświatę, umoralnienie ludzkości, stanowiące szczęście tak społeczeństw, jak rodzin, jak jednostek”.
Dlatego błogosławiona dziwi się: „Jak wytłumaczyć, że Ewangelia nie jest dla myślącego, rozumnego człowieka najważniejszą ze wszystkich książek pod słońcem?”.
Bł. Jan Paweł II wołał: „Nie lękajcie się Prawdy! Otwórzcie drzwi Chrystusowi”! Nie lękajmy się więc otwierać tej Księgi Prawdy, Księgi Życia, Księgi ukazującej jedyną prostą i prawą drogę! Radośnie „trwońmy” czas wakacyjny na zagłębianie się w jej treści, a po wypoczynku staniemy do naszych codziennych zajęć silniejsi duchem, mocniejsi wiarą i odważniejsi w jej wyznawaniu - bo pogłębi się nasza komunia z Bogiem, bez którego - według bł. Jana Pawła II - „życie ludzkie nie ma ani korzenia, ani sensu”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Werona czeka na papieża: pielgrzymka pod znakiem pokoju

2024-05-03 10:24

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Werona

materiał prasowy

Dziesięć lat od ostatniej Areny Pokoju, w Weronie odbędzie się kolejne spotkanie przypominające o dziedzictwie tego włoskiego miasta, które leży na „skrzyżowaniu kultur i narodów”. - Udział papieża w tym wydarzeniu przyczyni się do wzmocnienia naszego wołania na rzecz pokoju i sprawiedliwości - mówi burmistrz Damiano Tommasi. Franciszek będzie w Weronie 18 maja, w wigilię uroczystości Zesłania Ducha Świętego.

Misyjne zaangażowanie na rzecz pokoju

CZYTAJ DALEJ

Drogi miłości

2024-05-03 20:56

ks. Jakub Nagi

Brat

Brat

Jak podkreśla ks. Krystian Winiarski, prefekt WSD w Rzeszowie, film rzeszowskich alumnów ma służyć najpierw refleksji nad życiowym powołaniem, które dla chrześcijan jest przede wszystkim powołaniem do świętości. W życie każdego człowieka wpisane jest także powołanie szczegółowe: do małżeństwa, kapłaństwa, życia konsekrowanego, a może do samotności, które też wymaga rozeznania, odkrycia i decyzji, by tą konkretną drogą iść przez życie.

„Pytania, emocje, rozterki, lęk przed podjęciem decyzji. To wszystko towarzyszy młodemu człowiekowi, który zastanawia się jaką życiową drogę wybrać, czy odpowiedzieć na powołanie, także to do kapłaństwa. O tym chcieli opowiedzieć swoim kolegom klerycy, którzy rozpoczynają swoją formację w seminarium” – wyjaśnia ks. Krystian Winiarski.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję