Reklama

Są u nas już trzecią dekadę

„Wiara i Światło” w diecezji zielonogórsko-gorzowskiej - wspólnota zrzeszająca osoby niepełnosprawne intelektualnie, ich rodziny i przyjaciół - skończyła w tym roku 30 lat. Światowa jest tylko o 10 lat starsza

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Od samego początku istnienia „Wiary i Światła” w naszej diecezji do wspólnoty należy Krystyna Pustkowiak, obecnie koordynatorka prowincji zachodniej. - Zielona Góra była trzecim lub czwartym miastem w Polsce, w którym powstała wspólnota. Wcześniej były Wrocław i Warszawa, Poznań mniej więcej równo z nami - wspomina. - Nasza pierwsza wspólnota spotykała się najpierw przy kościele pw. Najświętszego Zbawiciela. Później dostaliśmy kapelana, którym był ks. Ryszard Kolano, wikariusz z parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Więc przenieśliśmy się tam. Rok później ta wspólnota tak się rozrosła, że trzeba było podzielić ją na dwie. Potem powstała grupa w parafii pw. Ducha Świętego, tam również utworzono później wspólnotę dla małych dzieci niepełnosprawnych. Kiedy dzieci wyrosły, obie wspólnoty się połączyły.
Grupy zaczęły powstawać w innych miejscowościach - Sulechowie, Świebodzinie, Gorzowie, Sulęcinie. Przez jakiś czas istniała też wspólnota w Krośnie Odrzańskim.

Młodzież nośnikiem działania

Reklama

„Wiara i Światło” to grupa specyficzna i nie wystarczą chęci, żeby ją założyć. Wspólnoty zawiązywane „sztucznie” nie mają większej szansy na przetrwanie. - Niepełnosprawni i ich rodzice będą zawsze, ich nie jest tak trudno zebrać. Jeżeli jednak nie znajdzie się chętna do współpracy młodzież, grupa upadnie - mówi Krystyna. - Od młodzieży zawsze się zaczyna. Ich trzeba najpierw uformować. Oni są nośnikiem działania we wspólnocie.
Wystarczą trzy, cztery chętne osoby i dopiero do nich przyprowadza się rodziny. Najkorzystniej jest, kiedy księża przywożą swoich parafian na obozy „Wiary i Światła” - wtedy będzie na czym budować po powrocie.
Utworzenie grupy utrudnia też stosunek lokalnego środowiska do ludzi z upośledzeniem. - W dużych miastach integracja jest bardziej rozwinięta. Wychodzi się na zewnątrz z osobami niepełnosprawnymi, również tymi dotkniętymi głębokim upośledzeniem. W mniejszych miejscowościach niepełnosprawni wciąż siedzą w czterech ścianach. To tylko tak się szumnie mówi o tolerancji, a w rzeczywistości wiele rodzin wciąż wstydzi się takiego dziecka - mówi Krystyna.
Małe miejscowości mają też inny problem. Młodzież do wspólnot przychodzi chętnie, ale potem najczęściej wyjeżdża na studia. - Fenomenem jest więc grupa ze Świebodzina - tam dziewczyny studiujące we Wrocławiu mimo wszystko spotykają się regularnie we wspólnocie przez cały rok i organizują obozy letnie. Chylę przed nimi czoła.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Swoje miejsce

Wspólnota ma spotkanie raz w miesiącu i rozważa Słowo Boże. Tematy wybierane są z konspektu i tak prowadzone, żeby każdy uczestnik miał szansę zrozumieć. Po części formacyjnej jest czas na zabawę albo świętowanie, jeśli jest jakiś solenizant. Niektóre wspólnoty „wychodzą do ludzi” i przy okazji różnych świąt sprzedają własnej roboty ozdobne kartki, palmy itd. Zebrane pieniądze dofinansowują np. obozy letnie.
Grupa gromadzi się na też Eucharystii - może to być Msza św. tylko dla nich albo parafialna. Obie mają swoje plusy. We własnym gronie Eucharystia jest sprawowana pod kątem osób niepełnosprawnych - i fizycznie, i intelektualnie. Natomiast wśród parafian jest możliwość integracji i pokazania, że osoby z upośledzeniem też mają swoje miejsce w Kościele.

Dają siebie Kościołowi

Niepełnosprawni intelektualnie nie tylko czerpią z Kościoła, ale też wiele mu dają. W tej chwili jest tak, że po II roku w seminarium każdy kleryk musi pojechać na obóz letni „Wiary i Światła”. - W taki sposób się z nimi zetknąłem. I tak się zachwyciłem, że nie wyobrażam już sobie wakacji bez tego obozu - opowiada dk. Aleksander Ryl. - Dzięki nim poznaję siebie i myślę, że też staję się lepszy. Kiedy patrzę na ich radość, bezinteresowność, dobroć, na to, jak oni potrafią drugiego człowieka kochać, jacy są bezpośredni, jak okazują swoje uczucia, kiedy widzę, ile jest w nich entuzjazmu mimo trudnych chwil, które przeżywają - nabieram dystansu do swojego życia. I zaczynam się zastanawiać nad sobą.
Podobnie wspólnotę odbiera dk. Mateusz Pobihuszka. - Wspólnota „Wiara i Światło” uświadamia mi i przypomina nieustannie, że każdy człowiek jest stworzony na Boży obraz i Boże podobieństwo, nieważne, ile ma się lat, kim się jest, czy klerykiem, księdzem, nauczycielem, zdrowym, czy dotkniętym przez niepełnosprawność, każdy jest w oczach Bożych ważny i kochany. Osoby z niepełnosprawnością uczą mnie za każdym razem szczerości, której często brakuje ludziom „pełnosprawnym”, bo my często zakładamy różne maski do różnych sytuacji, a osoby niepełnosprawne pokazują mi swoim przykładem szczerość w każdym doświadczeniu, jeżeli chcą się śmiać - to się śmieją, jeżeli nie mają ochoty żartować - to nie żartują.
- Oni mnie uczą wierzyć - dodaje dk. Aleksander. - Mają wiarę taką naturalną, spontaniczną. Oczywiście ich też trzeba zaprowadzić do kościoła i w prosty sposób przedstawić prawdy ewangeliczne - ale polecam posłuchać, jak te osoby modlą się spontanicznie. Albo jak przyjmują Komunię św. czy robią znak krzyża. Jak się przygotowują do Eucharystii, ktoś np. mówi, że musi się przebrać, a ktoś inny idzie myć zęby, bo zaraz przyjmie Pana Jezusa - nas to może śmieszyć, ale jaką my zwracamy uwagę na to przygotowanie?
Seminarzyści nie mogą regularnie uczestniczyć w spotkaniach rocznych swoich wspólnot. Wspierają je za to w inny sposób. - Od zeszłego roku w naszym seminarium istnieje grupa przyjaciół wspólnoty „Wiara i Światło”, która swoimi modlitwami wspiera wszystkie wspólnoty istniejące na terenie naszej diecezji - wyjaśnia dk. Mateusz.

Świętowanie w świecie

Nasze diecezjalne wspólnoty (należące do prowincji zachodniej w Polsce) nie tylko świętują swój jubileusz, ale też włączają się w obchody 40-lecia „Wiary i Światła” w świecie. Do tej pory jubileusze obchodzone były w trakcie pielgrzymki do Lourdes, tym razem jednak ze względu na liczbę uczestników zdecydowano się na pielgrzymowanie między wspólnotami. Nasza diecezja oprowadziła po Polsce grupę z Francji - zwiedzili m.in. Górę św. Anny i Częstochowę. Przy następnej pielgrzymce sytuacja się odwróci i to Francuzi będą oprowadzać Polaków po swoich sanktuariach.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Leon XIV do Polaków: ofiarujcie różaniec w intencji pokoju

2025-10-01 11:48

[ TEMATY ]

audiencja

Leon XIV

Vatican Media

Proszę was, byście w tym miesiącu codzienny różaniec ofiarowali w intencji pokoju. Niech wam towarzyszy opieka świętych Aniołów Stróżów! - wskazał Ojciec Święty podczas środowej audiencji generalnej. Zwrócił się także do pielgrzymów z diecezji włocławskiej, którzy w tych dniach pielgrzymują do Rzymu z okazji Jubileuszu 2025.

„Serdecznie pozdrawiam Polaków, a zwłaszcza pielgrzymów z diecezji włocławskiej z ich biskupem diecezjalnym i biskupem pomocniczym seniorem. Proszę was, byście w tym miesiącu codzienny różaniec ofiarowali w intencji pokoju. Niech wam towarzyszy opieka świętych Aniołów Stróżów! Z serca wam błogosławię!”.
CZYTAJ DALEJ

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus - "Moim powołaniem jest miłość"

Niedziela łódzka 22/2003

[ TEMATY ]

św. Teresa z Lisieux

Adobe Stock

Św. Teresa z Lisieux

Św. Teresa z Lisieux

O św. Teresie od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, karmelitance z Lisieux we Francji, powstały już opasłe tomy rozpraw teologicznych. W tym skromnym artykule pragnę zachęcić czytelników do przyjaźni z tą wielką świętą końca XIX w., która także dziś może stać się dla wielu ludzi przewodniczką na krętych drogach życia. Może także pomóc w zweryfikowaniu własnego stosunku do Pana Boga, relacji z Nim, Jego obrazu, który nosimy w sobie.

Życie św. Teresy daje się streścić w jednym słowie: miłość. Miłość była jej głównym posłannictwem, treścią i celem jej życia. Według św. Teresy, najważniejsze to wiedzieć, że jest się kochanym, i kochać. Prawda to, jak może się wydawać, banalna, ale aby dojść do takiego wniosku, trzeba w pełni zaakceptować siebie. Św. Teresie wcale nie było łatwo tego dokonać. Miała niesforny charakter. Była bardzo uparta, przewrażliwiona na swoim punkcie i spragniona uznania, łatwo ulegała emocjom. Wiedziała jednak, że tylko Bóg może dokonać w niej uzdrowienia, bo tylko On kocha miłością bez warunków. Dlatego zaufała Mu i pozwoliła się prowadzić, a to zaowocowało wyzwoleniem się od wszelkich trosk o samą siebie i uwierzeniem, że jest kochana taką, jaka jest. Miłość to dla św. Teresy "mała droga", jak zwykło się nazywać jej duchowy system przekonań, "droga zaufania małego dziecka, które bez obawy zasypia w ramionach Ojca". Św. Teresa ufała bowiem w miłość Boga i zdała się całkowicie na Niego. Chciała się stawać "mała" i wiedziała, że Bogu to się podoba, że On kocha jej słabości. Ona wskazała, na przekór panującemu długo i obecnemu często i dziś przekonaniu, że świętość nie jest dostępna jedynie dla wybranych, dla tych, którzy dokonują heroicznych czynów, ale jest w zasięgu wszystkich, nawet najmniejszych dusz kochających Boga i pragnących spełniać Jego wolę. Św. Teresa była przekonana, że to miłosierdzie Boga, a nie religijne zasługi, zaprowadzi ją do nieba. Św. Teresa chciała być aktywna nie w ćwiczeniu się w doskonałości, ale w sprawianiu Bogu przyjemności. Pragnęła robić wszystko nie dla zasług, ale po to, by Jemu było miło i dlatego mówiła: "Dzieci nie pracują, by zdobyć stanowisko, a jeżeli są grzeczne, to dla rozradowania rodziców; również nie trzeba pracować po to, by zostać świętym, ale aby sprawiać radość Panu Bogu". Św. Teresa przekonuje w ten sposób, że najważniejsze to wykonywać wszystko z miłości do Pana Boga. Taki stosunek trzeba mieć przede wszystkim do swoich codziennych obowiązków, które często są trudne, niepozorne i przesiąknięte rutyną. Nie jest jednak ważne, co robimy, ale czy wykonujemy to z miłością. Teresa mówiła, że "Jezus nie interesuje się wielkością naszych czynów ani nawet stopniem ich trudności, co miłością, która nas do nich przynagla". Przykład św. Teresy wskazuje na to, że usilne dążenie do doskonałości i przekonywanie innych, a zwłaszcza samego siebie, o swoich zasługach jest bezcelowe. Nigdy bowiem nie uda się nam dokonać takich czynów, które sprawią, że będziemy w pełni z siebie zadowoleni, jeśli nie przekonamy się, że Bóg nas kocha i akceptuje nasze słabości. Trzeba zgodzić się na swoją małość, bo to pozwoli Bogu działać w nas i przemieniać nasze życie. Św. Teresa chciała być słaba, bo wiedziała, że "moc w słabości się doskonali". Ta wielka święta, Doktor Kościoła, udowodniła, że można patrzeć na Boga jak na czułego, kochającego Ojca. Jednak trwanie w takim przekonaniu nie przyszło jej łatwo. Przeżywała wiele trudności w wierze, nieobce były jej niepokoje i wątpliwości, znała poczucie oddalenia od Boga. Dzięki temu może być nam, ludziom słabym, bardzo bliska. Jest także dowodem na to, że niepowodzenia i trudności są wpisane w życie każdego człowieka, nikt bowiem nie rodzi się święty, ale świętość wypracowuje się przez walkę z samym sobą, współpracę z łaską Bożą, wypełnianie woli Stwórcy. Teresa zrozumiała najgłębszą prawdę o Bogu zawartą w Biblii - że jest On miłością - i dlatego spośród licznych powołań, które odczuwała, wybrała jedno, mówiąc: "Moim powołaniem jest miłość", a w innym miejscu: "W sercu Kościoła, mojej Matki, będę miłością".
CZYTAJ DALEJ

Rekordowy chór studentów zaśpiewa Gaudeamus na wrocławskim Rynku

2025-10-01 15:02

mat. pras

„Gaudeamus igitur” ponownie wybrzmi w sercu Wrocławia! Zgodnie z wieloletnią tradycją, wszystkie wrocławskie uczelnie wspólnie zainaugurują nowy rok akademicki. Punktem kulminacyjnym wydarzenia będzie uroczyste odśpiewanie studenckiego hymnu na Rynku – w rekordowym, 250-osobowym składzie chóru akademickiego. Po raz pierwszy dołączą do niego także śpiewacy z uniwersytetu trzeciego wieku.

- Vivat Academia, vivant professores, semper sint in flore! Na początku października Wrocław ponownie staje się miastem studentów. Co roku przyjeżdżają tu dziesiątki tysięcy młodych ludzi, którzy wybierają nasze uczelnie, a tym samym nadają miastu wyjątkową energię. W tym roku na około 30 wrocławskich uczelniach uczy się już ponad 116 tysięcy osób. To ogromna siła – studenci nie tylko zdobywają wiedzę, ale też pracują, angażują się społecznie, tworzą kulturę i sport. W ten sposób współdecydują o rozwoju Wrocławia - mówi Jacek Sutryk, prezydent Wrocławia.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję