Prezydent Aleksander Kwaśniewski zawetował ustawę uwłaszczeniową.
Przypomnijmy, że celem tej ustawy było obdzielenie majątkiem
- dotąd państwowym lub gminnym - możliwie dużej liczby obywateli,
którzy dotąd na prywatyzacji w ogóle nie skorzystali. U schyłku lat
80. i na początku 90. z "dzikiej prywatyzacji" najbardziej skorzystała
komunistyczna nomenklatura, zasilająca dziś zaplecze polityczne A.
Kwaśniewskiego...
Ustawa uwłaszczeniowa obdzielała przede wszystkim własnością
mieszkań lokatorów zajmujących dotąd mieszkania komunalne, zakładowe
i spółdzielcze mieszkania lokatorskie, i to - za ich zgodą: komu
by się to z jakichś względów nie opłacało, nie musiałby przyjmować
tej darowizny. Ustawa nadawała nadto prawo własności ziemi tym, którzy
dotąd mieli
ją w dzierżawie wieczystej, co ma szczególne znaczenie dla
obywateli zamieszkujących Ziemie Zachodnie. To były główne i najważniejsze
zapisy tej ustawy.
Motywując swą odmowę podpisania ustawy, A. Kwaśniewski
przywołał ćwierćprawdę, półprawdę i nieprawdę. Można powiedzieć,
że to w jego stylu...
Jest nieprawdą, że ustawa godzi w "sprawiedliwość społeczną",
cokolwiek A. Kwaśniewski pod tym terminem rozumie. Bo jeśli np. obywatele,
którzy już wykupili na własność mieszkania, na tej ustawie nie skorzystaliby "
mieszkaniowo" (ale zostaliby uwłaszczeni w inny sposób), to czy ucierpiałaby "
sprawiedliwość społeczna" od tego, że inni, biedniejsi, dostaliby
teraz na własność swe mieszkania? Tak rozumować może jedynie ktoś
powodowany społeczną zawiścią (właśnie na zawiści komuniści budowali
swą ideologię...), a nie "społeczną sprawiedliwością". Poza tym celem
tej ustawy nie było jakieś socjalistyczne "wyrównywanie" obywateli
pod względem majątkowym, ale maksymalne upowszechnienie własności
w obecnych warunkach. Uściślijmy: w warunkach, gdy b. komuniści (stanowiący poważne zaplecze i elektorat A. Kwaśniewskiego) rozdrapali
już między sobą lwią część narodowego majątku... A. Kwaśniewski pożałował
więc reszcie obywateli (a przecież ta "reszta" to zdecydowana większość
Polaków...) nawet udziału w tym skromnym majątku, jaki do uwłaszczenia
jeszcze pozostał... Trudno oprzeć się wrażeniu, że kierował się tu
nie tyle jakąś "sprawiedliwością społeczną", co konkretnym interesem:
wszak pokaźna na przykład część obecnej tzw. spółdzielczości mieszkaniowej
to ostoja b. komunistycznej nomenklatury. Uwłaszczenie lokatorów
spółdzielczych mieszkań lokatorskich uderzyłoby właśnie w interesy
tej grupy, a pośrednio - w interesy SLD!
A. Kwaśniewski zarzucił też ustawie uwłaszczeniowej,
że jest "prawnie zła". Ale jeszcze gorsza była przecież ustawa o
kasach chorych, którą A. Kwaśniewski podpisał. Poza tym: ustawa uwłaszczeniowa
jest w obecnym kształcie nie tyle "zła prawnie", co najwyżej - trudno
wykonalna; ale przecież nic, co ambitne, nie jest łatwe. No i od
władz należy wymagać, żeby nie przerażały ich trudności: czyż władza
w Polsce nie jest uposażona nieporównywalnie lepiej od obywatela
żyjącego poza establishmentem politycznym?
...Ustawę o kasach chorych A. Kwaśniewski więc podpisał,
chociaż niemal natychmiast ujawniły się wszelkie jej skandaliczne
braki i jeszcze bardziej skandaliczne konsekwencje. Była ona także
w sposób oczywisty "ekonomicznie niepoliczalna", co prezydent Kwaśniewski
zarzuca ustawie uwłaszczeniowej, a co jakoś - dziwnym trafem - umknęło
jego uwadze przy tamtej ustawie. Czy dlatego, że w zarządach i radach
nadzorczych kas chorych zasiedli mi.in. ludzie SLD, pobierając owe
gigantyczne uposażenia, które tak zbulwersowały cały kraj?...
Leży w interesie wszystkich Polaków, żeby jak najwięcej
obywateli było "na swoim" - przynajmniej w jakiejś mierze, w jakimś
stopniu - żeby byli właścicielami choćby nawet niewielkiego majątku,
mienia. Własność stwarza poczucie bezpieczeństwa, daje - niechby
i skromną - ale zawsze jakąś perspektywę ekonomiczną, zwiększa dbałość
o mienie, pobudza inicjatywę właściciela. Byłoby ze wszech miar pożądane
na przykład, aby jeszcze przed przystąpieniem do Unii Europejskiej (jeśli to naprawdę nieuchronne...) jak najwięcej obywateli polskich
było właścicielami; bo później, gdy nastąpi już ów "swobodny przepływ
kapitału", może okazać się, że szanse na polską własność zmaleją
i oddalą się... Wszak nie jesteśmy zamożniejsi od obywateli UE, wszak
to raczej oni mają te kapitały... Niestety, i tę szansę A. Kwaśniewski
swym wetem pogrzebał.
Czy aby nie dlatego, że spojrzał na tę ustawę przez "
klasowe" okulary i przez pryzmat interesów SLD i UW, nie zaś jak "
prezydent wszystkich Polaków"?...
Sądzę, że jednak konsekwencje tego weta będą smutne,
i to nie tylko dla milionów Polaków pozbawionych przez A. Kwaśniewskiego
tej skromnej nawet szansy na skromną niechby nawet własność. Ta decyzja
uderzy w niego samego. Bo już teraz powoli spada dla niego poparcie,
a przewiduję, że odtąd spadek jego popularności będzie gwałtowniejszy...
Pomóż w rozwoju naszego portalu