Reklama

Non possumus!

Niedziela Ogólnopolska 26/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kochani moi!
Już 17 czerwca.
Minęło Boże Ciało.
Chrystus przechodził pośród nas.
Wstąpił do Szymona.
Nawróciła się Magdalena.
Jeszcze tydzień,
a Święty Jan poświęci wodę
i będą już wakacje.
Lubię tę dzisiejszą Ewangelię.
To przecież żywcem wzięte z życia.
Szymon - faryzeusz - profesor,
wysoki urzędnik, miał taki grymas,
aby na kolację zaprosić Pana Jezusa
i uczniów.
Byłoby wszystko bardzo dobrze,
gdyby nie ta kobieta nieproszona,
którą w mieście wszyscy znali,
a która wtargnęła,
przywarła do stóp Pana Jezusa,
płakała, łzami obmywała Jego stopy,
ocierała włosami
i namaściła je drogocennym olejkiem.
Zgorszył się Judasz.
Lepiej byłoby sprzedać ten olejek,
a pieniądze dać ubogim (por. J 12, 4-5).
Skąd ja to znam?
Ale Jan go podsumował:
A mówił to nie dlatego,
że miał troskę o ubogich,
ale dlatego, że był złodziejem (por. J 12, 6).
Inni zaś zgorszeni myśleli:
Gdyby On wiedział,
kim jest ta pani (por. Łk 7, 39),
to by sobie oszczędził wstydu.
Jezus poznał ich myśli
i dał Szymonowi taką lekcję
dobrego wychowania:
Szymonie, mam Ci coś do powiedzenia.
(por. Łk 7, 40)
Jesteś inteligent.
Znasz towarzyskie maniery,
a patrz:
Wszedłem do twego domu,
a nie przywitałeś mnie.
Nie dałeś mi pocałunku pokoju (por. Łk 7, 45 i nn),
jakbyś mnie nie zauważył.
Nie dałeś mi wody,
abym obmył nogi po podróży.
Nie dałeś mi olejku,
abym twarz odświeżył,
A ona?
Odkąd weszła,
łzami obmywa moje stopy,
całuje je z miłością
i namaściła je drogim olejkiem.
Kto z was mnie więcej kocha?
Szymon spuścił głowę.
Ona!
A wiesz dlaczego?
Bo jej wszystko przebaczyłem (por. Łk 7, 48).
Nie dziwię się,
że ta Magdalena oszalała
miłością do Chrystusa.
Uciekną Apostoły z Ogrójca,
ucieknie Piotr spod krzyża,
a Ona będzie całować stopy Ukrzyżowanego,
bo jej wszystko przebaczył.
Ona, z Marią Kleofasową i Salome,
szła przed wschodem słońca,
w pierwszy dzień po szabacie,
aby obmyć ciało Jezusa,
aby je namaścić,
zawinąć w świeże prześcieradła
i uczciwie pochować,
bo to był Dobry Człowiek.
Oniemiały, zdrętwiały, skamieniały.
Co się stało?
Kamień odsunięty.
Pieczęci zerwane.
Nie ma strażników.
O, Adonai!
Wykradli Go!
Snuł się ktoś w ogrodzie
we mgłach porannych.
Pewnie ogrodnik.
Słuchaj, mówiła do niego Magdalena
w tajemnicy.
Jeśli ty Go zabrałeś,
powiedz, gdzie Go położyłeś,
ja Go zabiorę.
- Mario!
- Rabbuni,
Nauczycielu Kochany!
- Nie dotykaj mnie!
Jeszcze nie wstąpiłem do Ojca.
Idź, powiedz uczniom,
że uprzedzę ich do Galilei (por. J 20, 1-17).
Muszę jednak zostawić
ten umiłowany wątek z Magdaleną.
Kończy się rok szkolny.
Wrócę pamięcią do roku 1950.
Ksiądz Szepeta powiedział nam w czerwcu:
- Dzieci kochane,
ja już do was we wrześniu nie przyjdę.
- Dlaczego?
- Bo mi nie wolno.
W wakacje zginął nam krzyż z klasy.
Po wakacjach
nie wolno już było nam mówić modlitwy.
Co się dzieje?
Nie rozumieliśmy tego.
Którejś nocy strzelali do proboszcza.
Kto?
Ludzie wiedzieli,
ale bali się powiedzieć.
Ubowcy, ci ze dworu.
Opowiadał nam ksiądz proboszcz
o śmierci prymasa Augusta Hlonda.
Prymas pytał przed śmiercią lekarzy:
Panowie,
co wy powiecie ludziom,
na co ja umarłem?
Do dziś nikt nie powiedział.
Musiał umrzeć
i wszyscy wiedzą dlaczego.
Umierający Prymas
zostawił nam testament:
Nil desperandum!
Obyście nie zwątpili.
Zwycięstwo przyjdzie,
a będzie to ostatnie zwycięstwo
i będzie to zwycięstwo Maryi!
Nie wiedziałem, co to wszystko znaczy,
ale czułem, że coś się złego dzieje.
Prymas umiera.
Wojna się skończyła,
a on mówi o zwycięstwie?
W szkole pan mówił,
że Józef Stalin to wielki przyjaciel Polski Ludowej.
To on zwyciężył.
Dziadek w domu mówił:
Ja znam bolszewików spod Radzymina.
Dziecko, to czerwona dzicz.
O Boże, jak to jest?
Opowiadał tata, że teraz
Prymasem Polski będzie Wyszyński.
Tata, kto to jest ten Wyszyński?
Tata czytał z Rycerza i opowiadał:
Urodził się w Zuzeli.
To gdzieś koło Łomży.
Był synem organisty.
Gdy miał 9 lat, umarła mu mama.
Mój Boże, sierota!
Miał drugą mamę.
Była dla niego dobra.
A ja nie chcę drugiej mamy - myślałem.
Dobrze się uczył,
ale był chorowity.
Poszedł uczyć się na księdza,
do seminarium we Włocłowku.
Nie chcieli Go wyświęcić,
bo był bardzo słaby.
Ulitował się nad nim pobożny bp Owczarek.
Niech chociaż odprawi jedną Mszę świętą,
bo tak bardzo chciał być księdzem.
Wyświęcił go biskup w bocznej kaplicy
włocławskiej katedry,
w święto Matki Boskiej Gromnicznej.
Ten chorowity ksiądz uczył się dalej,
w okupację ukrywał się
we Wrociszewie, w Maurzycach.
Dziś wiem, że Maurzyce
to koło Łowicza.
Ukrywał się u Józia Pełki.
Ten powie później chłopom:
A mówiłem wum,
że to nie był taki
zwyczajny ksiundz.
Ukrywał się w Laskach.
Widział pożar Warszawy.
Płakał.
Opatrywał rany chłopców z Kampinosu,
rozgrzeszał ich
i słuchał świątobliwego
księdza Korniłowicza.
Potem został biskupem w Lublinie,
a teraz jest Prymasem - mówił tata.
Mój Boże!
Taki chorowity, a ciężkie czasy nadchodzą.
Zmarnują go bolszewiki - dopowiedział dziadek.
Jakoż i nie trzeba było długo czekać.
Aresztowali biskupa z Kielc,
nasz proboszcz się ukrywał.
A Prymas powiedział
kazanie i aresztowali Go.
Potem dowiedziałem się za co.
Co powiedział?
Bo sekretarze partii
chcieli wybierać
i ustanawiać
biskupów i proboszczów.
Ksiądz Prymas powiedział:
Rzeczy Bożych na ołtarzach cezara
składać nam nie wolno.
Non possumus!
Księże Prymasie,
za to się siedzi w więzieniu!
I siedział:
w Rywałdzie, w Stoczku,
w Prudniku i w Komańczy.
Dziś wiem dlaczego.
Trzeba było być niewolnikiem
za wolność Kościoła w Polsce.
Boję się mówić o Wielkim Prymasie.
Jest Rok Prymasa Tysiąclecia.
Jest Uniwersytet Kardynała Wyszyńskiego.
Są ulice, pomniki, książki.
Wiem, że jest wielki i święty,
a Ojciec Święty już wkrótce
powie o tym głośno Kościołowi.
Ja też mogę powiedzieć kilka słów.
Widziałem róże biało-czerwone
na fotelu Prymasa na Jasnej Górze.
Naród odnawiał wtedy królewskie śluby,
a Prymas w więzieniu.
Nie mieliśmy wtedy
ani króla, ani kapłana,
ani proroka.
To Ksiądz Prymas z więzienia
nauczył nas modlitwy:
Maryjo, Królowo Polski,
jestem przy Tobie,
pamiętam, czuwam.
To brzmiało jak apel harcerzy,
jak capstrzyk w wojsku.
O godzinie 21.00 Apel Jasnogórski
śpiewała cała Polska,
a Ksiądz Prymas z więzienia
i wszyscy biskupi
błogosławili Polakom.
We wrześniu 1956 r. byłem już w seminarium
na Krakowskim Przedmieściu.
Szeptali wszyscy: Wróci Prymas.
W październiku na Placu Defilad
wielki wiec z I sekretarzem partii
Nas, kleryków, ks. prefekt Miziołek
poprowadził w pielgrzymce do Częstochowy.
Przeszło 300 kleryków szło
Alejami Najświętszej Maryi Panny na Jasną Górę.
Zdziwienie i pytanie:
Po co?
Bo Naród wołał:
Za wolność Prymasa
i Kościoła.
Prymas wrócił do Warszawy.
Pierwszy raz widziałem Prymasa w seminarium.
A przyszedł do seminarium
w kilka dni po powrocie z Komańczy.
Mówiłem na antiquie wiersz s. Nulli - Semen.
Jaki ten Prymas był wielki!
Obleczony w majestat.
Gdy szedł przez katedrę i błogosławił,
klękali wszyscy.
Ktoś Wielki przechodził.
Ale nie kochałbym Prymasa,
gdyby był tylko wielki.
Przy swojej wielkości
był dobry, był subtelny, delikatny.
W czasie święceń czułem Jego dłonie.
Patrzył każdemu z nas tak głęboko w oczy.
Promitto!
Chciałoby się wtedy powiedzieć więcej:
Będę Ci posłuszny, bo Cię kocham.
Wiesz, za co?
Boś się ulitował nad dziewczynką,
która na prośbę księży, w czasie okupacji
przyniosła do seminarium pół bochenka chleba.
Administrator powiedział:
Dziecko, mamy już dużo chleba.
Zabierz do domu.
Rozpłakało się dziecko.
Bo wy od bogatych to bierzecie,
a ja jestem biedna,
to od biednych nie chcecie.
Słyszałeś to i rozpłakałeś się po kryjomu.
A może dlatego
zająłeś się nauką społeczną
i proletariatem
we włocławskiej Celulozie?
Może dlatego urodził się:
Duch pracy ludzkiej?
Wielki byłeś,
bo matkę całowałeś w rękę i uczyłeś:
Wstań, gdy wchodzi kobieta.
To nieważne, czy orzesz ziemię,
czy odprawiasz Mszę.
Wstań, weszła matka.
Kocham Cię za to,
że na swoim prymasowskim tronie
posadziłeś ojca w dzień jego jubileuszu.
Tak, bo miłość na tronie się sadza.
To przecież mój ojciec.
Płakaliśmy.
Wielki był ten Prymas.
Kocham Cię, Ojcze, bo przyszedłeś do nas,
grających w żdżarskiej orkiestrze, na koronacji
w Lewiczynie i w Głogowcu.
Nie mieliśmy Krakowiaka
dla Kardynała z Krakowa.
Graliśmy Poloneza.
Przecież Krakowiak też Polonus!
Kocham Cię, Ojcze chłopów, za kazanie
na Górce Zgody koło Nowego Miasta.
Przyszła do Ciebie dziewczynka
z Roszkowej Woli w nowym wełniaku.
Przytuliłeś ją, ale nie zauważyłeś,
że miała nowy wełniak.
Taki Wielki Prymas, a nie zauważył!
Kocham Cię, Ojcze,
za ostatni opłatek z Gołąbkami.
Słaby byłeś, ale słuchałeś naszego śpiewania
i jasełkowych medytacji.
Ula poprosiła o błogosławieństwo,
uklękliśmy.
Ty też uklęknąłeś z trudem.
Pobiegł ks. Bronek i powiedział:
- Ojcze, nie trzeba klękać.
- Przed dzieckiem trzeba klękać.
Tak, Księże Prymasie.
To z nich urośnie
nowych ludzi plemię,
jakich dotąd nie widziano.
Bronek, jak ja Ci zazdrościłem,
że byłeś tak blisko Prymasa.
Kocham Cię, Ojcze Prymasie,
po księżacku, od Łowiczaków.
Powtarzam słowa bractewnego Podrażki,
który Cię witał
w Kolegiacie Łowickiej:
Kłaniamy Ci się, Najjaśniejszy Księże Prymasie,
nasz Książę i Panie,
bo myźwa tu nie mieli innego Pana,
jeno Prymasa.
Ojcze, kocham Cię za to,
że obraz Nawiedzenia 15 maja
z Gołąbek wrócił do Ciebie.
Nie wyszedłeś już po Nią.
Teraz Ona przyszła do Ciebie.
Klęczeli domownicy i płakali,
a Ciebie nie było.
Co Ty wtedy Jej powiedziałeś?
Co Ona Tobie mówiła?
Tak mi to przypomniało
pożegnanie Pawła w Efezie:
Wtedy wszyscy wybuchnęli
wielkim płaczem.
Rzucali się Pawłowi na szyję
i całowali go,
smucąc się najbardziej z tego,
co powiedział:
że już nigdy go nie zobaczą (Dz 20, 36-38).
Potem był pogrzeb
Niekoronowanego Króla
tu, gdzie Prymas witał Papieża Polaka.
Księże Prymasie!
Nie byłoby Papieża Polaka,
gdyby nie Twoja
nieugięta wiara!
Dziś
pod tym krzyżem
uklękła Warszawa.
Ojciec Święty ranny.
Umarł Prymas.
I co dalej?
Przyjdą nowe czasy,
Bóg wskaże ludzi
na miarę potrzeb.
Będziecie walczyć miłością.
Kocham...
Prostą lampę na stole.
Wszystkie jego książki,
brewiarz, zegar, wieczorową ciszę,
nawet taki najsmutniejszy
z Matką Boską obrazek,
który komuś z wygnania podpiszę.
Krzyże żadne nie krwawią,
gdy jest świętość i spokój,
gdy z wygnańcem po cichu drży Polska.
Wszystko proste jak wiersze,
brewiarz, lampa i pokój,
drzew warszawskich na niebie gałązka
(por. Aleksandra Cieszyńska).
Żyłem z wami,
cierpiałem
i płakałem z wami (J. Słowacki, Testament mój).
Oj Polacy, Bracia moi!
To za mało budować Prymasowi pomniki,
nazywać jego imieniem
place i ulice.
Czy Wy pamiętacie wiarę,
którą z nami wyznawał?
Czy pamiętacie modlitwę,
której nas uczył?
Czy kochacie Matkę Polskę,
Ziemię Rodzoną,
co nas zbożami swoich pól
jak mlekiem wykarmiła?
Nie wyzbywajcie się ziemi!
Czy kochacie Kościół Święty - Matkę naszą,
która nas zrodziła dla Chrystusa?
Która nam wychowała
tylu uczonych, mężów stanu
i świętych?
Powiedzcie światu,
niech policzą
Polsce ofiarę krwi.
Ofiarę Grunwaldu, Wiednia, Radzymina,
Monte Cassino i cmentarzysk
na całym świecie
z krzyżem i orłem.
To cena naszej wolności.
Czy to się nie liczy?
Ten Naród zbyt wiele wycierpiał.
Zbyt wielką cenę zapłacił
za wolność Ojczyzny i Kościoła.
Więc nie pasujemy do Europy,
za pobożni jesteśmy.
Umiłowane Dzieci Boże, Dzieci moje!
Wszystko postawiłem na Maryję!
Pani Marszałek, Panie Marszałku,
Senatorowie, Posłowie!
Dziękujemy Wam za Rok Prymasa.
Powiedzcie jeszcze raz bezbożnym:
Rzeczy Bożych
na ołtarzach cezara
składać nam nie wolno!
Non possumus!!!
Amen.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

W Wiedniu uczczono św. Jana Pawła II

2024-10-23 10:12

[ TEMATY ]

Wiedeń

św. Jan Paweł II

Joanna Łukaszuk-Ritter

Uroczystości w katedrze z biskupem Schwarzem. W liturgiczne wspomnienie św. Jana Pawła II, 22 października, w całym świecie oprawiane są liczne nabożeństwa. Data ta upamiętnia rozpoczęcie pontyfikatu papieża Polaka w 1978 r., kiedy to w jego homilii padły niezapomniane słowa „Nie lękajcie się, otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi!”. Słowa, które do dziś nie straciły nic na aktualności.

Również w wiedeńskiej katedrze św. Szczepana uczczono w tym dniu św. Jana Pawła II uroczystym nabożeństwem z udziałem biskupa diecezjalnego Diecezji Sankt Pölten Aloisa Schwarza, przypominając przypadającą w tym roku dziesiątej rocznicy jego kanonizacji.
CZYTAJ DALEJ

Abp Józef Bilczewski

Niedziela Ogólnopolska 24/2001

[ TEMATY ]

abp Józef Bilczewski

Archiwum autora

Św. abp Józef Bilczewski

Św. abp Józef Bilczewski
Wilamowice to niewielkie miasteczko leżące ponad 30 km od Wadowic, między Kętami a Oświęcimiem. Jest to jedna z najstarszych miejscowości w tej części Polski, o ogromnie bogatej i interesującej przeszłości. Została założona w połowie XIII wieku przez osadników pochodzących z pogranicza Niemiec i Flandrii, na co wskazuje zachowana do dziś gwara wilamowicka, przypominająca stare narzecza germańskie, anglosaskie, fryzyjskie, angielskie i niderlandzkie. Józef Edlen von Mehofer w pracy zatytułowanej Der Wadowicer. Kreis im Koanigsreiche Galizien napisał, że wilamowiczanie byli energicznymi kupcami, zajmowali się m.in. handlem tkaninami, wytwarzanymi w odległym o dwie mile Andrychowie. Mieli swoje składy w Hamburgu i Lubece. Dzieje mieszkańców Wilamowic ściśle splotły się i trwale powiązały z dziejami narodu polskiego i Kościoła katolickiego. Spośród nich wyrosło wielu wybitnych rodaków, zasłużonych dla Kościoła i Ojczyzny, na czele z najwybitniejszym synem tej ziemi - metropolitą lwowskim abp. Józefem Bilczewskim, który w czasie czerwcowej pielgrzymki na Ukrainę zostanie wyniesiony do godności błogosławionych przez Papieża Jana Pawła II. Józef Bilczewski urodził się w Wilamowicach 26 kwietnia 1860 r. w ubogiej rodzinie rolniczo-rzemieślniczej. Naukę na poziomie podstawowym pobierał w rodzinnej miejscowości i w Kętach. W latach 1872-80 uczęszczał do 8-letniego gimnazjum w Wadowicach. W Sprawozdaniach Dyrekcyi drukowano co roku Spisy imienne uczniów podług lokacyi, czyli wyniki klasyfikacji w każdej klasie. Józef Bilczewski na listach klasowych notowany był bardzo wysoko. Zawarte tam wyniki podkreślają pilność i nieprzeciętne zdolności. 13 czerwca 1880 r., co podkreśla dr Gustaw Studnicki na łamach wadowickiego Przebudzenia, Bilczewski zdał egzamin dojrzałości. Obejmował on wtedy pięć przedmiotów (pisemny i ustny): język polski, łaciński, grecki, niemiecki i matematykę. W tym samym roku wstąpił na Wydział Teologiczny w Krakowie i rozpoczął studia. Po ich zakończeniu otrzymał święcenia kapłańskie z rąk kard. Albina Dunajewskiego, by tydzień później obchodzić prymicje w rodzinnych Wilamowicach. W niedługim czasie został wysłany na dalsze studia do Wiednia, Paryża i Rzymu. Po powrocie do kraju pracował jako wikariusz w Kętach, w kolegiacie Świętych Piotra i Pawła i w Gimnazjum św. Anny. Habilitował się na Uniwersytecie Jagiellońskim, następnie został mianowany profesorem dogmatyki Uniwersytetu Lwowskiego, a w 1900 r. wybrany jego rektorem. Żywa działalność naukowa i publiczna - jak pisze Studnicki - zwróciła nań uwagę władz kościelnych i świeckich. Mimo silnego oporu samego kandydata, namiestnik Leon Piński nakłonił go do przyjęcia nominacji na urząd arcybiskupa metropolity lwowskiego. W uroczystościach uczestniczyła delegacja z Wilamowic. Wyniesienie ks. prof. Józefa Bilczewskiego na tak wysoki urząd kościelny było dla wilamowiczan wydarzeniem wielce radosnym, porównywalnym z późniejszym wybraniem Karola Wojtyły z Wadowic na papieża. Jako metropolita Józef Bilczewski położył ogromne zasługi w rozwoju archidiecezji lwowskiej. Troszczył się o powiększenie liczby duchowieństwa i placówek duszpasterskich. Działał na polu społecznym i oświatowym. Jako członek Rady Szkolnej Krajowej zabiegał o polepszenie doli nauczycieli, o zakładanie szkół, ochronek, czytelni i bibliotek, zwalczając w ten sposób analfabetyzm. Znane jest jego słynne wystąpienie w Sejmie w 1907 r. W gorącym przemówieniu postulował podniesienie płac nauczycielskich. Organizował i popierał związki i stowarzyszenia religijne, dobroczynne i zawodowe. We Lwowie zbudował wielki dom katolicki. W czasie wojen 1914-20 organizował komitet arcybiskupi do pomocy ofiarom wojny, a także wstawiał się w sprawie prześladowanych Polaków u metropolity L. Szeptyckiego. Zmarł z przepracowania 20 marca 1923 r., został pochowany na Cmentarzu Janowskim we Lwowie. Papież Pius XI określił abp. Józefa Bilczewskiego jako "jednego z największych biskupów swojej doby". Pomimo upływu czasu i jakże zmienionej sytuacji polityczno-społecznej, pamięć o świętym Biskupie trwa do dzisiaj. Pamiętają o Słudze Bożym nie tylko we Lwowie, ale także w Wilamowicach. W rozmowie z proboszczem parafii wilamowickiej - ks. Michałem Bogutą dowiedziałem się, że parafianie w każdą środę w nowennie o beatyfikację abp. Józefa Bilczewskiego proszą Boga o łaski za jego wstawiennictwem. "Stałem się głową tej Archidiecezji, by także być jej sercem. Wszystko, co Was obchodzi, znajdzie oddźwięk w duszy mojej" . Te słowa towarzyszyły abp. Bilczewskiemu od początku do końca jego dni.
CZYTAJ DALEJ

Apollo Belwederski znowu dostępny dla oglądających

2024-10-23 15:28

[ TEMATY ]

Watykan

Włodzimierz Rędzioch/Niedziela

Apollo Belwederski

Apollo Belwederski

Rzeźba ta, przechowywana od wieków w Muzeach Watykańskich, uchodzi za jedno z najwspanialszych dzieł rzeźbiarskich czasów antycznych i nowożytnych. Chodzi o Apolla Belwederskiego – starożytną rzeźbę rzymską pochodząca z II wieku, kopię wykonanego przez Leocharesa (IV wiek p.n.e.) greckiego oryginału. Przez ostatnie pięć lat zwiedzający nie mogli jej podziwiać, ponieważ została poddana gruntownym pracom konserwatorskim. Dopiero ostatnio wróciła na swoje miejsce i została uroczyście odsłonięta 1 października w obecności dyrektorki Muzeów Barbary Jatty, pracowników muzealnych, sponsorów oraz dziennikarzy z całego świata.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję