Świat arabski zachowuje neutralność
Reklama
W arabskim dzienniku Jordan Times z 26 sierpnia komentator
polityczny Musa Keilani omawia najnowszą wypowiedź króla Jordanii,
Abdullaha, na temat konfliktu między Izraelem i Autonomią Palestyńską.
Zwraca on przede wszystkim uwagę na fakt, że projektowane spotkanie
premiera Izraela, Sharona, z przywódcą palestyńskim Jasirem Arafatem
zostało przez stronę izraelską obwarowane tyloma warunkami trudnymi
do przyjęcia dla Palestyńczyków, że prawdopodobnie nie dojdzie ono
do skutku.
Jednocześnie - pisze autor - Arafat nie może liczyć na
to, że inne państwa arabskie podejmą wojnę z Izraelem w obronie Autonomii
Palestyńskiej. W państwach tych istnieją wprawdzie nastroje frustracji
i zaniepokojenia z powodu ślepej uliczki, w jakiej znalazły się stosunki
Izrael - Autonomia Palestyńska, ale różnorodność ich interesów politycznych,
ekonomicznych i strategicznych wyklucza prawdopodobieństwo zgodnego
wystąpienia przeciw państwu żydowskiemu.
Autor nieco melancholijnie pisze dalej: "należy mieć
mimo wszystko nadzieję, że stanie się cud i zostanie powstrzymany
przelew krwi, i że Izraelczycy zasiądą do rokowań z Palestyńczykami". Dodaje jednak zaraz, że jest to najdalsza spośród wszystkich zarysowujących
się dziś możliwości. W zakończeniu pisze też, że nadzieje na pokój,
rozbudzone kilka lat temu podczas zawierania porozumienia izraelsko-palestyńskiego
w Oslo, rozwiały się dzisiaj zupełnie.
Pierwsza refleksja z Waszyngtonu
W czołowym dzienniku waszyngtońskim Washington Post, w numerze,
który ukazał się na drugi dzień po zamachu terrorystycznym na Nowy
Jork i Waszyngton w tragicznym dniu 11 września, wydrukowany został
artykuł Joela Achenbacha pt. Tak naprawdę nic się nie zmieniło. Przytaczamy
z niego najbardziej charakterystyczne fragmenty:
"Czy ten dzień naprawdę się wydarzył? Czy to możliwe,
że samolot pasażerski uderzył w Pentagon, że dwa następne samoloty
zburzyły Światowe Centrum Handlowe, że czwarty samolot spadł w Pensylwanii?
Że jesteśmy w stanie wojny z niewidzialnym wrogiem? Byłoby to łatwiej
zrozumieć, gdyby w tym wszystkim tkwił jakiś strzęp rozsądku, logiki,
racjonalności, spójności. Ale to była tylko nienawiść. Są ludzie,
którzy nas nienawidzą. Będą nas nienawidzić zawsze. Jeśli ich zabijemy,
na ich miejsce przyjdą następni. Jeśli wtrącimy ich przywódców do
więzienia, pojawią się nowi przywódcy (...) Nie wiadomo, co mówić
dzieciom o wydarzeniach wczorajszego dnia. Możemy im powiedzieć,
że są na świecie źli ludzie, że nienawidzą nas oni z różnych skomplikowanych
powodów, ale my ich złapiemy i wsadzimy do więzienia. I to właśnie
powiedziałem. Ale twardej prawdy młodym ludziom mówić nie należy.
Pozwólmy im marzyć o świecie, który jest tylko skażony, jest miejscem,
które da się naprawić, a więc udoskonalić. Niechaj żyją z tym marzeniem".
Scenariusz napisano wcześniej
W dzienniku niemieckim Berliner Zeitung z 12 września przypomniano, że przed czterema laty ukazał się w Hamburgu przekład książki amerykańskiego autora Toma Clancy pt. Rozkaz z góry. Tom Clancy jest popularnym na Zachodzie twórcą fantazjujących powieści przygodowych. Tysiącstronicowy Rozkaz z góry opisuje zamach terrorystyczny na Waszyngton, dokonany przez grupę muzułmańskich fundamentalistów, kierowanych z Iranu przez ich przywódcę, ajatollaha Mahmuda Hadżi Dary´ego. Zamach ten, opisany w powstałej pięć lat temu powieści, odbywa się w ten sposób, że porwany przez terrorystów samolot Boeing 747 spada w samobójczym locie na waszyngtoński Kapitol w czasie, kiedy odbywa się tam sesja połączonych izb Kongresu amerykańskiego. Cała sceneria zamachu jest transmitowana bez przerwy na bieżąco przez kamery telewizji CNN - tak samo, jak to było w rzeczywistości 11 września 2001 r. w Nowym Jorku i w Waszyngtonie. W książce całe wydarzenie było fantazją autora (zresztą dobrze się sprzedającą: książka znalazła się w swoim czasie na liście bestsellerów). Trudno było przypuścić, że tak nieprawdopodobna wizja stanie się tak szybko i w tak wielu szczegółach straszliwszą niż w powieści rzeczywistością.
Pomóż w rozwoju naszego portalu