"Jak możliwe są akty tak dzikiego okrucieństwa?" - pytał Jan
Paweł II podczas środowej audiencji generalnej 12 września br., wspominając
cierpienia Amerykanów. Na Placu św. Piotra tego dnia panowała absolutna
cisza. Nie witano, nie dziękowano, nie żegnano Ojca Świętego oklaskami.
Pielgrzymi, a także sam Papież, zasłaniali rękami twarze, po których
spływały łzy. "Serce człowieka to przepaść, w której rodzą się czasem
plany nieznanej nienawiści, zdolne w jednym momencie zburzyć spokojne
i pracowite życie całego narodu" - mówił dalej Jan Paweł II, wzywając
do modlitwy i zachowania nadziei w Bogu.
Właśnie o nadziei płynącej z zawierzenia Bogu chciałbym
dzisiaj napisać, bo jedynie ta nadzieja zawieść nie może. Wszystkie
inne rachuby i plany mogą zostać w jednej chwili zburzone, jak domek
z kart - o czym przekonuje nas amerykańska tragedia. A odnosząc się
do życia każdego człowieka, w każdym zakątku ziemi, należy dopowiedzieć,
że kto tej nadziei nie ma, łatwo popada w zło. Tylko więc chrześcijańska
nadzieja, tylko słowo Chrystusa, jak o tym mówił Jan Paweł II, jest
zdolne udzielić odpowiedzi na pytanie, dlaczego moce ciemności zdają
się dzisiaj brać górę.
Zapewne jest to już jeden z moich ostatnich tekstów w
tym cyklu, dlatego przechodząc do spraw sejmowych, chciałbym podkreślić,
że niedziela wyborcza 23 września 2001 r. zadecyduje i u nas o losach
chrześcijańskiego państwa, o kształcie naszej nadziei, czy pokładamy
ją w bożkach pieniądza i władzy, czy też jest nasza nadzieja pełna
ufności i zawierzenia Bogu. Oddając głos w niedzielnych wyborach,
każdy osobiście zadecyduje o swojej nadziei związanej albo z Bogiem,
albo przeciw Bogu. Ci, którzy z jakichkolwiek powodów nie będą głosować,
powinni wiedzieć, że mimo zaniechania oddali głos. Podobnie jak to
ma miejsce w Sejmie: kto nie głosuje, obniża kworum i pozwala wygrać
tej partii, która ma większość na sali. Dlatego przedwyborcze sondaże,
obojętnie czy prawdziwe, czy zmanipulowane, są wezwaniem do wszystkich,
którym ojczyzna i rodzina są miłe. Wymieniam tylko te dwie wartości,
bo uważam, że są najbardziej zagrożone. Liderzy SLD już zapowiadają,
że nie będą się targować z Unią o długotrwałe okresy ochronne na
wykup polskiej ziemi, ani też nie wspomogą rodziny. Jeśli do tego
dodamy fakt, że Unia Europejska przygotowuje projekt konstytucji
dla wszystkich państw członkowskich, bez odniesienia do Boga, bez
wspomnienia słowem o rodzinie i godności człowieka, to mamy się czego
obawiać. Obecni euroentuzjaści oddani Brukseli, dawni niewolnicy
Moskwy, nie mają żadnych wątpliwości, że służą dobrej sprawie.
Co jednak ma myśleć szary wyborca, spoglądając na dokonania
rządzących? Słusznie zapyta: dlaczego mam popierać AWSP? Niejeden
postawi sprawę ostrzej i zada pytanie - AWS oszukał, czy tylko rozczarował?
Pytanie to jest ważne w kontekście ostatnich dziesięciu lat, kiedy
to zwycięskie posierpniowe ugrupowania nie potrafiły się zjednoczyć,
a zyski z demokratycznych przemian przejmowali postkomuniści i liberałowie.
Podobnie stało się i teraz: po wielkich i koniecznych reformach,
po czterech latach ogromnej pracy Sejmu i rządu zamiast jedności
w obozie konserwatywno-narodowo-katolickim, znowu doszło do rozbicia
na małe ugrupowania, które głosząc sprawiedliwość i uczciwość, chcą
samodzielnie dostać się do Sejmu. Znowu skorzysta na tym rozbiciu
dawna przewodnia siła narodu, jak nazywano członków PZPR.
Pytanie: "AWS oszukał czy tylko rozczarował?" należy
widzieć w kontekście całego dziesięciolecia, a więc także w misternie
prowadzonej grze "okrągłostołowej", żeby broń Boże nie spadł jakiemuś
byłemu komuniście włos z głowy. Tymczasem bardzo słusznie pisze abp
Józef Michalik w 37. numerze Niedzieli, że "może za mało nas kosztowały
sierpniowe umowy sprzed 21 lat i niezbyt głęboko przeżyliśmy ewangeliczną
ideę solidarności z biednymi i skrzywdzonymi". Dodam, może zbyt łatwo
zdjęliśmy z siebie ciężar odpowiedzialności, powierzając ją ludziom
nieprzygotowanym, a nierzadko i podstawionym przez wroga. Dlatego,
jeszcze raz oceniając minione cztery lata, trzeba zapytać inaczej:
czy Akcja Wyborcza Solidarność miała szansę przeprowadzenia reform,
które przyniosłyby dobro każdemu Polakowi, reform opartych na wartości
Dekalogu i nauce społecznej Kościoła? Czy sojusz barbarzyńskich liberałów
i cyników, których znalazło się w tym Sejmie bardzo wielu, pozwoliłby
na umocnienie się w Polsce wartości chrześcijańskich?
AWS nie sprostał wszystkim zadaniom, ale też był niszczony
na wiele sposobów, przede wszystkim zaś został poddany niszczącej
sile mediów. Gdyby więc kierować się wyłącznie sondażami opinii społecznej
albo wypowiedziami lewicowych polityków, w wyborczy niedzielny poranek
nasz kraj stałby na skraju gospodarczej przepaści i tylko wariat
chciałby przejmować rządy w państwie, z taką ogromną dziurą budżetową.
Wielka klęska rządzącej prawicy, o jakiej codziennie donoszą media,
powinna więc być odbiciem błędnych decyzji politycznych, a co za
tym idzie, wysokiej inflacji, zastoju gospodarczego, spadku wartości
pieniądza, wzrastającej nędzy i bezrobocia.
Tymczasem oprócz wysokiego bezrobocia, za które nie można
winić wyłącznie obecnej ekipy, wszystkie reformy stopniowo zaczynają
przynosić owoce dobra. Wie o tym dobrze SLD, dlatego nie dziwię się
ich pędowi do władzy, tyle bowiem jest jeszcze dóbr, którymi można
obdarować swoich zasłużonych ludzi. A ile spraw w sądach należy umorzyć!
Tak bowiem z programu jak i z wypowiedzi liderów tej partii wynika,
że nie mają oni żadnego pomysłu na rządzenie, a pełne usta fałszywej
troski o człowieka ujawnią się wkrótce w postaci liberalnych, antychrześcijańskich
ustaw. W zamęcie szerzonym przez media, pośród festiwalu różnych
obietnic i pobożnych życzeń, może wydawać się wielu ludziom, że tylko
Sojusz Lewicy Demokratycznej może uratować Polskę i polskie rodziny.
Tymczasem polski dom może uratować tylko ktoś, kto -
za słowami Jana Pawła II - uczyni wszystko, aby rodzina nie czuła
się osamotniona w wysiłkach o zachowanie swojej tożsamości, ktoś,
kto będzie bronił jej praw i podstawowych wartości, pomagał w realizacji
jej posłannictwa i zadań, kto nie pozwoli, aby ta wspólnota życia
i miłości była krzywdzona i profanowana.
Nie żegnam się jeszcze. O wszystkim zadecyduje kartka
wyborcza. W niej cała polska nadzieja. Telefony dzwonią z pytaniem,
na kogo głosować. Tłumaczę może za mało cierpliwie, bo już myślałem,
że poprzednie teksty Prosto z Sejmu (numery 36 i 37 Niedzieli), zawierały
wszystko, co trzeba. Jeśli ktoś je przeoczył, polecam uwadze.
Pomóż w rozwoju naszego portalu