Reklama

Pro i contra

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zaskakująca szczerość Siemiątkowskiego

Gazeta Wyborcza z 4 listopada w tekście Czy SLD ma przyszłość cytuje zaskakująco szczere wyznania Zbigniewa Siemiątkowskiego, jednego z czołowych działaczy SLD, a zarazem szefa Agencji Wywiadu, wypowiedziane 3 listopada w Radiu TOK FM. Jak stwierdził Siemiątkowski: „Przyszłość Sojuszu widzę w czarnych barwach. (...) Nie widzę jak na razie mechanizmu, który by z SLD wyeliminował ludzi, którzy są przypadkowi, a którzy natychmiast odpadną na drugi dzień po tym, jak SLD ewentualnie kiedykolwiek przegra wybory. Najlepszym - sądzę - elementem, który wyczyści SLD z tych wszystkich patologii, jest moment, w którym ta partia przestanie być partią, gdzie przynależność coś da”. W wywiadzie dla Gazety Wyborczej z tegoż 4 listopada Siemiątkowski powiedział: „SLD będzie formacją schodzącą ze sceny politycznej, usunie się w polityczny niebyt, jeśli nie doświadczymy radykalnego, głębokiego wstrząsu. Dziś mamy ostatni moment na stanowcze zastosowanie terapii szokowej”.

Ostrzeżenia prof. Krasnodębskiego

Świąteczny dodatek Plus-Minus do Rzeczpospolitej z 31 października-2 listopada należy polecić głównie ze względu na znakomity tekst głośnego socjologa i filozofa - prof. Zdzisława Krasnodębskiego Więźniowie przyszłości. Prof. Krasnodębski, znawca Niemiec (od lat jest profesorem na uniwersytecie w Bremie) niejednokrotnie ostrzegał przed wybielaniem stanu stosunków polsko-niemieckich. W najnowszym tekście znów mnoży krytyczne uwagi na ten temat, zwracając uwagę na to, jak bardzo strona polska ulegała dość masochistycznie narzucanym im przez stronę niemiecką podejściom do wzajemnego dialogu. Według prof. Krasnodębskiego: „(...) trudno było nie zauważyć, że ostatnio w dialogu polsko-niemieckim znacznie więcej było mowy o ucisku mniejszości narodowych w II Rzeczypospolitej, o polskiej kolaboracji w czasie II wojny światowej i współudziale w mordowaniu Żydów, o akcji «Wisła» i innych tego rodzaju modnych, ekscytujących tematach niż zbrodniach popełnionych na Polakach przez Niemców. Nudnawe konferencje i seminaria na temat antypolskich stereotypów dawno już zostały zastąpione konferencjami na temat polskiej mitomanii sprawiającej, że uważamy się za niewinne ofiary. Walka z tą mitomanią jest prowadzona z takim zapałem, że najzagorzalsi demistyfikatorzy zapomnieli, że Polacy rzeczywiście byli uciskani i mordowani, i to nie tylko w czasie hitlerowskiej okupacji.
Jako to zwykle bywa, walka z «mitami» prowadzi do powstawania nowych «mitów», bez których poparcie dla budowy centrum byłoby dużo mniejsze. Jednym z nich jest twierdzenie, że zbrodnie popełnione przez Niemców na Polakach są znane i wyznane, i dlatego nie musimy już ani ich badać, ani przypominać, szczególnie podczas spotkań polsko-niemieckich. W rzeczywistości wiedza o tych zbrodniach nie stała się - lub przestała być - elementem pamięci o narodowym socjalizmie. Luka w pamięci coraz bardziej się powiększa. Pamięć koncentruje się coraz bardziej na zagładzie Żydów. I gdy rosną liczby wypędzonych, szarzeją niemieckie czyny, maleje liczba polskich ofiar. (Nie tylko w Niemczech - w popularnym amerykańskim podręczniku akademickim przeczytałem ostatnio, że ofiarą nazistów padło obok sześciu milionów Żydów także kilkaset tysięcy Słowian (...). O takich szczegółach, jak Generalplan Ost nikt poza wąskim kręgiem specjalistów nie słyszał. (...) Ojciec jednego z moich niemieckich przyjaciół zapomniał mu powiedzieć, że polskie miasteczko, z którego przywoził mu cukierki, było ostatnim przystankiem kolejowym przed Treblinką i nie opowiadał o tym, jak wyglądała likwidacja miejscowego getta, i jak traktowano polską ludność. Dopiero gdy umarł, znaleziono zalakowaną kopertę ze zdjęciami stosów trupów, co pozwala wątpić, że był sanitariuszem, jak głosi rodzinna legenda. (...) Wybitny socjolog pytał mnie, czy rzeczywiście polska inteligencja ucierpiała w czasie wojny (...)”.
Opisywaną przez prof. Krasnobębskiego „przedziwną” niemiecką amnezję na temat niemieckich zbrodni wojennych dobrze ilustrują wyniki sondaży opinii publicznej w Niemczech przeprowadzane w ostatnich latach. Widać z nich bardzo wyraźnie, że przeważająca liczba niemieckich ankietowanych uważa, że w czasie II wojny światowej były tak naprawdę tylko dwie wielkie zbrodnie: zbrodnia eksterminacji Żydów i... wypędzenie Niemców z Polski i Czechosłowacji. Ta sama przeważająca część ankietowanych w ogóle „nie wie” o zbrodniach niemieckich na Polakach i innych Słowianach.
Według prof. Krasnodębskiego, płacimy coraz wyższą cenę również za to, że byliśmy jakoś dziwnie „nieśmiali” w przypominaniu od czasu do czasu Niemcom popełnionych na nas zbrodni, a ta nieśmiałość była bardzo skwapliwie wykorzystywana przez naszych zachodnich partnerów. Jak pisze prof. Krasnodębski: „Polacy często milczeli, gdyż wydawało im się, że do przeszłości wracać nie ma potrzeby i nie wypada (...). Opowiadano mi o partnerstwie dwóch miasteczek. Ponieważ polskie miasteczko znajduje się na ziemiach zachodnich, a w niemieckim miasteczku wielu mieszkańców pochodzi ze «Wschodu», tematem powracającym nieustannie w czasie partnerskich spotkań było wypędzenie. W niemieckim miasteczku, skądinąd położonym niedaleko od Bergen-Belsen, znajduje się cmentarz polskich ofiar z pobliskiego obozu dla robotników przymusowych. Ale o tym nie mówiono, gdyż mogłoby to przecież kogoś urazić i zakłócić tak harmonijnie rozwijającą się współpracę (...). Orientacja na Zachód, dążenie do członkostwa w Unii sprawiają, że nie chcieliśmy wypominać «naszemu adwokatowi» w UE jego przeszłości. Tym bardziej że warunkiem «europeizacji» i liberalizacji Polski miała być zmiana tradycyjnej historycznej samoświadomości Polaków na bardziej krytyczną i mniej polonocentryczną, (...) po 1989 r. w ogóle nie istniała świadomość, że jednym z najważniejszych intelektualnych i politycznych zadań jest także wywalczenie dla polskiej świadomości «kultury i tradycji miejsca w kolektywnej świadomości Europejczyków»”.
Prof. Krasnodębski pisze z goryczą o coraz wyraźniejszym u nowych pokoleń Niemców zanikaniu poczucia winy za niemieckie zbrodnie wojenne i coraz silniejsze za to chęci obciążania Polaków różnymi winami. Nagle, niespodziewanie okazuje się - pisze prof. Krasnodębski, że „choć w ciągu ostatnich trzydziestu lat nie wyrządziliśmy Niemcom, o ile sobie przypominam, żadnej szczególnej krzywdy, z ofiary stałem się oprawcą”.
Prof. Krasnodębski opisuje coraz częściej obserwowane przez niego w Niemczech swoiste „poprawianie historii” ostatniej wojny na korzyść obrazu Niemiec, a z coraz większą szkodą dla obrazu Polski, zresztą nie tylko w jej stosunku do Niemców, ale i do Żydów, Ukraińców etc. Oto, jak referuje np. dość szczególny obraz konfliktu polsko-ukraińskiego doby wojny, przedstawionego przez niemieckiego historyka Philipa Todera: „Polska mniejszość we wschodniej Galicji dążyła do zachowania polskiego państwa, które obejmowało także regiony z większością ludności ukraińskiej. Pod koniec 1942 r. radykalni ukraińscy nacjonaliści chcieli wykorzystać sposobność, jaka nadarzyła się, dzięki niemieckiej okupacji, do stworzenia własnego państwa. Organizacja ukraińskich Nacjonalistów zaczęła wypędzać Polaków w 1942 r. Około trzysta tysięcy Polaków uciekło ze wschodnich terytoriów Polski na zachód, za San. Polskie podziemie próbowało w odwecie wyprzeć Ukraińców z kontrolowanych przez nich terenów. Od 1944 r. polskie i ukraińskie oddziały militarne nie tylko walczyły ze sobą, ale także masakrowały całe wioski. W 1945 r. donoszono o morderstwach popełnianych na ciężarnych kobietach, starcach i małych dzieciach. Akty przemocy wobec Żydów trwały nawet po 1945 r.”. Jak więc widzimy, z książki niemieckiego historyka całkowicie wyparowała sprawa wyłącznej odpowiedzialności szowinistów ukraińskich za zbrodnicze napaści na polską mniejszość i dokonanie rzezi na stu tysiącach Polaków. Dowiadujemy się, że to razem z Ukraińcami na zmianę mordowaliśmy się nawzajem, przy okazji wybijając Żydów. Trudno się w tej sytuacji nie zgodzić ze smętną konkluzją prof. Krasnodębskiego: „Czytając takie opisy, łatwiej można zrozumieć, dlaczego według statystyk pewnego profesora, bodajże z Honolulu, Polacy należą do narodów najbardziej ludobójczych”.
Ubolewając z powodu coraz większych rozmiarów niemieckiej narodowej amnezji, prof. Krasnodębski pisze na koniec: „Czym innym jest widzieć w wysiedlaniu i wypędzaniu dziejową tragedię, która przyniosła cierpienia także tym Niemcom, którzy nie ponosili osobistej winy za reżim Hitlera, a co innego negować ich odpowiedzialność polityczną, moralną i historyczną - także za własny los”.

Głos uczciwego Niemca

Na tle nasilającego się w Niemczech szowinizmu i przekonania o tym, że to właśnie Niemcy byli „ofiarami” srodze pokrzywdzonymi przez pazernych Polaków, Czechów etc., pewną ulgę przynosi lektura uczciwego głosu niemieckiego w odniesieniu do czasów drugiej wojny i ówczesnej roli Niemiec. Niemiecki pisarz, autor głośnej w swoim czasie powieści Pobyt, tak mówi w wywiadzie udzielonym Reginie Dachównej z Przeglądu (nr z 9 listopada) pt. Niemcy stracili kraj na własne życzenie: „Z dyskusji o wypędzonych wynikałoby, że niewinni Niemcy niczym Adam i Ewa zostali wypędzeni z raju. Pewnego dnia, nieoczekiwanie, nagle przyszli Polacy i przepędzili z rajskiego ogrodu Bogu ducha winnych Adama i Ewę, czyli Niemców. Taki jest dzisiaj punkt widzenia wielu ludzi. Burzy się we mnie krew, gdy coś takiego słyszę. Teraz trwa dyskusja o potrzebie budowy centrum wypędzonych w Berlinie. Jeśli miałby to być pomnik wypędzonych, dlaczego nie zbudować go w Gliwicach? Nawet nie wiem, czy istnieje budynek radiostacji, od której za sprawą wielkiej niemieckiej prowokacji rozpoczęła się druga wojna światowa. A właśnie tam należałoby umieścić tablicę z napisem: «To jest pomnik wypędzonych». Od prowokacji Niemców wszystko się zaczęło w tym miejscu. (...) Wysiedleń Niemców nie nazywam wypędzeniem. Była to przecież konsekwencja, był to skutek niemieckiego napadu na Polskę. Gdy słucham naukowych referatów tu, w Kulicach, w których sympatyczne, miłe panie i sympatyczni mili panowie z RFN mówią: «Mieszkaliśmy w Kulicach, w okolicy, w Słupsku. Nagle, któregoś dnia przyszli Polacy i musieliśmy to wszystko opuścić» - robi mi się niedobrze. Bo przecież nic nie stało się nagle. Wcześniej kilka lat trwała straszna, krwawa wojna rozpoczęta nie przez Polaków, lecz przez Niemców. Przykro mi, że publicznie muszę przeciwstawić się poglądom moich rodaków. Ale milczeć też nie mogę”.
Tekst Hermana Kanta przypomina o jednej smutnej rzeczy na temat naszych politykujących elit. Ten uczciwy Niemiec stwierdza bez ogródek, że niesłuszne jest mówienie o „wypędzonych” zamiast o „wysiedlonych”. A przypomnijmy, że kilka lat temu w Polsce proniemieckie lobby przeforsowało - wbrew stanowisku Czechów twardo obstających przeciwko słowu „wypędzeni” - używanie niemieckiego terminu „wypędzeni” w naszych mediach. Wbrew podstawowym polskim interesom i... przede wszystkim prawdzie historycznej.

Terenowe Biuro Radia Maryja Gorzowska Rodzina Radia Maryja i TV „Trwam” oraz Komitet Obrony Polskiej Ziemi „Placówka” w Gorzowie Wlkp.
zapraszają mieszkańców Gorzowa Wlkp. i okolic na spotkanie z niestrudzonym obrońcą Polski - prof. Jerzym Robertem Nowakiem, autorem wielu książek, publikacji w obronie Polski, felietonów m.in. w Niedzieli.
Spotkanie odbędzie się 16 listopada 2003 r. w kościele św. Antoniego i św. Stanisława Kostki, pl. Staromiejski 1 w Gorzowie Wlkp.:
18.00 - Msza św.
19.00 - Spotkanie w auli św. Franciszka pod klasztorem

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ukraina: papieska korona dla Matki Bożej w Fastowie

2024-05-12 15:33

Grażyna Kołek

W przededniu rocznicy objawień fatimskich papieską koronę otrzymała figura Matki Bożej w Fastowie. W tym ukraińskim mieście leżącym nieopodal Kijowa działa dominikański Dom św. Marcina de Porres, stanowiący jeden z największych hubów humanitarnych w tym ogarniętym wojną kraju. Maryjna figura powstała dwa lata po objawieniach w Fatimie i przechowywana jest w miejscowym kościele Podwyższenia Krzyża Świętego, ważnym punkcie modlitwy o pokój na Ukrainie.

Odpowiedzialnym za funkcjonowanie ośrodka w Fastowie jest ukraiński dominikanin ojciec Mykhaiło Romaniw, który współpracuje z całą rzeszą świeckich wolontariuszy. „Pomysł koronacji wziął się stąd, że nasz parafianin, pan Aleksander Łysenko, na jednej ze stron antykwarycznych znalazł figurę Matki Bożej Fatimskiej. Figura jest drewniana, ma 120 centymetrów wysokości. Pochodzi z Fatimy i została wyprodukowana w 1919 roku. To nas bardzo zainteresowało” - mówi Radiu Watykańskiemu ojciec Romaniw. Jak podkreśla, „drugą ważną rzeczą było to, że Matka Boża Fatimska właśnie w tym kontekście wojny prosiła o to, aby się modlić za Rosję. To jest bardzo ważne i od zawsze pamiętałem, iż żadne inne objawienie nigdy nie mówi o Rosji”.

CZYTAJ DALEJ

Niebo – misja na co dzień!

2024-05-07 08:46

Niedziela Ogólnopolska 19/2024, str. 22

[ TEMATY ]

homilia

Karol Porwich/Niedziela

Zmartwychwstały Pan dał swoim uczniom wystarczająco wiele dowodów na to, że żyje. A teraz, przed wstąpieniem do Ojca, przygotowuje ich do nowego etapu w dziejach zbawienia ludzkiej rodziny. Rozstający się z Apostołami Pan objawia im swoje (i Ojca) dalekosiężne plany. Oto dość zwyczajni ludzie – uczniowie Jezusa, chrześcijanie – mają maksymalnie zaangażować się w rozwój królestwa Bożego na ziemi. Wnet ruszą w świat z Dobrą Nowiną. Pamiętają też, że mają się modlić, wiedzą, jak to czynić i o co prosić Ojca: „Przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi”. Podczas licznych spotkań ze Zmartwychwstałym uczniowie zostali obdarowani tchnieniem Ducha Pocieszyciela. Ale będzie Go „więcej”. Jezus uroczyście obiecał, że wydarzy się cud zstąpienia Ducha Świętego, który obdarzy uczniów mocą i licznymi nadprzyrodzonymi darami. Tak wyposażeni będą zdolni nieść Ewangelię „aż po krańce ziemi”. Dobra Nowina o zbawieniu powinna być zaniesiona do wszystkich ludzi. A tymczasem Jezus – po wydaniu misyjnego polecenia i złożeniu obietnicy – „uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu. Kiedy jeszcze wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach. I rzekli: «Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba»”. Osamotnieni uczniowie, a po nich kolejne pokolenia wierzących mają się przystosować do nowego rodzaju obecności Zbawiciela. Już się boleśnie przekonali, że nie potrafią zatrzymać Go przy sobie. Teraz mają codziennie pielęgnować i doskonalić sztukę słuchania słowa Bożego, by odradzała się i rosła ich ufna wiara w Jezusa obecnego pośród nich – obecnego i udzielającego się szczególniej w eucharystycznej Ofierze i Uczcie.

CZYTAJ DALEJ

Matko Boża Pocieszenia, módl się za nami...

2024-05-12 20:50

[ TEMATY ]

Rozważania majowe

Wołam Twoje Imię, Matko…

Mateusz Góra

Matka Boża Pocieszenia w Pasierbcu

Matka Boża Pocieszenia w Pasierbcu

Obraz, przed którym chcemy dziś się zatrzymać, nie jest obrazem oryginalnym. Ten pierwotny obraz był późnogotycki, namalowany temperą na desce.

Rozważanie 13

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję