Wiele Państwa zapytań dotyczy sposobu, w jaki Jezus z Nazaretu został ukrzyżowany wiosną 30 lub 33 r. (kiedyś napiszę o przypuszczalnej chronologii życia Mistrza z Galilei). Warto wiedzieć, że kara ukrzyżowania była powszechnie stosowana nie tylko w starożytności i nie tylko przez Rzymian. W każdym razie trzeba też wyraźnie zaznaczyć, że wśród Izraelitów tak wykonywana kara śmierci nie była przewidziana w prawie. Można powiedzieć, że jej zastępnikiem było ukamienowanie.
Rzymscy okupanci Palestyny chętnie wykorzystywali ten sposób pozbawienia życia wobec niewolników, buntowników i groźnych przestępców. Dlatego też „krzyż dla ludzi tamtych czasów był znakiem haniebnej śmierci, a ukrzyżowanie - najstraszniejszą torturą” - jak pisał swego czasu na naszych łamach ks. prof. Józef Kudasiewicz, jeden z najwybitniejszych współczesnych polskich biblistów i wysokiej klasy znawca szczególnie Nowego Testamentu.
W I stuleciu po Chr. znane były zasadniczo trzy rodzaje krzyży: powszechnie spotykany na ścianach naszych domów (dłuższa belka pionowa i o wiele krótsza pozioma), przypominający swoim kształtem wielką literę „T”, oraz taki, który podobny był do litery „X”. Do tej pory toczą się spory wśród badaczy co do kształtu krzyża, na którym Jezus stracił życie. Większość z nich opowiada się za drugim rodzajem krzyża. Nawet badania Całunu Turyńskiego wydają się potwierdzać tę sugestię. Skazańcowi przywiązywano bowiem poprzeczną belkę do ramion. Szedł z nią na miejsce stracenia. Kiedy się potknął, upadał na kolana lub wręcz na twarz, ponieważ nie mógł się podeprzeć rękoma. Tam, gdzie miał być ukrzyżowany, stał już pionowy pal, na który wciągano tę belkę - wraz ze straceńcem - za pomocą lin. Często go do niej przybijano, podobnie jak to miało miejsce w przypadku Jezusa, „Króla Żydowskiego” (por. np. Mt 27, 37).
„Śmierć ukrzyżowanego mogła nastąpić z różnych przyczyn: z upływu krwi, z powodu gorączki, z głodu i pragnienia. Nieraz następowała bardzo szybko, niekiedy jednak bolesna agonia trwała przez kilka dni. Bywało również tak, że żołnierze z własnej inicjatywy skracali życie skazańca, rozpalając pod krzyżem ognisko, by udusić go gęstym dymem, przebijając go włócznią lub łamiąc mu maczugą golenie. Do czasów Augusta zwłoki pozostawały na krzyżu aż do zupełnego rozkładu; w czasach późniejszych władze zezwalały rodzinie lub przyjaciołom zabrać ciało”. Właśnie w tych słowach ks. prof. Kudasiewicz opisuje koniec człowieka skazanego na śmierć przez ukrzyżowanie.
Mamy Wielki Post. Na pewno zatem warto, choćby podczas nabożeństwa Drogi Krzyżowej, uświadomić sobie realia tamtych czasów i ogrom cierpienia, które dotknęło Jezusa z Nazaretu. Wydał się On bowiem na tak okrutną i nieludzką śmierć za każdego z nas. Nigdy o tym nie zapominajmy.
Kontakt:
Pomóż w rozwoju naszego portalu