Reklama
„Stoimy na rozdrożu: być pokoleniem, które pozwala planecie i ludzkości umrzeć, gromadzi i handluje bronią w iluzji ratowania samych siebie w walce z innymi, albo być pokoleniem, które stwarza nowe sposoby życie razem, nie inwestuje w zbrojenia, wyrzeka się wojny jako sposobu rozwiązywania konfliktów oraz wstrzymuje nienormalną eksploatację planetarnych zasobów” – dodano w tekście odczytanym na zakończenie spotkania po specjalnej modlitwie w Koloseum wczoraj po południu. Aby podkreślić ciężar obecnej sytuacji na świecie, wskazano na różnorodność wyzysku dotykającego wielu ludzi. Mówiła o tym m.in. Alicia Peressutti, założycielka i dyrektorka argentyńskiej organizacji pomocowej Vinculos en red.
„Mój brat i moja siostra są poddawani wykorzystywaniu, torturom, wszystkim możliwym okrucieństwom w jakimś klubie nocnym, w podziemnym warsztacie tekstylnym, na stole operacyjnym, gdzie wyciąga się z nich organy na handel, w studium pornograficznym, albo z pistoletem w jednej dłoni i z zabawką w drugiej. Mój brat i siostra przeżywają nieskończoną drogę krzyżową, w której każda stacja przewyższa cierpieniem poprzednią – wskazała Alicia Peressutti. – Nasi bracia lub nasze siostry będące dziećmi, młodzieżą, dorosłymi czy nawet starszymi osobami są uwięzieni w sytuacji współczesnego niewolnictwa pozostawiającego bolesne znamiona na całe życie. Na poziomie światowym poczyniliśmy postępy w kwestii ścigania zbrodni, ale niewiele zrobiliśmy co do wspierania ofiar, ponieważ państwa nie chcą wydawać pieniędzy z budżetu na tych, których uznaje się za wyrzutki społeczeństwa, «odrzuconych»“ - stwierdziła dyrektorka argentyńskiej organizacji pomocowej Vinculos en red.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W spotkaniu w Koloseum swoje świadectwo wygłosiła również Esther Iweze Adaeze, która opuściła swoją ojczyznę, Nigerię w wieku 23 lat. Dostała się do Libii, gdzie dręczono ją przez 6 kolejnych lat.
„To było okropne. Widziałam ludzi umierających tuż obok mnie. Byłam tak chuda i chora: nawet więżący mnie uznali, iż umrę, i mnie wypuścili. Kiedy niektórzy z nas dostali możliwość opuszczenia [Libii] na łódkach, odczuli to jako możliwość uwolnienia od owych tortur, przez które przechodziliśmy. Tak bardzo baliśmy się podróży przez morze, prawie żaden z nas nie potrafił pływać, ale ryzyko śmierci na wodzie było lepsze od cierpienia w obozach detencyjnych – mówiła Esther. – W tamtych chwilach modliłam się do Boga, aby mnie uratował i otrzymałam łaskę bycia włączoną w projekt korytarzy humanitarnych z Libii. (…) To było jakby bramy piekła się otwarły i wreszcie ujrzałam jakieś światło. Aniołowie zstąpili, aby otworzyć więzienne kraty. To było zbawienie dla mnie oraz dla innych w moim samolocie. Podróżowałam z dokumentem, z wizą. Powitano mnie z kwiatami i uśmiechami. Tak wyglądało zmartwychwstanie. Dziś jestem wolna w tym pięknym kraju. Jestem osobą, człowiekiem. Nie boję się już chodzić po ulicy. Uczę się włoskiego, pragnę dać coś od siebie dla tego kraju. (…) Chciałabym dziś prosić, aby podobne zbawienie było ofiarowane tak wielu ludziom uciekającym przed wojną, suszą i ubóstwem. Błagam was: kontynuujcie ratowanie tych, których życia są w niebezpieczeństwie. Bóg was wynagrodzi“ - apelowała Esther Iweze Adaeze.
Apel podpisany przez przywódców religijnych stanowi odpowiedź na wszystkie te tragedie. Dokument wyraźnie wzywa do całkowitego rozbrojenia nuklearnego i do odrzucenia wszelkiej wojny na rzecz pojednania oraz dialogu.