Reklama

Chopin jak codzienny chleb

Krystyna Man Li Szczepańska z Pekinu ma 25 lat i za sobą studia pianistyczne w warszawskim Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina. Mimo młodego wieku koncertuje w kraju i za granicą. Urodziła córeczkę Awaz Lilę i mieszka z rodziną chińską i mężem Polakiem w Krakowie. Man Li chodzi do kościoła, kończy kursy nauki religii i 11 kwietnia w katedrze na Wawelu odbędzie się jej katolicki chrzest

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Adrianna Adamek: - Obecnie zawodowo koncertujesz, a jak zaczęła się Twoja pasja muzyczna?

Krystyna Man Li-Szczepańska: - Zaczynałam dotykać klawiszy fortepianu w dzieciństwie pod okiem mojej mamy, jako dwuipółlatka, grałam potem proste utwory po pół godziny dziennie. W wieku 5 lat wystąpiłam publicznie w Pekinie, a już jako nastolatka miałam nauczycielkę gry na fortepianie, miłą starszą panią, i co tydzień uczyłam się grać pod jej kierunkiem kilka nowych, choć na początku prostych utworów, grając codziennie po dwie godziny aż do 19. roku życia. Zrozumiałam, że muzyka będzie moją pasją i jednocześnie zawodem na całe życie, kiedy przyjechałam do Polski na studia muzyczne. Mój pierwszy koncert chyba jeszcze nie był na światowym poziomie, ale teraz już staram się i potrafię wydobyć najpiękniejszy dźwięk z fortepianu.

- W związku z tym, że skupiłaś się na Chopinie, czy najbardziej odpowiada Ci muzyka romantyczna?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Ze względu na mój temperament odpowiada mi muzyka Rachmaninowa, Skriabina i ogólnie muzyka rosyjska. Ale cenię i gram także utwory kompozytorów amerykańskich i chińskich współczesnych.

- Co zdecydowało o Twoim przyjeździe do Polski i pozostaniu tutaj?

- Przed wyjazdem do Polski miałam w Pekinie prywatne lekcje u profesora, który pochodził ze Lwowa… To był wybitny profesor, chciał, abym studiowała muzykę we Lwowie, ale na Ukrainie są przepisy, aby obcokrajowcy po ukończeniu studiów wracali do swojego kraju. Startowałam też na uczelnię amerykańską, ale bez powodzenia, bo nie dostałam stypendium. Mój ojciec znał kiedyś Chińczyków, którzy studiowali i pracowali w Polsce. Pomogli nam. W załatwianiu formalności pomogła nam Ambasada Polska. Miałam wtedy 16 lat i musiałam czekać półtora roku, aby uzyskać zgodę na studia w Polsce tak, aby moi rodzice także mogli przyjechać. W Polsce każde miejsce kojarzyło mi się z muzyką Chopina. Podróżowaliśmy do miejsc z nim związanych, m.in. do Żelazowej Woli. Bardzo podobał mi się film Jerzego Antczaka pt. „Chopin - pragnienie miłości”. Miałam poprzednio zajęcia z profesorami Andrzejem Dutkiewiczem, Januszem Grobelnym i Marią Stojek-Kot, a obecnie na warszawskim Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina - z prof. Kazimierzem Gierżodem, pod którego kierunkiem kończę Studium Podyplomowe. Mój profesor udziela mi wspaniałych wskazówek, jak grać. Przekazał mi miłość do muzyki Fryderyka Chopina. Dziś jego muzyka jest dla mnie chlebem powszednim, ale też wielkim świętem. Fakt, że Chinka może tak koncertować, wciąż jest atrakcją dla słuchaczy. Staram się o to, aby to były wyjątkowe koncerty, nie unikam też grania utworów innych kompozytorów.

Reklama

- Gdzie koncertowałaś? O jakich podróżach marzysz?

- W Chinach już grałam! Byłam jako pianistka na Litwie, Białorusi, w Czechach, Rumunii, w Hiszpanii oraz w Syrii i Jordanii. Byłam też na Ukrainie, gdzie uczyłam się gry także na skrzypcach. Pozostałam jednak przy fortepianie.
Nie byłam jeszcze w wielu krajach Europy Północnej, takich jak Islandia, Norwegia, Finlandia czy Estonia. Pociągają mnie kraje afrykańskie, zwłaszcza arabskie. W USA chciałabym być w święta. Marzę o poznaniu krajów latynoamerykańskich. Najlepiej czułabym się chyba na bezludnej wyspie, ale na chwilę. Kocham i góry, i morze. Mam zaproszenie na koncerty we Włoszech w maju, ale nie z repertuarem chopinowskim.

- Opowiedz nam o Pekinie, w którym się urodziłaś...

- Kończyłam w Pekinie Konserwatorium Muzyczne. Nie miałam tam jednak takiej swobody jak w Europie. Teraz już nie czuję się tak bardzo związana z Pekinem. Pamiętam ze szkoły, jak koleżanki trochę śmiały się ze mnie, że jestem za gruba! Moja cała rodzina jest artystyczna, ojciec ukończył ASP w Pekinie i miał już w różnych miastach Polski kilka wernisaży i wystaw swojego malarstwa olejnego, zatytułowanych: „Zakazane Miasto w Pekinie”. Czasem żartowano z nas, że uprawiamy tradycyjne zawody artystyczne, nieprzynoszące takiej pozycji ekonomicznej jak inne. W Chinach jest dziś trend, aby chwalić się nowoczesnością, która płynie do nas z Ameryki. Naturalnie, tworzy w Pekinie wielu artystów, w tym kompozytorzy muzyki fortepianowej. Napisałam w Polsce pracę dyplomową o tych, którzy komponowali muzykę fortepianową po 1945 r. Ale kocham, poza muzyką klasyczną, także polską muzykę popularną w wykonaniu Maryli Rodowicz i Kayah.

- Jakie masz pasje i zainteresowania poza muzyką? Znakomicie mówisz po polsku!

- Musiałam się nauczyć języka polskiego, aby studiować w Warszawie. Mam męża Polaka, z którym mogę rozmawiać po polsku. Chciałabym spróbować aktorstwa. (Man Li-Szczepańska wystąpiła w ubiegłym roku z chińską rodziną w epizodycznej roli w filmie: „Sienkiewicz 1908. Piknik pod Jurajską Skałą” w reż. Wiesława Adamika - zob. zwiastun na oficjalnej stronie filmu: www.zakochanysienkiewicz.pl - przypis A. A.).

- Z tej pasji muzycznej przyszła też Twoja miłość i narodziła się Twoja córeczka Awaz Lila?

- Tak, Janka Szczepańskiego poznałam po koncercie chopinowskim w Warszawie pięć lat temu. Dziś nasza córeczka ma półtora roku i została ochrzczona. Stale chodzę do kościoła. Przyjaźnimy się z ojcem duchowym krakowskich artystów ks. inf. Jerzym Bryłą. Obecnie chodzę na lekcje religii do Krakowskiej Kurii i przygotowuję się do mojej uroczystości sakramentu chrztu, który odbędzie się w katedrze Wawelskiej. Przystępuję do niego jako osoba dorosła, tym bardziej więc będzie to dla mnie wielkie przeżycie.

- Czy znajdujesz czas dla siebie i rodziny?

- W wychowaniu córeczki pomaga mi mama. Chodzę z córką na długie spacery, np. po krakowskich Plantach. Nie wstydzę się przyznać, że lubię jeść polskie mięsne potrawy. To chyba nietypowe dla Chinki! Gotuję, na zmianę z moim ojcem, ale często muszę wyjeżdżać w związku z koncertami i studiami podyplomowymi. Jak przygotowujemy polską Wigilię w domu, to zawsze wybieram barszcz i karpia. Ale karpia przygotowujemy… na chiński sposób, ze względu na mojego ojca. Polska Wigilia stała się dla mnie nową, chrześcijańską już tradycją, którą także pokochałam. Nauczyłam się śpiewać polskie kolędy. Tak było w ostatnie święta. Uwielbiam też atmosferę przedświątecznych zakupów i wypieków przed Wielkanocą. Ŕ propos śpiewu. Śpiewałam także w chórze Akademii Muzycznej w Warszawie. Ale Nowy Rok świętujemy dwa razy. Drugi raz - jako Chiński Nowy Rok - na przełomie stycznia i lutego. Zwykle ma to miejsce w Krakowie. Bardzo kocham Kraków, który poznałam w 2002 r. podczas konkursu muzycznego.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

150 minut do potęgi

2024-05-11 09:02

[ TEMATY ]

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

Centralny Port Komunikacyjny to nie tylko projekt infrastrukturalny, lecz także manifestacja polskiej determinacji i ambicji. W kraju, gdzie przez lata samo mówienie o potrzebie rozwoju i byciu na równi z zachodem było kwestionowane. Gaszenie polskich ambicji pustymi hasłami o „megalomanii”, „mocarstwowości” i „machaniu szabelką” to zmora ostatnich 35 lat. Dziś sama idea CPK stanowi punkt zwrotny, jako symbol odrzucenia kompleksów na rzecz przyszłościowych inwestycji.

Zacznijmy od faktu, że projekt CPK to nie tylko lotnisko, ale cała, rozległa sieć kolei, którą może zobrazować jedna liczba: 2,5 godziny, czyli 150 minut. Tyle zajmowałby dojazd do Centralnego Portu Komunikacyjnego (CPK) i Warszawy z każdej aglomeracji w Polsce.

CZYTAJ DALEJ

Niebo – misja na co dzień!

2024-05-07 08:46

Niedziela Ogólnopolska 19/2024, str. 22

[ TEMATY ]

homilia

Karol Porwich/Niedziela

Zmartwychwstały Pan dał swoim uczniom wystarczająco wiele dowodów na to, że żyje. A teraz, przed wstąpieniem do Ojca, przygotowuje ich do nowego etapu w dziejach zbawienia ludzkiej rodziny. Rozstający się z Apostołami Pan objawia im swoje (i Ojca) dalekosiężne plany. Oto dość zwyczajni ludzie – uczniowie Jezusa, chrześcijanie – mają maksymalnie zaangażować się w rozwój królestwa Bożego na ziemi. Wnet ruszą w świat z Dobrą Nowiną. Pamiętają też, że mają się modlić, wiedzą, jak to czynić i o co prosić Ojca: „Przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi”. Podczas licznych spotkań ze Zmartwychwstałym uczniowie zostali obdarowani tchnieniem Ducha Pocieszyciela. Ale będzie Go „więcej”. Jezus uroczyście obiecał, że wydarzy się cud zstąpienia Ducha Świętego, który obdarzy uczniów mocą i licznymi nadprzyrodzonymi darami. Tak wyposażeni będą zdolni nieść Ewangelię „aż po krańce ziemi”. Dobra Nowina o zbawieniu powinna być zaniesiona do wszystkich ludzi. A tymczasem Jezus – po wydaniu misyjnego polecenia i złożeniu obietnicy – „uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu. Kiedy jeszcze wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach. I rzekli: «Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba»”. Osamotnieni uczniowie, a po nich kolejne pokolenia wierzących mają się przystosować do nowego rodzaju obecności Zbawiciela. Już się boleśnie przekonali, że nie potrafią zatrzymać Go przy sobie. Teraz mają codziennie pielęgnować i doskonalić sztukę słuchania słowa Bożego, by odradzała się i rosła ich ufna wiara w Jezusa obecnego pośród nich – obecnego i udzielającego się szczególniej w eucharystycznej Ofierze i Uczcie.

CZYTAJ DALEJ

Ks. dr Scąber o Helenie Kmieć: pokazuje, że internet nie przeszkadza w drodze do świętości

2024-05-12 08:33

[ TEMATY ]

Helena Kmieć

BP Archidiecezji Krakowskiej

Helena Kmieć pokazuje, że internet, dobra współczesnego świata, kultura, rozrywka nie przeszkadzają w drodze do świętości – ocenił ks. dr Andrzej Scąber, referent ds. kanonizacyjnych archidiecezji krakowskiej, gdzie ruszył proces beatyfikacyjny młodej wolontariuszki.

Świecka misjonarka została zamordowana na tle rabunkowym w Boliwii ponad siedem lat temu. Miała 26 lat.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję