Papieski kaznodzieja przyznał jednak, że tak rozumiana teologia sama potrzebuje odnowy.
„Ludowi Bożemu potrzebna jest teologia, która nie mówi o Bogu zawsze i tylko w trzeciej osobie, z kategoriami często zapożyczonymi z systemu filozoficznego danej chwili, niezrozumiałymi poza wąskim gronem wtajemniczonych. Napisane jest, że Słowo stało się ciałem, ale w teologii Słowo często stało się jedynie ideą! Karl Barth życzył sobie nadejścia teologii, którą dałoby się głosić, ale do tego mamy jeszcze daleko. (…) Jestem przekonany, że nie ma takiej treści wiary, choćby najbardziej wzniosłej, która nie byłaby zrozumiała dla każdego umysłu otwartego na prawdę. Jeśli czegoś możemy się nauczyć od Ojców Kościoła, to tego, że można być głębokim, nie będąc przy tym niejasnym. Grzegorz Wielki mówi, że Pismo Święte jest „proste i głębokie, jak rzeka, w której może chodzić jagnię, a pływać słoń”. Teologia powinna inspirować się tym modelem. Każdy powinien móc znaleźć w niej chleb dla swoich zębów: człowiek prosty – pożywienie, a uczony – wyrafinowany pokarm dla swego podniebienia. Nie mówiąc już o tym, że to, co pozostaje ukryte dla mądrych i inteligentnych, często objawia się najmniejszym“ - stwierdził kaznodzieja Domu Papieskiego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Kard. Cantalamessa jest przekonany, że w teologii dokona się taka przemiana, jeśli wszystkie główne tajemnice wiary będą wyjaśniane w oparciu o podstawowe objawienie Ewangelii, że Bóg jest miłością. Papieski kaznodzieja sam pokazał, jak można to zrobić w odniesieniu do tajemnic Boga Trójcy czy wcielenia Syna Bożego. Wskazał, że to również miłość jest istotą ofiary Jezusa na krzyżu.
„Cierpienie Chrystusa zachowuje całą swoją wartość i Kościół nigdy nie przestanie go rozważać: nie jako przyczynę, samą w sobie, zbawienia, ale jako znak i dowód miłości: „Bóg okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami” (Rz 5, 8). Śmierć jest znakiem, miłość - znaczeniem. Dla Ewangelisty Jana kluczem jego opisu Męki jest to pierwsze zdanie: „umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” (J 13, 1). W ten sposób usuwa się z Męki Pańskiej konotację, która zawsze pozostawiała nas w zakłopotaniu i niedosycie, a mianowicie, że chodzi tu o jakąś cenę i okup, który trzeba zapłacić Bogu lub, co gorsza, diabłu, o ofiarę, która ma uśmierzyć gniew Boży. W rzeczywistości to raczej Bóg złożył wielką ofiarę, dając nam swojego Syna, nie oszczędzając Go, tak jak Abraham złożył ofiarę, nie oszczędzając swojego syna Izaaka. Bóg jest raczej podmiotem niż odbiorcą ofiary krzyża!“ - przypomniał kard. Cantalamessa.