Reklama

Zawsze jestem... w synkopach z innymi

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Urodził się w Żelazowej Woli 22 lutego 1810 r., jak informuje zapis w księgach parafialnych i metryce chrztu, lub 1 marca, jak podał sam Chopin i poświadczała jego matka. Zmarł 17 października 1849 r. w Paryżu. Kształcił się pod kierunkiem Wojciecha Żywnego (gra na fortepianie) i Józefa Elsnera (kompozycja). „Szczególna zdolność, geniusz muzyczny” - brzmiała opinia Elsnera o absolwencie Szkoły Głównej Muzyki.
2 listopada 1830 r., niespełna cztery tygodnie przed wybuchem powstania listopadowego, Chopin wyjechał z Warszawy do Wiednia, stamtąd przez Monachium i Stuttgart udał się do Paryża. Poza kilkoma podróżami mieszkał we Francji do końca życia. Do Polski nigdy już nie powrócił.
Z rodzicami spotkał się tylko raz, w sierpniu i wrześniu 1835 r. w Karlovych Varach. Miał romans z pisarką George Sand, który skomentował później: „Co innego mi się śniło, ale się nie wyśniło”. Komponował, koncertował, udzielał lekcji gry na fortepianie. 16 lutego 1848 r. po raz ostatni wystąpił w Paryżu, a 16 listopada tego samego roku dał ostatni publiczny koncert w Londynie, podczas wenty na rzecz weteranów powstania listopadowego.
W ostatnich miesiącach życia towarzyszyła mu ukochana siostra Ludwika. Został pochowany na cmentarzu Père-Lachaise w Paryżu.
To kilka znanych faktów z biografii jednego z największych Polaków. Nie ujawniają one, jakim człowiekiem był genialny muzyk, którego twórczość rozbrzmiewa dziś na estradach koncertowych całego świata, po którego dzieła sięgają wszyscy najwybitniejsi pianiści, którego twórczość popularyzuje ponad pięćdziesiąt Towarzystw Chopinowskich rozsianych po całym globie, m.in. w Ankarze, Bangkoku, Hanoi, Hawanie, Manili, Montevideo, Sydney, Tokio, Waszyngtonie.
Poeta fortepianu, który „fortepianowi gada...” lub „piorunuje na fortepianie”, niesłychanie subtelny, uczuciowy, opanowany, wręcz skryty, zwierzający się „naprawdę jedynie fortepianowi”. Także pełen temperamentu nauczyciel, któremu zdarzały się „chwile dzikie, przykre, złe, gniewne, w których łamał krzesła, tupał nogami” - jak zanotowała w swym dzienniku Zofia Rosengart, jego zapewne nie najzdolniejsza uczennica.
Prawdziwa osobowość Chopina wyłania się podczas lektury jego listów do rodziny i przyjaciół oraz dziennika stuttgarckiego. Jest to osobowość wspaniała, niezwykle złożona, pełna kontrastów. Przełomowe chwile życia „wybuchają” na tych kartach ogromną intensywnością uczuć.
„Jeszcze siedzę - nie mam dosyć siły do zdecydowania dnia, myślę, że wyjeżdżam po to, żebym na zawsze zapomniał o domu; myślę, że jadę umrzeć, a jak to przykro musi być umierać gdzie indziej, nie tam, gdzie się żyło” - napisał do Tytusa Woyciechowskiego 4 września 1830 r., niespełna dwa miesiące przed opuszczeniem Warszawy.
Chopin wyjeżdżał pod naciskiem rodziny i przyjaciół, chcących go chronić. Miał zapewne świadomość bliskiego wybuchu powstania. Jego listy słane do bliskich z Wiednia są pełne niepokoju i oczekiwania na wiadomości z kraju: „Żurnale czytuję pilnie; dzienniki polskie mam obiecane...” - informował Jana Matuszyńskiego 26 grudnia 1830 r. Kilka dni później zwierzał się przyjacielowi: „...właśnie kiedy to piszę, jakieś mię okropne dręczy przeczucie. Zdaje mi się, że to sen, że to odurzenie, że ja u was, a to mi się śni, co słyszę... Żyć, umrzeć - dziś mi wszystko jedno się zdaje... Ty idziesz na wojnę, wróć pułkownikiem... Czemuż nie mogę być z wami, czemuż nie mogę być doboszem...”.
Wiadomość o upadku powstania dosięgnęła go w Stuttgarcie. Tam właśnie powstał prywatny zapis, zwany dziennikiem stuttgarckim, wyraz bólu i rozpaczy, buntu i bezsilności.
„Pisałem poprzednie karty, nie wiedząc, że wróg w domu... Przedmieścia zburzone, spalone. O Boże, jesteś Ty! Jesteś i nie mścisz się! Czy jeszcze Ci nie dość zbrodni moskiewskich?... Boże, Boże, wzrusz ziemię, niech pochłonie ludzi tego wieku. Niech najsroższe męczarnie dręczą Francuzów, co nam na pomoc nie przyszli”.
Konflikt sumienia spowodował intensyfikację patriotyzmu. Chopin dobrowolnie przyjął status emigranta. On, „na wskroś, aż do bólu polski” - jak stwierdzał Stefan Kisielewski - zawarł wszystkie swe uczucia w muzyce. Nazywano go „jedynym politycznym pianistą” swej epoki.
Niezwykła wrażliwość, powściągana na zewnątrz, przeżycia ukrywane pod maską nieskazitelnego światowca spotęgowały uczucie samotności: „Z nikim razem westchnąć nie mogę. Zawsze jestem, co się tycze uczuć w synkopach z innymi... Wesoły jestem na zewnątrz, szczególniej między swoimi (swoimi nazywam Polaków), ale w środku coś mnie morduje - jakieś przeczucia, niepokoje, sny albo bezsenność - tęsknota - obojętność - chęć życia, a w moment chęć śmierci” - skarżył się Tytusowi Woyciechowskiemu.
Rodzina, kraj, samotność to motywy powracające w listach Chopina przez całe życie. „I odetchnąć nie mogę, i pracować nie mogę. Czuję się sam, sam, sam, chociaż otoczony...
Ledwie że jeszcze pamiętam, jak w kraju śpiewają. Świat mi ten jakoś mija” - napisał do Wojciecha Grzymały.
Polskie akcenty były również częste w korespondencji z Julianem Fontaną: „...słowa mi poczciwego w żadnym liście swoim nie dałeś; ale to nic nie szkodzi, w duszy tam gdzieś mnie kochasz, tak jak i ja Ciebie... bośmy obadwa większe sieroty polskie...
...Bóg wie, jaką to drogą pójdzie, żeby znów Polska była... nie obejdzie się to bez strasznych rzeczy, ale na końcu tego wszystkiego jest Polska świetna, duża, słowem - Polska”.
Fascynacja Chopinem, jego grą i muzyką towarzyszyła mu już za życia. - Publiczność wpada w ekstazę i zachwyt - donosili współcześni. Stopniowo ogarnęła cały świat. Rąbka tajemnicy tej fascynacji uchylił być może poeta Heinrich Heine, pisząc: „Jego palce są sługami jego duszy, a jego duszę oklaskują ci, którzy słuchają go nie tylko uszami, lecz i duszą. Ten dialog dusz trwa poprzez kolejne epoki. Jest nieśmiertelny”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Za nami doroczna pielgrzymka Przyjaciół Paradyża

2024-05-05 19:17

[ TEMATY ]

Przyjaciele Paradyża

Wyższe Seminarium Duchowne w Paradyżu

Karolina Krasowska

Głównym punktem pielgrzymki była Msza św. pod przewodnictwem bp. Tadeusza Lityńskiego

Głównym punktem pielgrzymki była Msza św. pod przewodnictwem bp. Tadeusza Lityńskiego

Modlą się o nowe powołania i za powołanych, a także wspierają kleryków przygotowujących się do kapłaństwa. Dziś przybyli do Wyższego Seminarium Diecezjalnego na doroczną pielgrzymkę.

5 maja odbyła się diecezjalna pielgrzymka „Przyjaciół Paradyża" do Sanktuarium Matki Bożej Wychowawczyni Powołań Kapłańskich w Paradyżu. Spotkanie rozpoczęło się od Godzinek o Niepokalanym Poczęciu NMP i konferencji rektora diecezjalnego seminarium ks. Mariusza Jagielskiego. Głównym punktem pielgrzymki była Msza św. pod przewodnictwem bp. Tadeusza Lityńskiego. – Gromadzimy się przed obliczem Matki Bożej Paradyskiej jako rodzina Przyjaciół Paradyża w klimacie spokoju, wyciszenia, refleksji i modlitwy, ale przede wszystkim w klimacie ofiarowanej miłości, o której tak dużo usłyszeliśmy dzisiaj w słowie Bożym – mówił na początku homilii pasterz diecezji. – Dziękuję wam za pełną ofiary obecność i za to całoroczne towarzyszenie naszym alumnom, kapłanom i tym wszystkim wołającym o rozeznanie drogi życiowej, dla tych, którzy w tym roku podejmą tę decyzję. Nasza modlitwa podczas Eucharystii jest źródłem i znakiem pewności, że jesteśmy we właściwym miejscu, bowiem Pan Jezus jest z nami i gwarantuje owocność tego spotkania swoim słowem, mówiąc „bo, gdzie są zebrani dwaj lub trzej w Imię Moje, tam Jestem pośród nich”.

CZYTAJ DALEJ

To święty również na dzisiaj

Niedziela Ogólnopolska 42/2010, str. 8-9

wikipedia

Czy kanonizacja średniowiecznego kapłana z Zakonu Kanoników Regularnych ma jakieś znaczenie dla nas, żyjących w XXI wieku? Czy ks. Stanisław z krakowskiego Kazimierza, który świetnie rozumiał problemy XV-wiecznych parafian, potrafi zrozumieć nasze problemy - ludzi żyjących w epoce technicznej?

Stanisław Kazimierczyk, choć umarł w 1489 r., jest ciągle żywy i skutecznie działa w niebie. W rok po śmierci przy jego grobie Bóg dokonał 176 uzdrowień, które zostały udokumentowane. Do dzisiejszego dnia tych niezwykłych interwencji były setki tysięcy. Ludzie są uzdrawiani z wielu chorób, umacniani w realizowaniu trudnych obowiązków, podtrzymywani na duchu w ciężkich chwilach życia. Dzięki skutecznej interwencji Kazimierczyka ludzie odzyskują wiarę w Boga miłującego i są uzdrawiani ze zranień duchowych i psychicznych.

CZYTAJ DALEJ

Rodzice i synowie w seminarium

2024-05-06 13:17

[ TEMATY ]

Częstochowa

WMSD

dzień skupienia dla rodziców

Mikołaj Wręczycki/WMSD Częstochowa

Seminarium to nie tylko dom waszych synów, ale także wasz dom – takimi słowami zwrócił się do rodziców seminarzystów ks. prał. Ryszard Selejdak, rektor Wyższego Międzydiecezjalnego Seminarium Duchownego w Częstochowie.

Do Seminarium, 4 maja, przybyli na swój dzień skupienia rodzice, ale także dziadkowie alumnów.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję