Reklama

Pytania o przyszłość strefy euro

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kłopoty finansowe Grecji postawiły kraje należące do strefy euro przed nowymi wyzwaniami. Z jednej strony - jak pomóc jednemu z państw, którego problemy mogą zagrozić innym, a z drugiej - jakie nowe regulacje wprowadzić, aby zapobiec takim sytuacjom na przyszłość. Ujawniły się słabości unii walutowej w postaci złego przygotowania do przyjęcia wspólnego pieniądza, dużych różnic w rozwoju poszczególnych gospodarek i odmiennych tradycji zarządzania pieniędzmi publicznymi. Zaradzenie narastającym zagrożeniom to przeniesienie dalszych kompetencji z państw narodowych do Brukseli. Okazuje się, że ograniczenie suwerenności wprowadzone Traktatem Lizbońskim już nie wystarczy.

Awantura w strefie euro

Reklama

O problemach Grecji pisałem w artykule „Grecka gorączka w strefie euro” („Niedziela” nr 9/2010). Potrzeba udzielenia pomocy z pieniędzy podatników innych krajów poruszyła opinię publiczną. Stała się gorącym tematem publikacji, komentarzy i wystąpień polityków. Szczególne poruszenie wywołała wiadomość, że rząd grecki przez długi czas przesyłał do Brukseli fałszywe informacje. Pomagał mu w tym amerykański bank Goldman Sachs, który dał się negatywnie poznać przy okazji pierwszej odsłony kryzysu finansowego.
Znani ze swojej solidności i pracowitości Niemcy wyjątkowo boleśnie odebrali te informacje. Czują się podwójnie oszukani, a ponadto mają świadomość, że muszą wysupłać dodatkowe fundusze na udzielenie pomocy. Prasa niemiecka nie przebiera w słowach. Tygodnik „Focus” na swojej okładce zamieścił zdjęcie greckiej rzeźby Wenus z Milo, która pokazuje środkowy palec z napisem: „Oszuści w strefie euro”.
Publikacja ta wywołała żywą reakcję w Atenach. Wicepremier ds. gospodarczych Theodoros Pangalos przypomniał, że Niemcy w czasie II wojny światowej zabrali okupowanej Grecji zapasy złota oraz pieniędzy i do tej pory nie wypłacili żadnej rekompensaty. Dodał przy tym, że to, co robił dla Grecji bank Goldman Sachs, czyli ukrywanie wartości bieżącego zadłużenia poprzez tzw. swapy walutowe, to powszechna praktyka. I że Grecy robili to na dużo mniejszą skalę niż np. Włosi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Koordynacja budżetowa, czyli nowe kompetencje dla Brukseli

Gdyby okazało się to prawdą, to by oznaczało, że problemy nie występują gdzieś na peryferiach, w małym kraju, ale dotyczą serca strefy euro i jednej z głównych gospodarek europejskich. A to wywołałoby efekt domina i wysadziłoby w powietrze z takim mozołem budowany czołowy projekt integracji europejskiej. Dlatego Niemcy, zaciskając zęby, wściekli, że dali się wykiwać, muszą przystąpić do planu ratunkowego dla Grecji. Przewiduje on pomoc w wysokości 20-25 mld euro. Udział w funduszu ratunkowym będzie obliczany na podstawie proporcji kapitału, który każdy kraj posiada w Europejskim Banku Centralnym (EBC). Czyli najwięcej zapłacą najwięksi.
Zrozumiałe jest więc, że jednocześnie poszukuje się rozwiązań na przyszłość, aby sytuacja się nie powtarzała. I tutaj okazuje się, że jedynym wyjściem jest dalsze przenoszenie kompetencji z państw narodowych do Brukseli, tym razem w zakresie polityki budżetowej. Konkretną propozycję, jak miałoby to wyglądać, przedstawił lider Partii Ludowej w Parlamencie Europejskim Joseph Daul. Według niego, aby zapewnić jedność strefy euro i jej stabilną przyszłość, konieczna jest koordynacja budżetowa. Miałaby ona polegać na tym, że projekty budżetów poszczególnych krajów najpierw byłyby zatwierdzane przez eurogrupę, a potem przez parlamenty narodowe. W skład tej grupy wchodziliby ministrowie finansów strefy euro. Byłby to rodzaj „superrządu”. Rola ciał ustawodawczych w poszczególnych krajach zostałaby sprowadzona do fasady. Po decyzji tego gremium nie mogłyby one już nic ważnego w budżetach swoich państw zmieniać i musiałyby zatwierdzać to, co przyszłoby z Brukseli. Nie wiadomo, w jakim trybie podejmowane byłyby decyzje. Najbardziej prawdopodobną propozycją byłoby głosowanie w oparciu o wielkość udziałów w EBC. Najważniejszy byłby więc głos Niemiec i Francji, które w ten sposób pośrednio uzyskałyby wpływ na kształt budżetów innych krajów ze strefy euro.
Stanowisko chadeków popierają liberałowie i sam przewodniczący Rady Europejskiej Herman van Rompuy, który w Parlamencie Europejskim oświadczył, że „musimy odejść od zaleceń na papierze na rzecz prawdziwych zobowiązań. Czy nazwiemy to lepszą koordynacją, lepszym zarządzaniem czy nawet gospodarczym rządem, kluczowe jest nasze wspólne zobowiązanie, by odnieść sukces”.

Przyjmijmy Polskę jak najszybciej

Przy tych perturbacjach jest oczywiste, że dobrze się stało, iż Polska nie śpieszyła się z przyjęciem euro. Nasi sąsiedzi, tacy jak Słowacja czy kraje nadbałtyckie, którzy albo mają już wspólny pieniądz, albo weszli w sztywne zobowiązania wprowadzające, są w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Nie dość, że brak własnej waluty spotęgował problemy gospodarcze w czasach kryzysu, to jeszcze przy tych rozstrzygnięciach nikt ich specjalnie o zdanie nie pyta. Mimo że tak naprawdę mamy do czynienia z próbą zmiany reguł gry po jej rozpoczęciu.
My tymczasem możemy spokojnie analizować sytuację i wyciągać wnioski, ale zawirowania w strefie euro nas nie ominą. Oto bowiem w prasie niemieckiej pojawił się postulat, aby ratować się z opresji poprzez przyśpieszenie przyjęcia krajów Europy Środkowej, zwłaszcza Polski, do unii walutowej. Dobre wskaźniki ekonomiczne i jeszcze lepsze prognozy dla naszej gospodarki kuszą, aby i nas wciągnąć „w rozwiązywanie europejskich problemów”. Rozszyfrowując język dyplomatyczny, należy stwierdzić, że chodzi o obciążenie nas kosztami ratowania Grecji i być może innych krajów, a przy okazji okiełznanie naszej ekonomii, aby nadmiernie nie korzystała z kłopotów innych.
Przed polskimi elitami politycznymi staje prawdziwe wyzwanie, które rozstrzygnie o naszej przyszłości. Jeśli ulegniemy naciskom i rychło wejdziemy do strefy euro, utracimy szansę na szybkie nadrobienie różnic w poziomach rozwoju i przynajmniej w skróceniu dystansu, jaki dzieli nas od najbogatszych krajów Europy.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Watykan: jakich zmian dokona Leon XIV w Kurii Rzymskiej

9 maja, dzień po swoim wyborze na Stolicę Piotrową papieża, „Leon XIV wyraził wolę, aby szefowie i członkowie instytucji Kurii Rzymskiej, a także sekretarze i przewodniczący Papieskiej Komisji ds. Państwa Watykańskiego tymczasowo kontynuowali pełnienie swoich urzędów donec aliter provideatur. Ojciec Święty pragnie bowiem zapewnić sobie pewien czas na refleksję, modlitwę i dialog przed dokonaniem jakichkolwiek nominacji lub ostatecznego potwierdzenia”. Tym niemniej zdaniem Marco Manciniego można w najbliższym czasie oczekiwać kliku nominacji.

Jednym z pierwszych stanowisk do obsadzenia w Kurii będzie z pewnością stanowisko prefekta Dykasterii ds. Biskupów oraz przewodniczącego Papieskiej Komisji ds. Ameryki Łacińskiej, które do swego wyboru pełnik kard. Robert Francis Prevost.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Ryś o konklawe i relacji z papieżem Leonem XIV

2025-05-13 14:00

[ TEMATY ]

konklawe

kardynał Grzegorz Ryś

Ks. Paweł Gabara

Kardynał Grzegorz Ryś, uczestnik ostatniego Konklawe, w pierwszym wywiadzie po powrocie z Rzymu opowiedział o przebiegu wyboru papieża Leona XIV, znaczeniu imienia nowego Ojca Świętego oraz priorytetach jego pontyfikatu. Wywiad został zrealizowany we współpracy redaktorów portalu Archidiecezji Łódzkiej i Niedzieli łódzkiej.

Liturgia i duchowość Konklawe „Konklawe to jedna wielka liturgia. Kardynałowie przez cały czas uczestniczą w nim w strojach chórowych, by uświadamiać sobie, że najważniejszym punktem odniesienia jest Pan Jezus” - podkreślił kardynał Ryś. Opisał moment składania przysięgi na Ewangelię: „Każdy z nas wypowiadał słowa: Biorę na świadka Jezusa Chrystusa, który mnie będzie sądził w dniu ostatecznym, że oddałem głos na tego, o którym myślę, że powinien być wybrany”. Wspomniał również o przejmującej ceremonii po wyborze papieża, gdy odczytano Ewangelię o św. Piotrze: „Gdy najstarszy kardynał diakon mówił — Ty jesteś Piotr — wszyscy mieliśmy ciarki. To doświadczenie, że słowo wypełnia się w konkretnej osobie”.
CZYTAJ DALEJ

Jeden z kardynałów na konklawe "poratował" przyszłego papieża... cukierkami

2025-05-14 14:30

[ TEMATY ]

konklawe

kard. Luis Antonio Tagle

cukierki

Papież Leon XIV

Adobe Stock

Kard. Tagle miał "poratować" przyszłego papieża... cukierkami

Kard. Tagle miał poratować przyszłego papieża... cukierkami

Filipiński kardynał Luis Antonio Tagle w szczególny sposób wspierał papieża Leona XIV na finiszu konklawe. Kard. Tagle powiedział na konferencji prasowej w Rzymie, że kiedy kard. Robert Francis Prevost, który siedział obok niego na konklawe, zdał sobie sprawę podczas liczenia głosów, że zostanie wybrany, zaczął ciężko oddychać, dlatego zaproponował przyszłemu papieżowi słodycze.

„Zawsze mam przy sobie słodycze. Kard. Prevost siedział obok mnie. Kiedy usłyszałem, że ciężko oddycha, zapytałem go: 'Chcesz cukierka? A on odpowiedział: 'Dobrze, daj mi jednego, proszę'”. To był jego „pierwszy `akt miłosierdzia` wobec nowego papieża”, zażartował kard. Tagle, który przed konklawe sam był typowany jako potencjalny następca zmarłego papieża Franciszka.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję