Reklama

Ostatnie słowo nie należy do śmierci

Niedziela Ogólnopolska 18/2010, str. 20-21

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Katarzyna Woynarowska: - 10 kwietnia była Pani w Katyniu...

Jadwiga Wiśniewska: - Tak, pojechałam tam pociągiem z Rodzinami Katyńskimi i z 60-osobową grupą parlamentarzystów PiS. Reprezentantów innych klubów parlamentu nie było, właściwie nie wiem dlaczego. Jechało 16 wagonów. Traktowałam ten wyjazd jako pielgrzymkę, chciałam oddać hołd tym, których zamordowano w Katyniu 70 lat wcześniej. Nie sądziłam, że będzie to tego rodzaju pielgrzymka. Ciągle nie mogę uwierzyć, że to się wydarzyło. Kiedy odczytują listę osób, które zginęły, dociera do mnie ogrom straty i nie potrafię opanować łez. I jak słyszę, że wyciągnięto z wraku samolotu wieniec od Pana Prezydenta - niemal nienaruszony, z wyraźnym złotym napisem na biało-czerwonej szarfie - to myślę: Jak to, ludzi nie można się doliczyć, a kwiaty ocalały? Myślę, że jest to jakiś symbol, znak, którego na razie nie potrafimy odczytać.

- W Katyniu to Pani dowiedziała się o tragedii jako jedna z pierwszych.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- Rozmawiałam z poseł Małgorzatą Sadurską i jednym z ministrów Kancelarii Pana Prezydenta, gdy zadzwonił jego telefon. Przeprosił, odszedł, żeby odebrać, i nagle zrobił się blady jak ściana. Już wiedziałam... Słyszeliśmy wcześniej, że są kłopoty z lądowaniem. Najpierw mówiono nam, że jest 12 ofiar, potem, że 20... Że nie jest źle, że trwa akcja ratownicza. A potem dotarła wiadomość, że nikt nie ocalał. To, co się zaczęło wtedy dziać, jest nie do opisania. Przerażające - te spiżowe tablice z nazwiskami, te puste krzesła z karteczkami, te parasole. Ktoś położył na krzesłach przeznaczonych dla Pary Prezydenckiej biało-czerwone kwiaty. Wtedy już płakaliśmy wszyscy...

- O kim Pani pomyślała? Szybkie przypominanie sobie, kto ze znajomych był na pokładzie?

- Nie wiem, o kim myślałam. Myśli poszły jak lawina. Wszyscy oni... Miałam złe przeczucie, zły sen tego dnia. Pomyślałam wtedy, że daje o sobie znać to straszne miejsce. Każdy, kto nawet tylko czytał o Katyniu, wie, że tam jest jakoś dziwnie. Słyszałam opowieści o odczuciach, jakie mają ludzie, którzy odwiedzają Katyń. Wiem, jak to zabrzmi, ale tak myślę. Przerażające miejsce. Tam nawet ptaki nie śpiewają...

- A wtedy też nie śpiewały?

- Nie śpiewały... Zapamiętałam drzewa. Nim zaczęła się Msza św. żałobna za tych, którzy odeszli 70 lat temu, i za tych, którzy przed chwilą zginęli, zaległa nad nami cisza. Potworna cisza. I w niej, bez jednego ptasiego trelu, słychać było tylko te drzewa... A potem dzwon. Metafizyka w tym wszystkim jest jakaś niezwykła.

- W Internecie znalazłam taki wpis do Księgi Kondolencyjnej: „Dopiero teraz poznałam Prezydenta mojego kraju”.

Reklama

- Ludzie nie znali takich Państwa Kaczyńskich. Pokazywano nam zniekształcony obraz Prezydenta i jako człowieka, i jako polityka. A dzisiaj nagle odkrywamy, że był inteligentnym, świetnie wykształconym człowiekiem. Nagle znalazły się ładne zdjęcia Prezydenta i jego Żony. Okazuje się, że byli miłymi, ciepłymi ludźmi, bezpośrednimi, wrażliwymi. A nade wszystko, że Prezydent był wielkim patriotą. Jak on Polskę miłował, nie do opisania...

- To przyznają teraz nawet jego przeciwnicy polityczni...

Reklama

- Uprawianie polityki to toczenie sporu. W demokracji polemika to udowadnianie swoich racji. Nikt nie może mieć pretensji, że się ludzie spierają, jeśli robią to merytorycznie, gdy atakują problem, a nie człowieka. Ale to, co czyniono wobec Pary Prezydenckiej, to były ataki osobiste, naśmiewanie się... Ohyda! To, co teraz stało się atutem, że byli naprawdę świetnym małżeństwem, dawniej wyśmiewano - gdy Pani Prezydentowa poprawiała mężowi krawat, niosła dla niego kanapki, sprawdzała, czy ma ciepły szalik. Debata publiczna ad persona to najtańsza forma uprawiania polityki. A w naszej debacie publicznej takie fakty miały miejsce. Przedtem wmawiano nam, że Pan Prezydent kompromituje nas za granicą, a po tragedii 10 kwietnia czołowi światowi politycy piszą w swoich telegramach, że Lech Kaczyński miał wielki wkład w budowanie demokracji. W Odessie nadano jednej z ulic imię naszego Prezydenta. Holendrzy nazwali jeden z tulipanów już ponad rok temu imieniem Marii Kaczyńskiej. To nie są puste gesty, to wyraz szacunku... Ktoś mnie teraz pyta: czy to wtedy żyliśmy w „Matriksie”, czy teraz? Co jest prawdą? Gdzieś gubią się granice przyzwoitości, wczoraj można było rzucać kamieniem, dzisiaj się ubolewa... wszystko na tym samym poziomie emocji. Nie chcę nikomu odbierać prawa do żałoby i ekspiacji, ale mnie taka postawa boli! Zwyczajnie, po ludzku.

- PiS stracił w tej tragedii swoich najważniejszych polityków.

Reklama

- To były perły w koronie. Proszę mi wybaczyć wątek osobisty, ale jest on chyba teraz na miejscu. Przemysław Gosiewski… Wiele się od niego nauczyłam. Był tytanem pracy. Przemek zaczynał pracę o ósmej rano, a kończył przed północą. W kalendarzu miał czarno od terminów spotkań i spraw do załatwienia. Zapraszał mnie, bym w jego okręgu świętokrzyskim spotykała się z nauczycielami - bo oświata to moja specjalność - wiem więc, w jakim tempie pracował. Jeździliśmy od powiatu do powiatu, w każdym miejscu czekali na nas ludzie i wszystkie spotkania były perfekcyjnie przygotowane. Doskonały strateg, umiał działać również logistycznie. Niezwykle inteligentny, wszechstronny. Wspomnę np. pewne spotkanie z rolnikami. Było już późno, a na spotkaniu ostra rozmowa o rolnictwie - i ktoś pyta Przemka, jakie są dopłaty unijne do owoców miękkich. A on z miejsca odpowiada i podaje konkretne dane. To nie było gadanie o niczym! Oniemiałam… Straciliśmy takiego człowieka! A Aleksandra Natalli-Świat, specjalistka od finansów... Potrafiła wiele działań prowadzić równolegle. A przy tym była ogromnie radosną, promienną osobą. Umiała się tak radośnie śmiać. Podobnie zresztą jak Grażyna Gęsicka, szefowa naszego klubu parlamentarnego - analityczny umysł, mówiono, że myśli szybko, precyzyjnie, po męsku. Rozmawiało się z nią swobodnie na każdy temat - o sprawach osobistych, o filmach, przeczytanych książkach, o polityce, planach, Unii Europejskiej… Stworzyła Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, jej autorstwa był program 4 x 4 dla Polski. Ogromnie jej zależało, by w sprawach najważniejszych dla Polski - np. w kwestii rodziny, gospodarki - politycy zdołali się porozumiewać ponad podziałami. Świetnie organizowała pracę zespołową, pracę klubu. Nie była typem solistki. Myślę, że teraz mamy obowiązek kontynuować jej program. U ministra Zbigniewa Wassermanna imponowało mi jego opanowanie. Gdy nami szarpały emocje, u niego był dystans i spokój. Przecież w komisji hazardowej znosił nieustające ataki. I nikt go nie wyprowadził z równowagi. Nie pozwalał się sprowokować. Wielka kultura... Senator Stanisław Zając przysłał do jednej z koleżanek, która jechała pociągiem, 10 kwietnia rano sms: - Jaka pogoda w Smoleńsku? Pewnie kiedy go pisał, miał na twarzy ten swój ciepły uśmiech... Senator Janina Fetlińska przysyłała nam sms-y z zaproszeniem na adorację Najświętszego Sakramentu do kaplicy sejmowej. Była człowiekiem modlitwy. Zawód, jaki wykonywała - miała doktorat z pielęgniarstwa - wyrzeźbił jej charakter. Opiekuńcza, wrażliwa, pełna empatii. Coraz mniej ludzi tej klasy wokoło... Krzysztof Putra, o którym mogłabym mówić bardzo dużo, ale powiem krótko: człowiek z dużą klasą i kulturą polityczną.

- Jarosław Kaczyński miał powiedzieć do Adama Bielana: „Dla mnie życie się skończyło”. I to zdanie wywołało spekulacje na temat dalszej obecności prezesa PiS w polityce.

- Nie ma takiej możliwości. Prezes przyszedł do nas na posiedzenie klubu i powiedział zdanie podobne do słynnego: „Musicie być mocni” Jana Pawła II. Powiedział: „Musimy być silni… Podniesiemy się”.

- Czy - zdaniem Pani - ta tragedia coś w nas odmieni? W nas jako narodzie? W politykach? Czy zmieni się styl uprawiania polityki w Polsce?

- Chciałabym, żeby tak było... Z całego serca!

- Ale jest Pani sceptyczna?

Reklama

- Mam taki ból w sercu! Ci, którzy jeszcze wczoraj poniżali Pana Prezydenta - bo przecież widać było, że jest polityczne przyzwolenie na to, by poniżać Głowę Państwa - teraz łykają łzy przed kamerami. Bolą mnie te szybko podejmowane decyzje polityczne, pospieszne podpisywanie ustaw przez pełniącego obowiązki prezydenta marszałka Bronisława Komorowskiego, w czasie gdy trwa żałoba narodowa... Oni jeszcze nie- pogrzebani, a chciano już nowych posłów i senatorów zaprzysięgać. Może ciszej nad tymi trumnami, może spokojniej... To, co przeżywamy, to trauma, dramat narodowy, trudno przez niego przejść. Wolałabym, żeby więcej było modlitwy, mniej pospiesznych działań ludzi chcących przejąć władzę po Panu Prezydencie.

- A człowiek wierzący nie pyta Boga: dlaczego? Jaki jest sens śmierci tylu wspaniałych ludzi?

- W pierwszych chwilach człowiek nie obroni się przed takim pytaniem. A potem myśl, że może oni musieli złożyć taką ofiarę za nas, żebyśmy coś sobie uświadomili…

- Mianowicie co?

- Że Polska jest najważniejsza, że musimy być lepsi, przestać się ranić. Debata publiczna upadła tak nisko… Rzucano straszne słowa, poniżano człowieka, obrażano. Zupełnie bezkarnie. Jakby niektórzy nie rozumieli, że słowo może ranić, może zabić. A czasem używano tych słów rozmyślnie, z premedytacją. Powiem Pani, że ja mam jakieś głębokie przeczucie, pewność nawet, że z tej straszliwej katastrofy wyniknie jeszcze dobro. Nie od razu, ale za jakiś czas. Te śmierci nie będą nadaremne. Kard. Stanisław Dziwisz powiedział pięknie, że ostatnie słowo nie należy do zła i do śmierci, ale do miłości i życia, które nie ma końca.I tego się trzymajmy!

Rozmowa odbyła się 14 kwietnia 2010 r.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Słowo Twoje jest prawdą

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii Łk 8, 16-18

Poniedziałek, 22 września. Dzień Powszedni.
CZYTAJ DALEJ

Ojciec Pio, dziecko z Pietrelciny

Niedziela Ogólnopolska 38/2014, str. 28-29

[ TEMATY ]

O. Pio

Commons.wikimedia.org

– Francesco! Francesco! – głos Marii Giuseppy odbijał się od niskich kamiennych domków przy ul. Vico Storto Valle w Pietrelcinie. Ale chłopca nigdzie nie było widać, mały urwis znów gdzieś przepadł. Może jest w kościele albo na pastwisku w Piana Romana? A tu kabaczki stygną i ciecierzyca na stole. W całym domu pachnie peperonatą. – Francesco!

Maria Giuseppa De Nunzio i Grazio Forgione pobrali się 8 czerwca 1881 r. w Pietrelcinie. W powietrzu czuć już było zapach letniej suszy i upałów. Wieczory wydłużały się. Panna młoda pochodziła z rodziny zamożnej, pan młody – z dużo skromniejszej. Miłość, która im się zdarzyła, zniwelowała tę różnicę. Żadne z nich nie potrafiło ani czytać, ani pisać. Oboje szanowali religijne obyczaje. Giuseppa pościła w środy, piątki i soboty. Małżonkowie lubili się kłócić. Grazio często podnosił głos na dzieci, a Giuseppa stawała w ich obronie. Sprzeczki wywoływały też „nadprogramowe”, zdaniem męża, wydatki żony. Nie byli zamożni. Uprawiali trochę drzew oliwnych i owocowych. Mieli małą winnicę, która rodziła winogrona, a w pobliżu domu rosło drzewo figowe. Dom rodziny Forgione słynął z gościnności, Giuseppa nikogo nie wypuściła bez kolacji. Grazio ciężko pracował. Gdy po latach syn Francesco zapragnął być księdzem, ojciec, by sprostać wydatkom na edukację, wyjechał za chlebem do Ameryki. Kapłaństwo syna napawało go dumą. Wiele lat później, już w San Giovanni Rotondo, Grazio chciał ucałować rękę syna. Ojciec Pio jednak od razu ją cofnął, mówiąc, że nigdy w życiu się na to nie zgodzi, że to dzieci całują ręce rodziców, a nie rodzice – syna. „Ale ja nie chcę całować ręki syna, tylko rękę kapłana” – odpowiedział Grazio Forgione, rolnik z Pietrelciny.
CZYTAJ DALEJ

Bóg pomnaża dobro tych, którzy je czynią już teraz

2025-09-23 12:37

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej

Bóg pomnaża dobro tych, którzy je czynią już teraz, choćby w niewielkim zakresie. Karze zaś tych, którzy mają serce skąpe i niczego nie dają potrzebującym.

Jezus powiedział do faryzeuszów: «Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień ucztował wystawnie. U bramy jego pałacu leżał żebrak pokryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza. A także psy przychodziły i lizały jego wrzody. Umarł żebrak i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany. Gdy cierpiąc męki w Otchłani, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: „Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i przyślij Łazarza, aby koniec swego palca umoczył w wodzie i ochłodził mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu”. Lecz Abraham odrzekł: „Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz w podobny sposób – niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A ponadto między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd nie przedostają się do nas”. Tamten rzekł: „Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich ostrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki”. Lecz Abraham odparł: „Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają!” „Nie, ojcze Abrahamie – odrzekł tamten – lecz gdyby ktoś z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą”. Odpowiedział mu: „Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby ktoś z umarłych powstał, nie uwierzą”».
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję