W jednej z fraszek Jan Kochanowski pisał: „Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz...”. Wtedy wizyta u lekarza staje się konieczna, a nadwątlony organizm trzeba wspomóc środkami farmakologicznymi. Po długim oczekiwaniu w kolejce, zmęczeni, ale szczęśliwi, z receptą w ręku udajemy się do najbliższej apteki po zaordynowane lekarstwa. Przysłowiowe schody zaczynają się przy płaceniu rachunku. No cóż, mówimy, zdrowie najważniejsze, trzeba płakać i płacić. Okazuje się jednak, że właściciele prywatnych aptek, których coraz więcej pojawia się na polskim rynku, ustalają ceny jednostkowe danego leku tego samego producenta na różnym poziomie. Różnice sięgają nawet kilkunastu złotych na opakowaniu. Pracownicy aptek tłumaczą rozbieżności w cenach różnymi źródłami zaopatrzenia i promocjami stosowanymi okresowo przez duże składy apteczne. Jedna z właścicielek zapewniała mnie nawet, że tam, gdzie tańsze leki, tam gorsza jakość i krótszy okres gwarancji. A wydawałoby się, że lekarstwa podlegają ścisłej kontroli jakości, bez względu na to, kto je sprzedaje. Stali bywalcy aptek wiedzą doskonale, gdzie warto kupować leki, a które apteki omijać z daleka. Często, jeśli oczywiście zdrowie pozwala, warto wydać kilka złotych na bilet komunikacji miejskiej lub zrobić sobie spacer po mieście, aby zaoszczędzić niebagatelną kwotę. Znawcy higienicznego trybu życia twierdzą, że ruch to zdrowie. Być może tego rodzaju „apteczna turystyka” jest swoistym rodzajem terapii ruchowej, pod warunkiem że siły jeszcze na to pozwalają. Tak czy owak, wykupując leki, warto zainteresować się ich cenami i wybrać aptekę najbardziej przyjazną naszej kieszeni.
Pomóż w rozwoju naszego portalu