Reklama

Można kupić poduszkę, lecz snu kupić się nie da

Nastolatka oskarżyła księdza o molestowanie. Po pięciu latach wyjaśniła w sądzie, że kazano jej tak mówić w zamian za dom i samochód

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Gdy mnie gryzie sumienie,
A tak bywa, niestety.
Mogę kupić jedzenie,
Ale nigdy apetyt.

Lewituję nad łóżkiem
Jak w objęciach anioła.
Mogę kupić poduszkę,
Lecz snu kupić nie zdołam.

Krzysztof C. Buszman

Coraz bardziej materializuje się prawda wiersza Krzysztofa Cezarego Buszmana w odniesieniu do prominentów naszej sceny politycznej. Newsy nieubłaganie pokazują, jak kolejne grupy społeczne skazuje się na wydatki, ostatnio właścicieli samochodów. Pieczołowicie szyta z pomocą mediów poduszka przestała zapewniać spokojny sen. Bezsenność dla ludzi myślących i żyjących w świecie określonych aksjologii jest cierpieniem, ale może przynieść pożywne owoce. Jeśli jednak dopada ludzi bez honoru i szacunku dla drugich, rodzi senne mary nienawiści i agresji - chęć, by do grona cierpiących na bezsenność dołączyć innych.
Ostatnie, kilkakrotne w tej samej kwestii, wystąpienia Andrzeja Celińskiego bez wątpienia każą twierdzić, że bezsenność dopada go mocno. Porzuciwszy SLD-owski przyczółek, patrzy teraz chciwie na otwartość Janusza Palikota, z jaką zwraca się on ku „dzieciom bezprizornym”. I żeby udowodnić, że oczywiście jest przydatny i da się z niego jeszcze sporo wydobyć dla dobra rodzącej się formacji, stara się przekrzyczeć samego guru. Ponieważ jednak prawdopodobnie niewiele ma dziś do powiedzenia, krzyczy, jak to strasznie było dziesięć lat temu, kiedy konserwatywny abp Józef Michalik nie pozwolił „medialnie” ukarać oskarżonego księdza, zanim zrobi to niezależny sąd. Niezrzeszony polityk kojarzony z lewicą podkreśla też przewiny natury etycznej i prawnej - z głośną sprawą wieloletniego procederu molestowania dziewczynek z podkarpackiej wsi Tylawa, która leży w jurysdykcji abp. Józefa Michalika, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. - Kościół instytucjonalny kryje przestępstwa. Abp Michalik przez lata krył księdza, który molestował małe dziewczynki. Toleruje też zagryzanie osoby, która z delikatnością próbowała rozwiązać problem - podkreśla Celiński. I wskazuje, że chodzi mu o sprawę z Tylawy. „Sprawa molestowania dzieci przez ks. Michała M. stała się głośna po publikacji latem 2001 r. w «Gazecie Wyborczej», a potem w innych mediach. (…) Sprawą zainteresowało się w końcu Ministerstwo Sprawiedliwości. Ostatecznie sąd skazał katechetę na dwa lata więzienia z zawieszeniem na pięć lat, a także zakaz wykonywania zawodu nauczyciela przez osiem lat”. (Wiadomości Onet, 4 października 2010 r., g.14).

Reklama

Kazano tak mówić

Abp Michalik jest zbyt poważną osobą, by podejmować tę żenującą jatkę. Ponieważ trwa ona i pojawia się zawsze wtedy, gdy władza chce wrzawą igrzysk ukryć kolejne podwyżki i inne trudne sprawy, postanowiłem co nieco o tym powiedzieć. Rzeczywiście, taki proces i takie podejrzenia były. Od początku, a mogę to powiedzieć odpowiedzialnie, bo byłem blisko tej sprawy, Ksiądz Arcybiskup podejmował bardzo wyważone i odpowiedzialne działania. Sprawa nie była łatwa, wszak nagle Tylawa zaroiła się ludźmi, których tam nigdy wcześniej nie było. Matka kilkorga dzieci objawia mediom, że była molestowana, i niemal natychmiast otrzymuje wygodne mieszkanie w Rzeszowie i zostaje włączona do prac ruchu na rzecz obrony molestowanych. Ilekroć wysiłki mające na celu uczciwe rozwiązanie sprawy stawały się intensywne i rokowały powodzenie, pojawiały się kolejne artykuły w „Gazecie Wyborczej” i głosy jej medialnych klakierów.
Dla mnie osobiście sprawa jawiła się dość czytelnie - oto na Podkarpaciu wrogowie Kościoła, wspierani przez siły z zagranicy, chcieli założyć poligon doświadczalny. Założenia były proste: każde podejrzenie księdza o molestowanie z urzędu ma go pozbawić prawa do publicznego spełniania kapłańskich czynności aż do wyjaśnienia sprawy. Ksiądz Arcybiskup nie mógł na to pozwolić, bo wiedział, czym to grozi. Wielokrotnie dostrzegałem wizyty prawników, długie debaty na temat właściwego pod względem prawnym rozwiązania problemu. I udało się. Przegrana rozwścieczyła inicjatorów nagonki. I mimo że od tych wydarzeń mija już dziesięć lat, raz po raz pojawiają się złośliwe, oszczercze oskarżenia.
Już po wyroku w sprawie tylawskiej byłem w Kanadzie. Pracujący tam polski ksiądz Józef Wąsik opowiadał historię swojego kolegi księdza, który będąc proboszczem, przyjął do pracy na plebanii kobietę samotnie wychowującą dziecko. Chciał w ten sposób pomóc samotnej matce. Potem władze duchowne wysłały go na studia do Rzymu. Po roku czy dwóch w parafii, w której pracował, wybuchł skandal. Owa dziewczynka, teraz już nastolatka, umieszczona po śmierci matki w domu dziecka, oskarżyła księdza o molestowanie. Rozpętała się medialna burza. Żądania, pretensje, wywiady. Bogu ducha winien ksiądz, myślący prostolinijnie, postanowił natychmiast wyjaśnić sprawę. Wrócił z Rzymu. Nie wiedział, że wolnomyśliciele wymusili już na rządzie kanadyjskim taką właśnie formułę - zawiesić do wyjaśnienia. W momencie przyjazdu ksiądz został pozbawiony prawa do publicznego pełnienia obowiązków kapłańskich. Była to kilka lat trwająca gehenna. Wreszcie, po pięciu latach, podczas rozprawy sądowej, nastolatka nie wytrzymała. Zwyczajnie się rozpłakała i opowiedziała całą prawdę: - Kazano mi tak mówić. Obiecywano, że kiedy osiągnę pełnoletność dostanę dom, samochód i wielkie możliwości. Ale ja już nie mogę. On był dla mnie bardzo dobry. I dla mojej mamy.

Kościół nie mataczy

Powie ktoś - incydentalne wydarzenie. Ale ostatnio podobną prawdę wypowiedziały w Polsce dwie gimnazjalistki, którym redaktorzy pewnej stacji telewizyjnej kazali mówić o szczególnie wyrafinowanych karach stosowanych przez siostry zakonne. Dziewczęta przyznały, że dzwoniono do nich, „podtrzymując na duchu”, obiecując wielkie wsparcie finansowe.
Imieninowe spotkanie. Prawie stałym elementem są rozmowy o księżach i o strasznej klęsce, jaką jest ich samo istnienie. Podobno w jednej ze szkół ksiądz, może zdesperowany zachowaniem uczniów, kazał jednej z uczennic stać w kącie. Skandal. Salon huczy. Młodzi? Też. Ale nie tylko. Oto dokładny niemal cytat wypowiedzi pewnej babci: - Gdyby takiej rzeczy dopuścił się na mojej wnuczce, to bym nie odpuściła. Poszłabym i publicznie wygarnęła, co o tym myślę.
Babcia w szkole nie była, nikt nie wiedział dokładnie, o co chodziło. Zresztą, po co? Na to liczyli twórcy poligonu. Nie liczyli - oni nadal liczą. Spokojnie. Ich bezsenność spowoduje, że nie spoczną.
Nie oznacza to, że sytuacje molestowania nie istnieją. Znam przypadek księdza odsiadującego karę za te zachowania. Abp Michalik natychmiast zawiesił księdza w kapłańskiej posłudze i cały czas był za uczciwym zbadaniem sprawy i sprawiedliwym wyrokiem, o ile taki wyrok jest możliwy. Problem naprawdę nie jest w mataczeniu przez Kościół. Pan Celiński i inni ani przez chwilę nie współczują ofiarom. Gdyby tak było, zniknęłyby natychmiast z telewizji programy demoralizujące młodzież.
Kościół nie mataczy. Cierpi z powodu takich sytuacji. W diecezji rzeszowskiej aresztowano księdza za akt molestowania. Z poszanowaniem prawa podejrzanego i wielkim szacunkiem dla ofiar. Ledwie się to stało, lokalny dziennik „Nowiny” w wydaniu świątecznym na 1-3 maja umieścił tę wiadomość na pierwszej stronie. Pytam, czy to była data na taki tekst? Jak się dowiaduję, ksiądz został zwolniony z aresztu, ale o tym „Nowiny” już nie napisały. Nieodparcie nasuwa się myśl Andrzeja Poniedzielskiego: „Dziś w mediach bogiem jest oglądalność, o poczytalności mowy nie ma”. To prawda.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Czy 3 maja obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych?

2024-05-02 07:20

[ TEMATY ]

wstrzemięźliwość

Adobe Stock

W związku z przypadającą w piątek, 3 maja, w Kościele katolickim uroczystością Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, głównej patronki kraju, katolików nie obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych. Mimo uroczystości wierni nie są zobowiązani do udziału we Mszy świętej.

Zgodnie z obowiązującymi w Kościele katolickim przepisami wstrzemięźliwość od spożywania mięsa lub innych pokarmów należy zachowywać we wszystkie piątki całego roku, chyba że w danym dniu przypada uroczystość. Post ścisły obowiązuje w Środę Popielcową i w Wielki Piątek.

CZYTAJ DALEJ

W Rokitnie uczczono NMP Królową Polski

2024-05-03 23:30

[ TEMATY ]

3 Maja

Zielona Góra

Rokitno

bp Bronakowski

Angelika Zamrzycka

Rokitno

Rokitno

W Uroczystość NMP Królowej Polski w Sanktuarium Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej w Rokitnie bp Tadeusz Bronakowski przewodniczył Mszy św. i modlitwie w intencji Ojczyzny oraz o trzeźwość rodzin.

Tego dnia odbyło się zakończenie pielgrzymki o trzeźwość w rodzinach, która zmierzała w ostatnich dniach ze Szczecina do Rokitna. Eucharystii, która odbyła się w bazylice rokitniańskiej, przewodniczył bp Tadeusz Bronakowski, biskup pomocniczy diecezji łomżyńskiej, który jest przewodniczącym Zespołu Konferencji Episkopatu Polski ds. Apostolstwa Trzeźwości i Osób Uzależnionych. W koncelebrze był też biskup pomocniczy naszej diecezji – bp Adrian Put. Tradycyjnie na zakończenie uroczystości na wzgórzu rokitniańskim wystrzelono salwy armatnie ku czci Matki Bożej Królowej Polski.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję