Co najmniej 1200 dzieci i młodzieży zginęło od 2006 r. w wojnach wywołanych przez kartele narkotykowe - alarmują meksykańskie organizacje pozarządowe, domagając się od meksykańskiego rządu i organizacji międzynarodowych postawienia tamy tej tragedii. Przedstawiciele organizacji zorganizowali w mieście Meksyk konferencję prasową, aby poinformować opinię publiczną o sytuacji zagrożenia, w jakiej znajdują się najmłodsi. Relację z konferencji zamieścił serwis CNSNews. Tylko w Ciudad Juarez, granicznym meksykańskim mieście, zginęło w ciągu ostatnich czterech lat 138 przedstawicieli najmłodszych pokoleń. Organizacje pozarządowe chcą stworzyć instytucje monitorujące przemoc, której ofiarą padają dzieci i młodzież, bo działania władz okazują się nieskuteczne. Te traktują młodzież jako kryminalistów i prostytutki.
Wojna narkotykowa jest jednym z najpoważniejszych kłopotów, jakie mają na głowie władze meksykańskie. Od 2006 r. w potyczkach między gangami a siłami bezpieczeństwa zginęło około 28 tys. ludzi. Według władz, 90 proc. z tej liczby to uzbrojeni żołnierze gangów, 5 proc. to policjanci i pracownicy innych służb wymiaru sprawiedliwości, a pozostałe 5 proc. to cywile.
(pr)
Pomóż w rozwoju naszego portalu