Reklama

Wiara

"Głos Ojca Pio"

"Spowiadałem się u Ojca Pio". Wychowanek świętego stygmatyka

W San Giovanni Rotondo pozostało niewielu braci, którzy osobiście znali Ojca Pio. Jednym z nich jest o. Paolino Cilenti. Ten znawca życia i duchowości Stygmatyka poznał go jako kandydat do zakonu, a po święceniach kapłańskich w 1966 roku przebywał razem z nim w jednym klasztorze. Po jego śmierci w 1968 roku przez trzydzieści pięć lat był redaktorem naczelnym „Voce di Padre Pio” i zajmował się szerzeniem kultu Ojca Pio.

[ TEMATY ]

św. Ojciec Pio

"Głos Ojca Pio" 2/2023

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Rozmawia br. Roman Rusek OFMCap

Ojcze Paolino, kiedy pierwszy raz zobaczyłeś Ojca Pio i jakie miało to dla Ciebie znaczenie?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Bardzo dobrze pamiętam moje pierwsze spotkanie z Ojcem Pio. Doszło do niego podczas uroczystości otwarcia szpitala Domu Ulgi w Cierpienie w maju 1956 roku. Byłem wtedy uczniem Kolegium Serafickiego w Pietrelcinie, czyli w miejscu urodzenia Ojca Pio, gdzie po wojnie zbudowano klasztor kapucyński i kolegium dla młodych chłopców. Byłem wtedy 14-letnim podrostkiem. Przygotowywano nas do wyjazdu do San Giovanni Rotondo, gdzie mieliśmy się spotkać z Ojcem Pio, którego znano już wtedy na całym świecie. Wychowawcy mówili nam, że jest to człowiek święty i zgodnie ze zwyczajem powinniśmy ucałować jego rękę, jeśli ją poda, ale nie wolno przy tym dotykać stygmatów, ponieważ są bolesne. W tamtych czasach całowanie kapłana w rękę nie było niczym nadzwyczajnym. Zwyczaj ten był powszechny na południu Włoch i w ten sposób okazywano szacunek dłoniom, które podają ludziom Jezusa i ich rozgrzeszają, stała bowiem za tym cześć nie dla człowieka, ale dla jego funkcji kapłańskiej.

Reklama

Kiedy dotarliśmy do klasztoru w San Giovanni Rotondo, kazano nam czekać w starej zakrystii, przez którą Ojciec Pio miał przechodzić po zakończeniu Eucharystii. Jako kandydaci do zakonu byliśmy ubrani w habity. Pouczono nas, aby trzymać ręce przy sobie i ich nie wyciągać. Wtedy drzwi się otwarły i wśród wielkiego poruszenia pojawił się w nich Ojciec Pio. Mimo że staliśmy w tłumie, on zatrzymał się przy nas. Uczniów było około pięćdziesięciu, ale on każdemu podał rękę i chwilę porozmawiał. Potem zapytał: „Skąd jesteście?”. „Z Pietrelciny” – odpowiedzieliśmy. Wtedy on zaczął dopytywać: „A gdzie to jest?”. Byliśmy zaskoczeni tym, że nie wie, gdzie znajduje się Pietrelcina, ponieważ właśnie stamtąd pochodził... Nie czekał jednak na odpowiedź, uśmiechnął się tylko, a jego oczy zrobiły się szklane. Zawsze się wzruszał, kiedy przybył ktoś z jego rodzinnej miejscowości, przecież znał tam każdy kamień.

Czy następne spotkania ze słynnym Stygmatykiem pamięta Ojciec równie dobrze?

Po przyjęciu święceń kapłańskich zostałem przydzielony do klasztoru w San Giovanni Rotondo, jednak po niedługim czasie skierowano mnie do Monachium na naukę języka niemieckiego. Zdziwiłem się, ale wyjaśniono mi, że będzie to potrzebne, aby być tłumaczem dla przybyszów z Niemiec czy Szwajcarii odwiedzających Ojca Pio. Przed wyjazdem poprosiłem go o błogosławieństwo, które pozostało przy mnie do dzisiaj.

Spowiadał się Ojciec u Ojca Pio?

Tak, niejeden raz. Był spowiednikiem konkretnym i zatroskanym o duszę człowieka. Najmocniej przeżyłem pierwszą spowiedź u niego, ponieważ po udzieleniu rozgrzeszenia poprosił mnie, żebym ja zaraz potem wyspowiadał jego. Miałem opory przed tym, żeby słuchać spowiedzi świętego człowieka. Z wrażenia zapomniałem formuły rozgrzeszenia. Wtedy Ojciec Pio widząc, że nie potrafię wypowiedzieć słowa, pomógł mi dokończyć posługę. Było to niesamowite przeżycie!

Reklama

Potem dowiedziałem się, że Ojciec Pio często po wyspowiadaniu kapłana prosił go o to samo dla siebie. Kiedy więc szedłem kolejne razy do niego do spowiedzi, modliłem się: „Boże, spraw, aby był przede mną kapłan, który wyspowiadał już Ojca Pio”. A on potrafił spowiadać się nawet codziennie. Potwierdził mi to o. Alessio Parente, który był jego spowiednikiem. Kiedy zdziwiłem się, że święty człowiek chodzi tak często do spowiedzi, on wytłumaczył mi to w następujący sposób: „Widzisz, święci są blisko Boga, który jest jak wielka światłość. Ta bliskość sprawia, że dostrzegają swoje najmniejsze niedoskonałości, z czego nie zdaje sobie sprawy zwykły człowiek. Na tym polega piękno duszy Bożej”.

Czy był Ojciec przy śmierci Ojca Pio?

Tak, byłem wtedy w klasztorze i razem z innymi przeżywałem jego odejście do Boga.

Zawsze był Ojciec przekonany o świętości Ojca Pio?

Oczywiście! Dla mnie niezmiennie był człowiekiem wielkiego ducha i prawdziwej świętości.

Dlatego bardzo cierpiałem, gdy słyszałem, jak niektórzy źle o nim mówią, nawet po jego śmierci, np. wątpiąc w prawdziwość stygmatów. Byłem ich zachowaniem oburzony. Starsi bracia mnie uspokajali, że droga Ojca Pio za życia była trudna i nie musi się wcale zmienić po jego śmierci. Przecież on sam podczas medytacji męki Zbawiciela pytał: „Jak mogę Ci pomóc, Panie?”. Po którymś pytaniu usłyszał wewnętrzny głos: „Weź udział w mojej męce”. Bóg potraktował poważnie jego oddanie i był w tym konsekwentny.

Wielką pociechę sprawiło mi w tym trudnym czasie kazanie, które pewien jezuita wygłosił w pierwszą rocznicę śmierci Ojca Pio. Pamiętam je do dziś. Powiedział: Ojciec Pio podarował Jezusowi swój czek życia wystawiony in blanco. Ponieważ gotów był zapłacić każdą cenę, Zbawiciel mógł go wypełnić wedle swej woli. Ojciec Pio zapowiedział to już na obrazku prymicyjnym: „Jezu, tchnienie mego życia, oto drżący unoszę Cię do góry w misterium miłości. Obym wraz z Tobą był dla świata Drogą, Prawdą i Życiem, a dla Ciebie świętym kapłanem, doskonałą ofiarą”.

Reklama

Pamiętam, jak podczas przygotowań do rocznicy 50-lecia stygmatów Ojca Pio on – już wtedy bardzo chory – zapytał: „Skąd pomysł na taki jubileusz? Dlaczego ukryliście pozostałe osiem lat?”. Wtedy głupio nam się zrobiło, bo przecież stygmaty niewidzialne Ojciec Pio nosił od 1910 roku, a więc przez pięćdziesiąt osiem lat. Na jego prośbę Jezus zostawił cierpienie, ale cofnął znaki zewnętrzne, ponieważ były powodem wstydu i zamieszania.

Na co dzień zaś świętość Ojca Pio wyrażała się w prostych gestach. Kiedy po skończonej pracy zbieraliśmy się w salce rekreacyjnej, aby odpocząć, porozmawiać czy też obejrzeć telewizję, on zaglądał do niej i mówił: „Odpocznijcie, bracia, ja idę pomodlić się za was”.

Co szczególnie uderzyło Ojca w osobowości Ojca Pio?

Jego wielka miłość do Kościoła i braci. Doznając przykrości, odpowiadał tak, jak tylko wielki święty potrafi. Miał dla nas czas, nawet kiedy był bardzo zmęczony.

Czy po śmierci Ojca Pio doświadczył Ojciec w szczególny sposób jego obecności?

Jego błogosławieństwo towarzyszy mi przez całe życie. Nie widziałem cudownych znaków Ojca Pio, ale słyszałem wiele świadectw ludzi, którym pomógł. Najczęściej opowiadano mi o przyjściu na świat dzieci wyproszonych przez niego u Boga. Jest ich bardzo dużo. Niektóre rodziły się po długim czasie. Pewni małżonkowie przyszli podziękować za upragnione potomstwo po jedenastu latach.

Reklama

Kiedy pytano mnie, czy śni mi się Ojciec Pio, byłem zdziwiony. Po co miałby to robić, przecież widywałem go na co dzień i z nim rozmawiałem, spożywałem posiłki... po prostu z nim żyłem. Przebywałem w jego bliskości przez wiele lat, potem pracowałem w redakcji „Voce di Padre Pio”, szerząc jego duchowość i nieustannie czerpiąc dla siebie wiele od tej pięknej i świętej duszy. Zrozumiałem wówczas, co znaczy dać się Bogu prowadzić i ofiarowywać Mu każdy dzień. Obecnie jestem przywiązany do wózka inwalidzkiego, ale cóż to jest w porównaniu do cierpień, których doświadczał nasz Święty?...

Dziękuję Ojcu Pio za jego obecność, bo dzięki niemu mogłem w San Giovanni Rotondo spotkać wielu wspaniałych i bożych ludzi. Poznałem też kilku świętych oficjalnie wyniesionych na ołtarze. Jednym z nich był Jan Paweł II, któremu towarzyszyłem w 1987 roku podczas jego pielgrzymki do grobu Ojca Pio. Podał mi Eucharystię i pobłogosławił różańce, które rozdawałem znajomym i pielgrzymom. Inną wielką świętą, która odwiedziła San Giovanni Rotondo, była Matka Teresa z Kalkuty. Gdy ją zobaczyłem, pomyślałem: „Boże, jaka ona malutka, a tak wielka duchem, przecież zna ją cały świat!”. Pamiętam, że bardzo chciała usiąść w starym refektarzu na miejscu zajmowanym niegdyś przez Ojca Pio. Podaliśmy jej obfity posiłek, a ona napiła się tylko herbaty i powiedziała: „Dosyć!”.

To prawda, że święci są ciągle żywi i przebywają blisko nas, jeśli tego pragniemy.

Święci to zwyczajni i prości ludzie. W ich towarzystwie człowiek wzrasta, nie czując dystansu. Są wielcy, ale ich wielkość nie krępuje. Kochamy ich, ponieważ zanurzeni są w ogromie miłości Boga, która ich przepełnia i udziela się innym. Cudownie jest przebywać w ich towarzystwie, gdyż człowiek ciągle się od nich uczy tego, co najbardziej wartościowe i szlachetne.

Materiał pochodzi z "Głosu o. Pio"

2023-08-10 20:48

Oceń: +21 -4

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Czy będę gotów stawiać stopy swe na skale w ślady zostawione przez Jezusa?

„Spadł deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom” – jakże często w naszym życiu przeżywamy podobne przeciwności! Czasu trudu, zmagania jest zwykle więcej niż spokoju i radości. Co robić, aby móc przetrwać trudny czas? Budować na skale!

Kto zdecydowałby się, aby budować na piasku? Intuicyjnie wszyscy wiemy, że dom zbudowany w ten sposób będzie niestabilny, jest zagrożony. W praktyce jednak, w życiu duchowym, wielu postępuje w taki właśnie sposób, a może i my czasem… Słuchamy, a nie wypełniamy, mówimy, a nie potwierdzamy słowa życiem. Łatwo zgadzamy się na wewnętrzną niespójność, nieszczerość, zafałszowanie… Tyle fałszu nas zewsząd otacza; Jezus chce jednak, abyśmy nie patrzyli na innych, ale we własne serce i na własne życie, i abyśmy, budując na skale Jego słowa, ostali się w dzień próby.
CZYTAJ DALEJ

Abp Przybylski podczas ingresu: śląski lud wciąż potrzebuje Jezusa

2025-10-04 12:33

[ TEMATY ]

archidiecezja katowicka

abp Andrzej Przybylski

Karol Porwich/Niedziela

Abp Andrzej Przybylski

Abp Andrzej Przybylski

Arcybiskup Andrzej Przybylski podczas swojego ingresu do katowickiej katedry wyraził nadzieję, że sobotnia uroczystość będzie nie tylko wprowadzeniem nowego biskupa, ale wejściem wszystkich do wnętrza Kościoła Chrystusowego.

Podziel się cytatem Zobacz zdjęcia: Ingres abp. Andrzeja Przybylskiego do katedry Chrystusa Króla w Katowicach - Chciałbym was dzisiaj poprosić, aby ten ingres nie był tylko moim ingresem, nowego biskupa do katowickiej katedry, ale żeby był naszym wspólnym ingresem, odnowionym wejściem nas wszystkich do wnętrza Kościoła Chrystusowego. Bo nie wystarczy, żeby sam pasterz wszedł do świątyni. On tam wchodzi po to, żeby ze sobą wprowadzić całą owczarnię – zdrowe i pobożne owieczki i te zagubione, poranione i zbuntowane, te odnalezione na peryferiach i błądzące jeszcze pośród zawirowań tego świata – powiedział nowy metropolita.
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV zachęca do odnowienia żaru powołania misyjnego

2025-10-05 12:01

[ TEMATY ]

Leon XIV

Vatican Media

Papież: zawsze na pierwszym miejscu musi być ludzka godność! Cały Kościół jest misyjny i stanowi jeden wielki lud zmierzający w stronę Królestwa Bożego. Dzisiaj przypominają nam o tym nasi bracia i siostry misjonarze oraz migranci. Nikt jednak nie powinien być zmuszany do wyjazdu, wykorzystywany ani gnębiony ze względu na to, że jest potrzebującym lub cudzoziemcem! - wskazał Leon XIV podczas rozważania przed modlitwą Anioł Pański.

Papież zachęcił, aby w październiku, „kontemplując wraz z Maryją tajemnice Chrystusa Zbawiciela”, zintensyfikować modlitwę o pokój; „modlitwę, która staje się konkretną solidarnością z ludnością dotkniętą wojną”. Leon XIV podziękował szczególnie „wszystkim dzieciom na całym świecie, które włączyły się w modlitwę różańcową w tej intencji”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję