Reklama

Niedźwiedź Wojtek żołnierz Armii Andersa

W ostatnich tygodniach przypomniano w mediach mało znaną historię o brunatnym misiu, czworonożnym przyjacielu polskich żołnierzy, z którymi podczas II wojny światowej przemierzał szlak bojowy

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Samotnie błąkający się w podgórskich okolicach kilkumiesięczny niedźwiadek, któremu podobno myśliwi zastrzelili matkę, w 1942 r. został znaleziony w pobliżu perskiego Hamadanu przez miejscowego chłopca i odsprzedany stacjonującym tam Polakom.

Na szlaku bojowym

Przebył z żołnierzami daleką drogę z Iranu, wędrując przez Irak, Syrię, Palestynę i Egipt do Włoch. Brał udział w bitwie pod Monte Cassino, gdzie m.in. pomagał nosić ciężkie skrzynie z amunicją, potrzebnym sprzętem i żywnością. Imię „Wojtek” wybrali dlatego, że - jak dowodzili - oznaczało w dawnych czasach „szczęśliwego żołnierza” lub „szczęśliwego wojownika”. Czynnie towarzyszył swym opiekunom w bitwie pod Ankoną i Bolonią. Oficjalnie wpisany do 22. Kompanii Zaopatrywania Artylerii w 2. Korpusie Armii Andersa, otrzymał od generała numer służbowy, stopień kaprala, kartki na żywność i papierosy. Te, zapalone, najczęściej zjadał, trzymając je w pysku, aż ogień wygaśnie; prosto z butelki wypijał piwo, z wyjątkowym apetytem konsumował słodycze. Czasem, niepilnowany, podbierał z magazynu miód, soki i dżemy. Przekupniom na plaży wyjadał arbuzy i kawony. Na ogół jednak, karny i posłuszny, odbywał z oddziałem wyznaczone marsze, wielogodzinne nocne warty, pilnował sprzętu, z upodobaniem jeździł w szoferce, pomrukując z zadowolenia. Samym swoim wyglądem budził ogólny respekt. Chętnie chodził na dwóch łapach, wbiegał do wody, gdzie pływał samodzielnie lub na dętce, wywołując przestrach zaskoczonego otoczenia. Mimo szybko osiągniętej wagi 200 kg i 2 m wzrostu był całkowicie niegroźny i łagodny. Na odpowiednią komendę razem z innymi wykonywał żądane polecenia, np. stawał na baczność i robił „na prawo patrz”. Tańczył mazurki, lubił się boksować i baraszkował z żołnierzami, czasem nawet z czterema jednocześnie. Mając jakby świadomość swojej siły, obchodził się z nimi delikatnie, aby żadnego zbyt mocno nie przycisnąć. Chował przezornie pazury, wyraźnie oszczędzając uczestników ulubionej zabawy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Powojenne losy Wojtka

Po wojnie macierzysta formacja Wojtka została przeniesiona do Szkocji. Demobilizacja zmusiła żołnierzy, by podjęli samodzielne życie; niektórzy wybrali studia, osiedlili się w różnych krajach, nieliczni tylko powrócili do Polski. Pod koniec 1947 r. z konieczności i z wielkim żalem oddano Wojtka do zoo w Edynburgu. Miał tam dobrą opiekę, lecz nie miał wolności i żył na wydzielonym terenie. Odwiedzający go dawni towarzysze broni wchodzili niekiedy za ogrodzenie, a niektórzy mieli własny klucz od bramki. Zwykle ich poznawał, obejmując i serdecznie witając. Setki ludzi przybywały go oglądać, co opiekunom przynosiło dochód. Ale Wojtek był smutny. Zawsze reagował na dźwięk polskiej mowy: ożywiał się i blisko podchodził do miejsca, skąd ona dobiegała. Skończył życie w grudniu 1963 r., mając 22 lata.

Książki i filmy o Wojtku

Historię niezwykłego misia upowszechniła Telewizja Polska kilkakrotnie emitowanym filmem „Wojtek, niedźwiedź, który poszedł na wojnę”.
Wcześniej ukazały się zajmujące książki, np. „Wojtek z Armii Andersa” Maryny Miklaszewskiej (Fronda 2007), „Dziadek i niedźwiadek” Łukasza Wierzbickiego (2009) czy „Niedźwiedź Wojtek. Niezwykły żołnierz Armii Andersa” Aileen Orr (2010).
Pięknie wydana, z licznymi ilustracjami i pod honorowym patronatem pani Ireny Anders, książka Wierzbickiego - podróżnika, miłośnika zwierząt, autora opowieści o Czarnym Lądzie - jest przeznaczona dla dzieci i młodzieży. Ciekawa i wzruszająca, niekiedy pełna humoru, ukazuje trudne wojenne losy oraz patriotyzm polskich żołnierzy. Uczy też właściwego stosunku do zwierząt, które serdecznie traktowane, zatracają wrodzoną agresję, starając się człowiekowi odwdzięczyć.
Napisana po angielsku i przetłumaczona na język polski książka Aileen Orr, szkockiej przyjaciółki Polaków, opowiada o spotkaniu z misiem autorki jako 8-letniej wówczas dziewczynki i jej zauroczeniu niecodziennym kompanem żołnierzy. Pamięta jego osobliwe pomysły, psoty i nieposkromione łakomstwo (dziennie potrafił zjeść 300 jabłek). Wychowywany wśród ludzi, często postępował tak jak oni. Lubił pływanie, kąpiel, szczotkowanie futra, zabawy z dziećmi, gonitwy z dalmatyńczykiem Chipsem i zadziorne starcia z niesforną małpką Kaśką. Łajany za wybryki, potrafił udawać, że płacze, zakrywał przednimi łapami oczy, pokazując, jak bardzo się wstydzi, po czym zerkał przebiegle, czy gniew opiekuna minął. Kładł się wtedy na plecach dla okazania swej uległości, dopóki nie uzyskał przebaczenia. Żołnierze nazywali go pocieszycielem i „nadzieją na czterech łapach” - był dla nich nie tylko maskotką, lecz także wiernym towarzyszem i podporą psychiczną pośród tragicznych wojennych doświadczeń. Miał wyjątkową intuicję. Gdy przywożono pocztę, potrafił wyczuć nastroje otrzymujących smutne wiadomości żołnierzy; siadał wtedy przy czytających listy, by wspierać ich swoją bliskością.
Pamiętając dziecięce oczarowanie misiem, Aileen Orr nie tylko napisała książkę, dołączając do niej jako epilog obszerny esej Neila Aschersona, ukazujący wojenną martyrologię i ogromny wkład Polaków w walkę o wolność Europy, która zawiodła ich zaufanie. Założyła również organizację „Wojtek Memorial Trust”, pozyskując wielu zwolenników zacieśnienia przyjaźni z Polakami. W marcu 2009 r. urządziła w parlamencie szkockim uroczyste przyjęcie, którego gospodarzem był sam przewodniczący tego gremium. Spotkanie wzbogaciła wystawa poświęcona Wojtkowi oraz ekspozycja polskich mundurów wojskowych z okresu wojny. Stowarzyszenie uzyskało ostatnio zezwolenie władz na wzniesienie przed katedrą pw. Najświętszej Maryi Panny w Edynburgu odlanego z brązu trzymetrowego pomnika niedźwiedzia Wojtka z jego głównym opiekunem Piotrem Prendyszem, dłuta artysty rzeźbiarza Alana Herriota. Pani Orr odbywa też intensywne rozmowy w naszym kraju, by replika owego monumentu mogła być usytuowana przed Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.

„Wojtek z Armii Andersa”

Licząca 600 stron, oparta na dokumentach i bogatej bibliografii, książka pt. „Wojtek z Armii Andersa” Maryny Miklaszewskiej przedstawia nie tylko przygody niedźwiedzia Wojtka. Jest prawdziwą skarbnicą wiedzy o udziale Polaków w II wojnie światowej. Podając porażające niekiedy fakty, wobec których nie sposób zachować obojętność, obrazuje odyseję żołnierzy i ich dowódców, okrucieństwo i przewrotność władz sowieckich, sprawę Katynia, poniewierkę sprowadzonych do poziomu niewolników, masowo osadzanych na Wschodzie zesłańców oraz pozbawionych domu i rodziców tysięcy polskich dzieci. Opisuje tworzenie armii, a także wysiłki Andersa i Sikorskiego, aby wyprowadzić z „nieludzkiej ziemi” rzesze skazanych na ponowne więzienie albo śmierć głodową wędrujących tygodniami z łagrów do wojska nędzarzy; by ich ocalić od groźnych epidemii, a z wynędzniałych mężczyzn zrobić wojsko i wziąć udział w walce po stronie aliantów. Książka ukazuje także niepotrzebne, szkodliwe zawiści i zastarzałe podziały ideowe wśród Polaków - niestety, spotykane do dzisiaj - utrudniające wspólne i ważne dla dobra kraju działanie. Zamieszcza również smutne refleksje na temat tragicznej i dotąd niewyjaśnionej śmierci gen. Sikorskiego.
Przedstawione treści podejmują istotne i nie wszystkim znane, lecz godne przemyślenia problemy, z których wyrosła obecna polska rzeczywistość.

2012-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święta Mama

Niedziela Ogólnopolska 17/2019, str. 12-13

[ TEMATY ]

św. Joanna Beretta Molla

Ewa Mika, Św. Joanna Beretta Molla /Archiwum parafii św. Antoniego w Toruniu

Jest przykładem dla matek, że życie dziecka jest darem. Niezależnie od wszystkiego.

Było to 25 lat temu, 24 kwietnia 1994 r., w piękny niedzielny poranek Plac św. Piotra od wczesnych godzin wypełniał się pielgrzymami, którzy pragnęli uczestniczyć w wyjątkowej uroczystości – ogłoszeniu matki rodziny błogosławioną. Wielu nie wiedziało, że wśród nich znajdował się 82-letni wówczas mąż Joanny Beretty Molli. Był skupiony, rozmodlony, wzruszony. Jego serce biło wdzięcznością wobec Boga, a także wobec Ojca Świętego Jana Pawła II. Zresztą często to podkreślał w prywatnej rozmowie. Twierdził, że wieczności mu nie starczy, by dziękować Panu Bogu za tak wspaniałą żonę. To pierwszy mąż w historii Kościoła, który doczekał wyniesienia do chwały ołtarzy swojej ukochanej małżonki. Dołączył do niej 3 kwietnia 2010 r., po 48 latach życia w samotności. Ten czas bez wspaniałej żony, matki ich dzieci, był dla niego okresem bardzo trudnym. Pozostawiona czwórka pociech wymagała od ojca wielkiej mobilizacji. Nauczony przez małżonkę, że w chwilach trudnych trzeba zwracać się do Bożej Opatrzności, czynił to każdego dnia. Wierząc w świętych obcowanie, prosił Joannę, by przychodziła mu z pomocą. Jak twierdził, wszystkie trudne sprawy zawsze się rozwiązywały.

CZYTAJ DALEJ

Prawdziwy cytat "GW"

2024-04-27 17:54

MW

15 kwietnia, a jeszcze wcześniej w wydaniu papierowym “Niedzieli Wrocławskiej” ukazał się artykuł krytykujący pomysły ustaw o liberalizacji aborcji. W artykule została zawarta wypowiedź wrocławskiego lekarza, która po decyzji naszej redakcji, została zacytowana anonimowo.

CZYTAJ DALEJ

Ks. dr hab. Sławomir Zych - zasłużony dla Powiatu Kolbuszowskiego

2024-04-28 22:10

Bartosz Walicki

Zasłużeni dla Powiatu Kolbuszowskiego

Zasłużeni dla Powiatu Kolbuszowskiego

Przyznaje się je osobom fizycznym lub prawnym, a także instytucjom państwowym, jednostkom samorządu terytorialnego oraz organizacjom społecznym i zawodowym, które poprzez swoją działalność zawodową i społeczną przyczyniły się do gospodarczego, kulturalnego i społecznego rozwoju powiatu kolbuszowskiego. Zaznaczyć należy, że wzór odznaki został zaopiniowany przez Komisję Heraldyczną działającą przy Ministrze Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz uzyskał zgodę Prezydenta RP Andrzeja Dudy.

Jednym z wyróżnionych odznaką został kapłan diecezji rzeszowskiej, ks. dr hab. Sławomir Zych, dyrektor Ośrodka Badań nad Polonią i Duszpasterstwem Polonijnym KUL. Po pozytywnym rozpatrzeniu wniosku przez Komisję Odznaki Honorowej Powiatu Kolbuszowskiego postanowienie o przyznaniu odznaki podjął w dniu 27 marca br. Zarząd Powiatu w Kolbuszowej. Razem z ks. S. Zychem uhonorowani zostali: Józef Kardyś, Zbigniew Chmielowiec, Władysław Ortyl, Maciej Szymański, Zbigniew Strzelczyk i Andrzej Jagodziński.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję