Reklama

Zredukowana, ale coraz silniejsza

Niedziela Ogólnopolska 32/2012, str. 14-15

Dominik Różański

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: - Nad Bałtykiem przeleciały niedawno cztery rosyjskie bombowce strategiczne Tu-22M3, do eskorty poderwały się polskie MiG-i. Media nadały temu spory rozgłos. Czy to rzeczywiście niezwykłe i znaczące wydarzenie?

ANDRZEJ WILK: - Niezwykłe o tyle, że rosyjskie bombowce strategiczne latają od pewnego czasu coraz częściej, głównie jednak nad północnym Atlantykiem i północnym Pacyfikiem, irytując głównie Brytyjczyków, Norwegów, Japończyków, Kanadyjczyków... Amerykanie zaciskają zęby i uważają, że nie ma żadnego zagrożenia z tego powodu i jest co najwyżej okazja do ćwiczenia własnych sił powietrznych, które muszą się zawsze poderwać do eskorty rosyjskich samolotów.

- O czym świadczy ten wzrost aktywności rosyjskich sił powietrznych?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Przede wszystkim o tym, że armia rosyjska po prostu ma odpowiednio dużo pieniędzy, żeby intensywnie ćwiczyć.

- Czy można zatem uważać, że armia rosyjska, budowana na historycznych gruzach Armii Czerwonej, staje się coraz bardziej realną siłą?

- Tak, armia Federacji Rosyjskiej zmienia się dość metodycznie od kilku lat. Jeszcze do drugiej wojny w Czeczenii (1999 - 2000) przystępowała w stanie kompletnego rozkładu, a mimo to jakoś sobie wtedy poradziła. Z pewnością ta wojna była dla rosyjskiej armii momentem zwrotnym, choć już po pierwszej wojnie czeczeńskiej (1994-96) pojawiały się refleksje, że w armii coś należy radykalnie zmienić.

- Wcześniej o tym wcale nie myślano?

- Myślenie o reformie armii rosyjskiej i pierwsze do niej podejście pojawiło się w drugiej połowie lat 80., jeszcze przed rozpadem Rosji Sowieckiej. Szok rozpadu jednak spowodował, że przez pewien czas nie było zainteresowania tym problemem. Realnie spadały wydatki na armię, a i tak w najgorszym okresie otrzymywała ona 25% zapisanych środków. Ponadto duża część pieniędzy przeciekała z wojska nie wiadomo dokąd... Korupcja wprost rozkwitła!

- Kiedy przyszedł pierwszy poważny impuls do odnowy i odbudowy rosyjskiej armii?

- Bardzo długo nie było wyraźnej motywacji do jakiejkolwiek odnowy. Pojawiła się dopiero po rozszerzeniu NATO i bombardowaniu Jugosławii. Wtedy to Rosja poczuła, że brakuje jej muskułów, które mogłaby naprężyć. Wczesnym latem 1999 r. zrobiono pierwsze wielkie ćwiczenia „Zapad”, w których razem z Białorusinami wystawiono... zaledwie 7 tys. żołnierzy. Do Czeczenii wjeżdżała z trudem „uciułana” zbieranina wojska z całej Rosji... Można powiedzieć, że aż do 2003-04 r. trwało jedynie powstrzymywanie degradacji armii - dofinansowywanie bardziej sprawnych jej elementów, lecz przede wszystkim redukowanie. Zmiany były i nadal są bardzo bolesne społecznie.

- Jaka armia się z nich wyłania?

- Od ok. 2004 r. armia FR liczy już tylko 1,3 mln etatów wojskowych (obecnie ok. 1 mln) i zaczyna poważnie ćwiczyć. Dostaje wtedy pieniądze na pierwsze od przełomu lat 80./90. ćwiczenia z prawdziwego zdarzenia. Już wiadomo, że zmianie ulega styl działania tej armii, że nie będzie już taka liczna, za to bardzo mobilna; ćwiczą już np. przerzucanie jednostek z europejskiej części Rosji (gdzie niezmiennie lokowane są główne siły i najnowocześniejsze jednostki) na Daleki Wschód lub odwrotnie. Szybko przekonano się, że nie ma sensu odbudowywanie armii w modelu sowieckim, po pierwsze z uwagi na różnicę potencjałów pomiędzy Związkiem Sowieckim a Rosją.

- Ale tęsknoty wciąż istnieją...

- Tak i ten rosyjski ból wciąż jest jednym z największych problemów mentalnych w przekształceniach armii. Armie masowe z poboru stają się we współczesnym świecie przeżytkiem, wraca model armii zawodowych w stylu średniowiecznych armii rycerskich, w których obowiązuje coraz bardziej specjalistyczne i droższe uzbrojenie, coraz dłuższe szkolenia. Rosjanom chyba najtrudniej było się z tym pogodzić i jednak ciągle zaznaczają, że całkowicie od poboru nie odejdą.

- Czy ta bardziej już elitarna współczesna rosyjska armia cieszy się takim samym szacunkiem społecznym jak masowo-ludowa Armia Czerwona, a rosyjskie wojsko jest z siebie dumne?

- Państwo robi wszystko, by tak było. Od stycznia br. podwojono pensje wojskowych. Budowana jest też jakaś karkołomna nowa rosyjska ideologia łącząca tradycje przedrewolucyjne z porewolucyjnymi. Odkurzono szkolnictwo wojskowe starego stylu, powołując szkoły na wzór niegdysiejszych szkół kadetów. W Europie elementy podobnych tradycji w szkolnictwie istnieją jeszcze tylko w Wielkiej Brytanii, ale raczej tylko jako hołd dla monarchicznych tradycji.

- A w Rosji to całkiem realne szkoły janczarów?

- Na to wygląda. Są to bardzo renomowane szkoły, często już niemal na poziomie podstawowym, w których dzieci przechodzą „pranie mózgu”, a potem mają większe szanse na zrobienie kariery w wojsku niż wszyscy inni, bo w międzyczasie zlikwidowano lub zdegradowano większość posowieckich wyższych uczelni wojskowych. Kilkadziesiąt szkół kadeckich na poziomie gimnazjalno-licealnym zapewnia kilka tysięcy młodych janczarów rocznie. W taki to sposób Rosja buduje przyszłe elity na potrzeby struktur siłowych. Buduje dumę armii.

- Odnawiane rosyjskie wojsko chyba po raz pierwszy mogło być z siebie dumne po wojnie w Gruzji. Jakie znaczenie miała ta wojna dla przekształceń armii rosyjskiej?

- W 2008 r. wjeżdżała do Gruzji już całkiem sprawna armia, lepiej wyszkolona, bardzo mobilna. Aby wejść do Czeczenii, przez parę miesięcy zbierano jednostki z całej Rosji, z trudem kompletowano... Do Gruzji weszły niemal z marszu, po odpowiednich ćwiczeniach, już bez kompleksów, z poczuciem pewności, umiejętności i siły. Co prawda jeszcze na tych samych co do Czeczenii czołgach, tyle że naprawionych i wyremontowanych, już zadbanych.

- Wtedy nakłady na armię zaczęły znacząco wzrastać?

- Tak. Od kilku lat wydatki na armię nieustannie realnie rosły o kilka do kilkunastu procent rocznie. A w ostatnim preliminarium budżetowym (budżet jest w Rosji od kilku już lat układany w systemie trzyletnim, co z punktu widzenia wydatków wojskowych jest bardzo uzasadnione) skok wydatków jest bardzo wyraźny - o 25% w 2013 r. - a realnie może okazać się jeszcze większy. Licząc łączne wydatki na armię, w połowie obecnej dekady będzie to ok. 90-100 mld dolarów rocznie, co zapewni pełną realizację - jak się wydaje dość już rozbuchanego - programu przezbrajania w latach 2011-20, w którym zaplanowano wydanie 650 mld dolarów.

- Jaki jest dziś stan przezbrojenia armii rosyjskiej?

- Wybrane jednostki - kilkanaście brygad - są już w całości nowocześnie przezbrojone. Zrezygnowano niemal całkowicie z zakupu „popłuczyn” po Związku Sowieckim, a istniejące jeszcze pozostałości są modernizowane.

- Skąd pochodzi to nowe uzbrojenie? Czy rosyjskie zakłady zbrojeniowe są w stanie sprostać potrzebom modernizującej się armii?

- Relacje między armią a „zbrojeniówką” popsuły się w latach 90., gdy armia przestała chłonąć nowy sprzęt z powodów finansowych. Przemysł zbrojeniowy częściowo podupadł, ale spora jego część przestawiła się na eksport i do dziś ma się całkiem nieźle, a rosyjski przemysł lotniczy jest nawet w czołówce światowej. W 2005 r. armia ponownie stała się ważnym klientem rodzimej „zbrojeniówki”, wchłonęła kilkaset czołgów, kilka tysięcy transporterów opancerzonych, bojowych wozów piechoty, kilkaset samolotów i śmigłowców, a także pierwsze okręty, których budowę rozpoczęto już po rozpadzie Związku Sowieckiego... A apetyty rosyjskiej armii wciąż rosną.

- Na produkty zagraniczne?

- Tak. Od dwóch już lat domaga się tego, co mają Amerykanie, Niemcy, ale... od swoich producentów! Bo Rosja, jak każde liczące się państwo, dba nie tylko o swoją armię, ale także o swój przemysł zbrojeniowy, który jest „matką” wszystkich przemysłów i całej gospodarki.

- Czy jednak w takiej sytuacji, w wyścigu techniczno-wojskowym z Ameryką, Rosja nie jest skazana na permanentną porażkę?

- Przez cały czas stara się uparcie gonić Amerykę, ale wydaje się, że wciąż jest o około 10 lat spóźniona. Jednak w porównaniu z europejską zbrojeniówką - która ciągle ma coś do zaoferowania właśnie Rosji, z czego ta na swój sposób stara się skwapliwie korzystać - rosyjska już wyraźnie foruje się do przodu.

- Wiele ostatnio mówi się o współpracy wojskowej Rosji z Niemcami. Powinniśmy się dziwić, czy raczej niepokoić?

- Na pewno nie dziwić, bo historia lubi się powtarzać... Do bardzo wiążącej współpracy między tymi krajami doszło już w latach 2004-05, gdy miał powstawać europejski system rozpoznania satelitarnego „Helios”, w którym główną rolę mieli grać Francuzi i Niemcy. Gdy ich drogi z jakichś powodów się rozeszły - Niemcy się wycofali i zbudowali własne zgrupowanie satelitów we współpracy z... Rosjanami właśnie. Rosjanie wynieśli niemieckie satelity na orbitę w latach 2006-08.

- To można by uznać za początek powolnej dezintegracji NATO?

- W pewnym sensie tak. Rosja uważa, że NATO, jako relikt zimnej wojny, jest niepotrzebne i w praktyce nie uznaje go jako całości, dążąc tylko do relacji dwustronnych z poszczególnymi członkami - głównie z Niemcami, Francją, z Włochami, zaś Wielką Brytanię uważa za amerykańskiego „szpiega” w Europie, a więc potencjalnego wroga.

- Dziwne może się wydawać to, że spotyka się z tak chętną kooperacją poszczególnych członków Sojuszu Północnoatlantyckiego...

Reklama

- Może dziwne, ale poniekąd oczywiste. W dobie kryzysu każda z zachodnich „zbrojeniówek”, chcąc jakoś przeżyć, na wyścigi oferuje Rosjanom swoje produkty; oddaje im „na przebadanie” egzemplarze najnowocześniejszego sprzętu - czy to będzie włoski czołg kołowy Centauro, czy samochód Iveco, który w rosyjskich zakładach rozebrano na części i na jego wzór zrobiono już swoje... Włosi nie protestują, bo liczą na dalszą kooperację. Niemcy, mimo starań Rosjan, jednak nie dali technologii budowy dla okrętów podwodnych, m.in. nowoczesnego napędu niezależnego od dopływu powietrza, z którym rosyjski przemysł wciąż ma problemy. Jest to naturalne, bo Rosjanie staliby się wówczas ich konkurentami w sprzedaży konwencjonalnych okrętów podwodnych, tak jak coraz bardziej dominujący na tym rynku Francuzi.

- Z polskiego punktu widzenia szczególnie groźne skojarzenia wywołują niemiecko-rosyjskie wojskowe programy szkoleniowe. Na czym one polegają?

- Rosjanie we współpracy z Niemcami budują wielkie, supernowoczesne centrum szkoleniowe, które można określić mianem cyfrowego poligonu; prowadzone są na nim rzeczywiste ćwiczenia, lecz żołnierze wraz z uzbrojeniem są dokładnie „oczipowani” i obserwowani w czasie rzeczywistym na ekranach komputerów. Nastąpiło już nawet pewne przyspieszenie tych ćwiczeń; planowano je dopiero na rok 2014, a okazuje się, że już w tym roku w czerwcu i lipcu ćwiczyła cała brygada...

- Czy można dziś już dokładnie zdefiniować cel przeobrażeń i odbudowy armii rosyjskiej?

- Tu wszystko zależy od racji politycznych. Nie każde państwo dysponujące naprawdę niezłym potencjałem musi go używać. W czasie zimnej wojny przez kilkadziesiąt lat mieliśmy nagromadzenie uzbrojenia, a w Europie panowała równowaga strachu, taka obawa przed wzajemnym zniszczeniem, że tego nie użyto.

- Czy uzasadnione są spekulacje, że w połowie obecnej dekady rosyjska obecność militarna stanie się poważnym problemem, zwłaszcza dla państw bałtyckich i dla Polski?

- Tego można się spodziewać dlatego, że dobiegnie końca większość głównych procesów modernizacyjnych armii rosyjskiej. Ta armia, zakładając, że coś się po drodze nie zawali, będzie już wtedy dysponowała wielkimi możliwościami.

- A może się coś zawalić?

- Wziąwszy pod uwagę to, że potęga Rosji opiera się na gazie i ropie, jedynie gwałtowny i długotrwały spadek cen tych kopalin może doprowadzić do jakiegoś załamania. Wprawdzie Rosjanie się do tego przygotowują, gromadząc odpowiednie rezerwy walutowo-złotowe (mają trzecie co do wielkości rezerwy na świecie), jednak wystarczą one tylko na przejście kryzysu średniej długości.

- Jeśli jednak doszłoby do dłuższego kryzysu, wieloletniego spadku cen ropy i gazu, to armia rosyjska stanie się mniej groźna?

- Wprost przeciwnie. Wtedy właśnie można się najbardziej obawiać, że ta armia - która już dziś osiągnęła stosownie duży potencjał - zostanie wykorzystana, zaangażowana zewnętrznie, aby odwrócić uwagę od problemów wewnętrznych. Wtedy można się spodziewać np. zbrojnych zatargów na obszarze Wspólnoty Niepodległych Państw. Takie może być pokłosie obecnego doinwestowywania rosyjskiej armii.

- Powinniśmy się zatem już dziś bać rosyjskich czołgów?

- Wszystko zależy od polityki. Może komuś u nas wpadnie do głowy, że założymy nowy układ warszawski... Można też liczyć na to, że Rosjanie są dziś bardziej cywilizowani niż kilkadziesiąt lat temu... No i też na to, że każdemu, także Rosjanom, może się noga powinąć.

* * *

Andrzej Wilk specjalista ds. wojskowych aspektów bezpieczeństwa międzynarodowego Ośrodka Studiów Wschodnich

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Francja: siedmiu biskupów pielgrzymuje w intencji powołań

2024-04-29 17:49

[ TEMATY ]

episkopat

Francja

Episkopat Flickr

Biskupi siedmiu francuskich diecezji należących do metropolii Reims rozpoczęli dziś pięciodniową pieszą pielgrzymkę w intencji powołań. Każdy z nich przemierzy terytorium własnej diecezji. W sobotę wszyscy spotkają się w Reims na metropolitalnym dniu powołań.

Biskupi wyszli z różnych miejsc. Abp Éric de Moulins-Beaufort, który jest metropolitą Reims a zarazem przewodniczącym Episkopatu Francji, rozpoczął pielgrzymowanie na granicy z Belgią. Po drodze zatrzyma się u klarysek i karmelitanek, a także w sanktuarium maryjnym w Neuvizy. Liczy, że na trasie pielgrzymki dołączą do niego wierni z poszczególnych parafii. W ten sposób pielgrzymka będzie też okazją dla biskupów, aby spotkać się z mieszkańcami ich diecezji - tłumaczy Bénédicte Cousin, rzecznik archidiecezji Reims. Jednakże głównym celem tej bezprecedensowej inicjatywy jest uwrażliwienie wszystkich wiernych na modlitwę o nowych kapłanów.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

[ TEMATY ]

św. Katarzyna Sieneńska

Giovanni Battista Tiepolo

Św. Katarzyna ze Sieny

Św. Katarzyna ze Sieny

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Maryjo, przyprowadź młodych

Mam nadzieję, że owocem peregrynacji będzie większa frekwencja młodych na Mszach św. w kościele – mówi Niedzieli ks. Mieczysław Papiernik, proboszcz parafii św. Wojciecha w Kowalach-Ganie.

Obraz Matki Bożej Częstochowskiej przybył do parafii w niedzielę 28 kwietnia po południu. Przyjazd poprzedziła modlitwa różańcowa i śpiew pieśni maryjnych. Ikona została przywieziona z parafii św. Leonarda w Wierzbiu, w asyście wozu strażackiego.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję