Urodził się w Krakowie, tam spędził pierwsze lata dzieciństwa. Gdy miał kilka lat, jego rodzina przeniosła się do Kielc. Ojciec - wojskowy znalazł tutaj pracę. To była ich ostatnia przeprowadzka, tu zapuścili korzenie.
Świadectwo ojca było ważne
Mimo że ojciec był oficerem Wojska Polskiego, a czasy były komunistyczne, był osobą wierzącą. Nie bał się szykan i nie wstydził się swojej wiary. Dzieci jego postawę dobrze zapamiętały - wiary nie należy się wstydzić. Całą rodziną chodzili do kościoła. Tato był dumny, gdy najstarszy syn Marek został ministrantem oraz gdy w jego ślady poszedł drugi syn Roman. Chłopcy służyli przy ołtarzu w kościele św. Wojciecha w najstarszej kieleckiej parafii. Rodzice trójce swoich dzieci wpajali zasady żywej wiary. Wiara stała się też fundamentem, na którym mogli budować swoje dorosłe życie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wspólnota na drodze życia
Reklama
Marek bardzo dobrze czuł się w kościele, stał się on dla niego drugim domem. Pamięta tamten czas i opiekuna ministrantów ks. Ligorowskiego, który dla nich organizował wycieczki za miasto. To były prawdziwe wyprawy. Później jako młodzieniec, gdy uczęszczał do szkoły średniej, mocno włączył się w życie swojej parafii, nie tylko jako ministrant, ale również jako członek młodzieżowej grupy. Spotykali się, modlili i pracowali, a przede wszystkim formowali swoje charaktery pod okiem i kierunkiem ks. Daniela Jarosińskiego. Do nich należała oprawa liturgii Mszy św. i uroczystości kościelnych. Przygotowywali oprawę liturgiczną, śpiewy na Boże Narodzenie czy Święta Wielkanocne. Młodzi ludzie należący do grupy mieli takie same poglądy na życie, wspólne tematy i wspólny cel. Byli u siebie, rozumieli się doskonale, wiedzieli, co w życiu jest najważniejsze. W grupie ks. Daniela zawiązywały się przyjaźnie na całe życie. Dyskutowali o wszystkim, o wierze, Biblii, przygotowywali śpiewy, niedzielne czytania. Uczestniczyli w przygotowaniach misteriów związanych z czasem liturgicznym. Autorem tych przedsięwzięć był Marek Tercz, a duchowym kierownikiem ks. Daniel Jarosiński. Tutaj właśnie Marek poznał Teresę - swoją żonę. Ich ślub odbył się w kościele św. Wojciecha. Eucharystii przewodniczył ks. Daniel Jarosiński, a przyjaciele z grupy zajęli się oprawą liturgiczną. Świadkami na ślubie byli członkowie ich wspólnoty: Ewa Wrońska i znany dzisiaj muzyk Marek Tercz. Gdy urodził się syn, imię wybrali wspólnie. Daniel miał im przez całe życie przypominać tamten wspaniały czas i ich przewodnika duchowego ks. Jarosińskiego. Po ślubie nadal utrzymywali kontakt ze swoją grupą, w miarę możliwości uczestniczyli w jej zajęciach, ale z czasem, gdy urodził się syn, przybyło nowych obowiązków. Członkowie grupy zakładali rodziny, zmieniali miejsce zamieszkania, następowała „wymiana pokoleń”, na ich miejsce przychodzili młodsi. Jednak mimo upływu lat, nie zapomnieli o dawnych przyjaźniach, spotykają się z okazji imienin, rocznic czy jubileuszy. Ostatnio wspólnie świętowali 50-lecie kapłaństwa ks. Daniela Jarosińskiego. Ożyły dawne wspomnienia.
- Ta grupa odcisnęła w naszych sercach piętno, znak na całe życie. Ukierunkowała nasze myślenie, nasze postrzeganie świata, Boga i drugiego człowieka - wspomina.
Marek na długi czas związał się zawodowo z Biurem Projektów Budownictwa Wiejskiego. Po latach, w 1997 r., rozpoczął własną działalność, projektuje instalacje elektryczne, oświetlenia wnętrz i sieci energetyczne.
Poradnictwo Rodzinne
Po „odejściu ze wspólnoty” Marek z żoną szukał swojego miejsca w Kościele. Brakowało im żywego kontaktu z Kościołem, chcieli coś wspólnie robić. Okazja nadarzyła się w połowie lat 80. ubiegłego wieku. Wtedy otrzymali propozycję pracy w poradnictwie rodzinnym. Namówiła ich Anna Bogucka, ówczesna diecezjalna doradczyni życia rodzinnego. To była poważna propozycja i bardzo duża odpowiedzialność. Byli trochę zaskoczeni i długo się namyślali, ta sfera życia małżeńskiego jest bardzo ważna, i aby komuś doradzać, trzeba mieć odpowiednie kwalifikacje. Postanowili, że podejmą się tego obowiązku pod kierownictwem ks. prof. Jana Śledzianowskiego. Przeszli podstawowe szkolenie i rozpoczęli pracę w parafii św. Józefa w Kielcach. Przyjął ich bardzo serdecznie śp. ks. Jan Kudelski - ówczesny proboszcz, budowniczy kościoła. Był bardzo zadowolony, że będzie miał małżonków w poradnictwie rodzinnym - jako jedynych w całej diecezji.
Z pomocą i wiedzą dla narzeczonych i małżonków
Reklama
Episkopat nałożył na narzeczonych, przygotowujących się do małżeństwa, obowiązek uczestniczenia w spotkaniach uczących młodych ludzi metody naturalnego planowania rodziny. To było ich główne zadanie. Jednak przez te wszystkie lata zgłaszali się do nich nie tylko narzeczeni, ale także małżonkowie z wieloletnim stażem. Rozmawiali o swoich problemach i szukali pomocy i wsparcia. Zdarzało się im rozwiązywać problemy trudne, wynikające z różnych doświadczeń małżonków i narzeczonych. Aż trudno uwierzyć, z jakimi życiowymi problemami zgłaszali się i zgłaszają do nich małżonkowie i narzeczeni. Jednym z poważniejszych problemów jest ingerencja rodziców w życie młodych ludzi, którzy nie akceptują faktu, iż ich dzieci założyły własną rodzinę i powinni swoje problemy i radości przeżywać razem. Często nadopiekuńcze mamy wkraczają w związki małżeńskie, co powoduje konflikty, a nawet ich rozpad. Incydentalnie zdarzały się sytuacje trudne, częściej narzeczeni pobłażliwie traktujących sprawy prokreacji. Co ciekawe, jednymi z najbardziej uciążliwych były osoby wywodzące się z różnych ruchów kościelnych, pewne siebie i posiadanych wiadomości. Najtrudniej pracowało się z nauczycielami i ze średnim personelem medycznym, najłatwiej z lekarzami. Pan Marek uśmiecha się: obecnie trzon poradnictwa rodzinnego stanowią właśnie - nauczyciele i pielęgniarki. Zdecydowana jednak większość narzeczonych to ludzie otwarci, chętni do poznawania wiedzy w zakresie metod naturalnego planowania rodziny.
- Zawsze cieszyliśmy się wielką życzliwością śp. ks. Jana Kudelskiego, podobne zresztą relacje układają się z obecnym proboszczem ks. Janem Iłczykiem. Należy sobie życzyć, aby wszyscy pracownicy cieszyli się tak dobrą współpracą, jaką my mieliśmy i mamy - podkreśla Marek.
Instruktorzy NPR
Reklama
W 1990 r., po kilku latach pracy w parafialnej poradni, ks. prof. Jan Śledzianowski i Anna Bogucka zaproponowali im współpracę w Diecezjalnym Poradnictwie Rodzinnym. Przyjęli tę propozycję i do dziś pracują także w Diecezjalnym Poradnictwie Rodzinnym, pełniąc funkcję instruktorów w zakresie NPR. Należą do grona 5 osób w diecezji posiadających dyplomy nauczycieli NPR. Szkolą nowych pracowników poradnictwa rodzinnego oraz prowadzą zajęcia, dla już pracujących doradców. Dla potrzeb dydaktycznych Marek wspólnie z żoną opracowali książkę prowadzenia spotkań w poradnictwie rodzinnym dla narzeczonych. Ta publikacja, której opracowanie zajęło prawie rok, jest skierowana wyłącznie do pracowników poradnictwa. Jest to jedyna tego typu pozycja w Polsce, która stanowi doskonały materiał dla poradnictwa rodzinnego w zakresie pracy w parafii i prowadzenia spotkań z narzeczonymi. Poradnik został bardzo dobrze przyjęty w kraju, a nawet wykorzystywany jest przez Polonię za granicą. Opracowali także zeszyt ćwiczeń dla narzeczonych i dla małżonków, w celu nabycia umiejętności w zakresie metody polskiej naturalnego planowania rodziny. Współpracują z Diecezjalnym Duszpasterzem Rodzin ks. Mariuszem Rakiem i diecezjalną doradczynią życia rodzinnego p. Barbarą Piłką. Przygotowują szkolenia, materiały, szukają świeżych publikacji, broszur, aby być na czasie. Ich praca została doceniona przez bp. Kazimierza Ryczana. Po 25 latach pracy na spotkaniu w Skorzeszycach otrzymali list gratulacyjny oraz podziękowania za lata pracy na rzecz diecezji kieleckiej. W pracy pomaga im wiele osób. Wielkie fachowe wsparcie świadczy dr Leszek Wołowiec - lekarz ginekolog i położnik, na którego mogą zawsze liczyć.
Szczególne spotkania
Reklama
Z racji swojego zawodu Marek Czwartosz brał udział w projektowaniu i budowie domu biskupiego, który podczas pobytu Ojca Świętego Jana Pawła II w Kielcach był jego rezydencją. Architektem był Janusz Wic, a on zajmował się projektowaniem i nadzorem robót elektrycznych. Praca przebiegała szybko, czasu było bardzo mało. Zarządcą budowy z ramienia bp. St. Szymeckiego był ks. Benon Olejnik. - Ks. Benon był zdeterminowany, kierował się wiedzą, stanowczością, ale i dobrocią - wspomina. To były ciężkie czasy. Kończył się ustrój socjalistyczny, odczuwało się powszechne braki, ale życzliwość ludzi, którzy pomagali w budowie, sprawiła, że ze wszystkim zdążyli. Wszystkie materiały budowlane pochodziły z polskich firm. Postępy w budowie doglądał osobiście bp Stanisław Szymecki. - Umiał słuchać ludzi, ale jednocześnie wymagał, ponieważ wiedział, czego chciał. Budowa szła sprawnie i została ukończona tuż przed wizytą Jana Pawła II.
Później była wizyta Ojca Świętego i pamiętna Msza św. w Masłowie. Szczególnie wbiła się w jego pamięć, ponieważ z rąk Jana Pawła II otrzymał Komunię św. To było jego drugie osobiste spotkanie z Papieżem Polakiem. Pierwsze było kilka lat wcześniej w dalekim Watykanie. W 1984 r. zdobył paszport i pojechał na pielgrzymkę do Rzymu zorganizowaną przez parafię św. Wojciecha. W Watykanie na dziedzińcu św. Damazego, gdzie gwardziści szwajcarscy ślubują wierność Papieżowi podczas wstępowania w szeregi gwardii, ich grupa spotkała się z Janem Pawłem II. - Byłem zachwycony, gdy Ojciec Święty podszedł do nas i wyciągną rękę prosto w moim kierunku. Takich chwil się nie zapomina - mówi.
Oświetlenia zabytkowych świątyń i nie tylko
Dla diecezji kieleckiej pracuje nie tylko jako członek Poradnictwa Rodzinnego, ale także jako inżynier instalacji elektrycznych i oświetlenia. Zaprojektował oświetlenie dla ponad trzydziestu kościołów i kaplic w diecezji. Oprócz oświetlenia w bazylice katedralnej, projektował instalację dla kilkunastu zabytkowych kościołów. Oświetlenie kościółka „Na Wodzie” w Ojcowie, kościół w Skale, Nowym Brzesku, Pierzchnicy, Bielinach, Grodzisku, Stopnicy, Podwyższenia Świetego Krzyża w Chęcinach, to tylko kilka przykładów. Projektowanie instalacji w zabytkowych świątyniach wymaga wiele umiejętności i wysiłku. Wszystko odbywa się pod nadzorem władz konserwatorskich. Trzeba spełnić wiele wymogów, dlatego samo projektowanie nowego oświetlenia dla zabytkowych wnętrz trwa kilka miesięcy. Łatwiej jest w nowych kościołach, chociaż projektowanie oświetlenia dla kościoła jest zawsze wyzwaniem. Kościół trzeba rozumieć, czuć jego ducha i sakralność miejsca. Obecnie została ukończona dokumentacja instalacji elektrycznych dla budynku Hospicjum, które powstaje w Kielcach.
- Oprócz budownictwa sakralnego, w inżynierską pracę wpisane są projekty i realizacje z budownictwa komunalnego, takie jak oczyszczalnie ścieków, ujęcia wody, obiekty służby zdrowia (przychodnie, szpitale, apteki). W doświadczeniu są zakłady przemysłowe, budynki mieszkalne i całe osiedla, szkoły, hotele i sklepy. Na przestrzeni już ponad 35 lat pracy uzbierało się tego trochę - opowiada.
Miłości jego życia
Druga miłość - po żonie - to turystyka górska. - Wspólne wycieczki z moją żoną Teresą szlakami w niższe partie gór oraz doliny, to jest coś, co bardzo sobie cenię. Bardziej niż samotne wyprawy wysokogórskie. Razem zeszliśmy Tatry, Karkonosze, Beskidy, no i oczywiście Góry Świętokrzyskie. Dla mnie, już samotnie, pozostały tatrzańskie szczyty i Alpy.
Górskie krajobrazy oszałamiają go swoim urokiem, surowością grani, szumiącym potokiem i lasem w dolinach o niepowtarzalnym zapachu. Jak mówi, każdy krok to nowy horyzont, nowe piękno i zadumanie nad cudownymi dziełami Stwórcy, liczącymi tysiące czy miliony lat. Szuka Boga w przyrodzie, ale także w ludziach, których spotyka i spotkał na swojej życiowej drodze. Wsparciem była i jest jego żona. Wiele zawdzięcza rodzicom, rodzeństwu; bratu Romanowi, siostrze Joannie i wielu kapłanom. Wspólnie cieszą się z rozwijającej się rodziny swojego syna Daniela, który ma już dwóch chłopców. Wkrótce w ich rodzinie pojawi się kolejne dziecko, prawdopodobnie będzie to dziewczynka.
W następnym numerze sylwetka śp. bp. Jana Gurdy