Dziś papieski kaznodzieja skupił się na słowach wypowiedzianych do Marty przed wskrzeszeniem Łazarza: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem”.
Kard. Cantalamessa przyznał, że kiedy on studiował teologię, istniała tendencja, by za Bultmannem rozumieć zmartwychwstanie wyłącznie w sensie egzystencjalnym, jako przebudzenie świadomości. Zapominano przy tym, iż żadne wydarzenie ze starożytności nie zostało poparte tak wieloma relacjami z pierwszej ręki jak zmartwychwstanie Chrystusa, a ono samo stanowi rację bytu samego chrześcijaństwa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
„Obecne zmartwychwstanie - powiedział kard. Cantalamessa - nie zastępuje ostatecznego zmartwychwstania ciała, ale jest jego gwarancją. Nie unieważnia ani nie czyni bezużytecznym powstania Chrystusa z grobu, ale raczej opiera się na nim. Jezus może powiedzieć: «Ja jestem zmartwychwstaniem», ponieważ jest Zmartwychwstałym! Przed Janem to apostoł Paweł potwierdził nierozerwalny związek między wiarą chrześcijańską a rzeczywistym zmartwychwstaniem Chrystusa. Zawsze pomocne i zbawienne jest przypomnienie jego mocnych słów skierowanych do Koryntian: «jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, próżne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara»”.
Reklama
Papieski kaznodzieja zauważył, że aby zrozumieć na czym polega zmartwychwstanie egzystencjalne, najlepiej przyjrzeć się temu, co fizyczne zmartwychwstanie Chrystusa spowodowało w życiu apostołów. Ukazuje to fragment Dziejów Apostolskich, kiedy Piotr i Jan, idąc do świątyni, spotykają przed nią chromego. Kiedy zostaje uzdrowiony w imię Jezusa, wchodzi do świątyni, podskakuje i wychwala Boga. Coś podobnego może się przydarzyć również i nam - powiedział kard. Cantalamessa.
Zbyt często - powiedział kard. Cantalamessa - znajdujemy się duchowo w pozycji chromego na progu świątyni; bezwładni i letni, jakby sparaliżowani w obliczu trudności. Ale oto Boża nadzieja przechodzi obok nas, niesiona Słowem Bożym, i mówi także do nas, jak Piotr powiedział do chromego i jak Jezus powiedział do paralityka: «wstań i chodź!». A my wstajemy i w końcu wchodzimy do serca Kościoła, gotowi podjąć na nowo oraz z radością zadania i obowiązki powierzone nam przez Opatrzność i posłuszeństwo. To są codzienne cuda nadziei. Jest ona rzeczywiście wielkim taumaturgiem, cudotwórcą; stawia na nogi tysiące chromych i duchowych paralityków tysiące razy”.
Kard. Cantalamessa wyjaśniał dalej, że zmartwychwstanie Chrystusa rodzi nadzieję, uczy pokładać ufność w Bogu pomimo wszelkich trudności i przeciwieństw. „Pismo Święte - powiedział kard. Cantalamessa - nieustannie podkreśla tę prawdę, że ucisk nie odbiera nadziei, ale raczej ją zwiększa: «ucisk, pisze Apostoł, wyrabia wytrwałość, a wytrwałość - wypróbowaną cnotę, wypróbowana cnota zaś - nadzieję. A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany» (Rz 5,3-5). Nadzieja potrzebuje ucisku, tak jak płomień potrzebuje wiatru, by go wzmocnić. Ziemskie powody nadziei muszą umierać jeden po drugim, aby mógł pojawić się prawdziwy, niezachwiany powód, którym jest Bóg. (…) Ucisk usuwa wszelkie podpory i prowadzi nas do pokładania nadziei jedynie w Bogu. Prowadzi do tego stanu doskonałości, który polega na nadziei, gdy wydaje się, że nadziei nie ma (Rz 4,18), to znaczy na zachowaniu nadziei poprzez zaufanie słowu raz wypowiedzianemu przez Boga, nawet gdy wszystkie ludzkie powody do nadziei zniknęły. Taka była nadzieja Maryi pod krzyżem i dlatego pobożność chrześcijańska nazywa Ją Mater Spei, Matką Nadziei”.