Reklama

Kościół

Zakonnica i indiańscy górale

Siostra Maria Wacława Witek, od 42 lat jest misjonarką w Peru. Przez dekady była najpierw propagatorką peruwiańskiej katechezy rodzinnej, a potem pomagała biedakom z wiosek w wysokich Andach.

Niedziela Ogólnopolska 3/2021, str. 22-23

[ TEMATY ]

rozmowa

Archiwum prywatne

S. Maria od wielu lat regularnie wspiera duchowo i materialnie mieszkańców wiosek w Andach

S. Maria
od wielu lat
regularnie
wspiera
duchowo
i materialnie
mieszkańców
wiosek
w Andach

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Romana Wysoczańska: Gdzie się zrodziło powołanie Siostry?

S. Maria Wacława Witek: W lubelskiej parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus, która jest patronką misji. To właśnie w tej dynamicznej wspólnocie parafialnej formowało się moje powołanie.

A jakie były początki Siostry misji w Peru?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Zawsze imponowała mi u św. Anieli Merici, założycielki mojego zgromadzenia, jej całkowita uległość Duchowi Świętemu i dar bliskości z ludźmi. Staram się realizować charyzmat urszulański i pracować z rodzinami w Peru. To piękny kraj, ale, niestety, pełen podziałów i kontrastów społecznych. Nasze domy urszulańskie są właśnie takie, jak samo Peru. Mamy jedną szkołę w bogatej dzielnicy, drugą w biednej i dom misyjny w jednej z tych najuboższych, położonej na obrzeżach Limy, skąd pochodzi św. Róża (1586 – 1617). To pierwsza święta Kościoła katolickiego, która urodziła się w Ameryce Południowej. Innym świętym znanym i kochanym przez Peruwiańczyków jest św. Marcin de Porres.

W Polsce z Peru kojarzą się dwa nazwiska franciszkanów, męczenników: o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka, którzy w 1991 r. w Pariacoto zginęli z rąk terrorystów ze Świetlistego Szlaku. Znała ich Siostra?

Reklama

Nie spotkałam się z nimi osobiście, ale miałam łaskę być w parafialnym domu braci 3 tygodnie po ich śmierci. Pamiętam książki na biurku o. Zbigniewa i leżący na podłodze plecak o. Michała ze śpiewnikami. Tamtego tragicznego dnia obaj wrócili z wycieczki z animatorami z katechezy rodzinnej. Po powrocie zdążyli jeszcze odprawić Mszę św., a potem przyszli terroryści. Po stosunkowo krótkim czasie usłyszano wystrzały...

Praca z rodziną i katecheza to główne zajęcia Siostry?

Od początku mojej obecności w Peru, tj. od 1978 r., pracowałam w katechezie rodzinnej. Byłam też nauczycielką w bezpłatnej szkole urszulańskiej im. św Józefa w Limie. Po przejściu na emeryturę pracowałam przez 14 lat wśród ubogiej ludności w Andach, na wysokości od 3300 do 4000 m n.p.m., niosąc im także pomoc materialną, zwłaszcza dzieciom niedożywionym, a przede wszystkim katechizując i przygotowując je do I Komunii św. Wielką radością było dla mnie założenie wspólnoty katechezy rodzinnej wśród moich indiańskich górali. Do dziś ewangelizujemy w ten sposób rodziny, mimo że już od 6 lat nie ma tam urszulanek.

Mimo przejścia na emeryturę Siostra nie przestaje się zajmować katechezą rodzinną, nawet w czasie pandemii. Ta metoda nie jest dobrze znana w Polsce. Na czym ona polega?

Reklama

Ta metoda katechezy zrodziła się w Chile i była odpowiedzią grupy chilijskich katechistów na nauczanie Soboru Watykańskiego II. Oczywiście jest zaakceptowana przez biskupów. Dość szybko niektórzy księża i siostry zakonne przenieśli tę metodę do Limy. W pierwszych latach naszym hasłem było: „Rodzina ewangelizuje rodziny”, które chyba najtrafniej opisuje sens tej metody. Potem biskup towarzyszący temu nowemu procesowi katechizacji doradził, by dodać jedno słowo: „Rodzina ewangelizowana – ewangelizuje rodziny”. Słusznie, bo tylko rodzina, która się opowiedziała za Chrystusem, może dać świadectwo o Nim. Dziś w całym Peru uczestniczy w katechezie kilkadziesiąt tysięcy rodzin, a w samej Limie kilka parafii. Ważna jest też dobrze zorganizowana struktura na szczeblu krajowym i diecezjalnym Kościoła.

Jak konkretnie wygląda ta katechizacja?

Formacja trwa 2 lata. Na początkowym etapie poznajemy Osobę Chrystusa, starając się przyjąć Go za naszego Pana i Zbawcę w kontekście codziennego życia. Ten etap kończy się odnowieniem chrztu, a niekiedy i chrztami niektórych dzieci, a także rodziców. Na drugim etapie pogłębiamy wiedzę o Kościele, doświadczamy jego świętości i tajemnicy. Spotkania odbywają się w małych grupach, co pomaga zrozumieć wspólnotowy wymiar Kościoła. Nauczanie Jana Pawła II pomaga trzymać się dróg nowej ewangelizacji i Słowa Bożego, tak by oświetlały one naszą pracę. Dodam, że dziś w Kościele peruwiańskim doświadczam tego, iż to naprawdę dziś wybiła godzina laikatu.

Świat zmaga się z pandemią. Jak w tych trudnych czasach funkcjonuje Kościół w Peru?

Reklama

W Peru wszystkie kościoły są pozamykane pod rygorem kary za próby zgromadzenia się w świątyni. Nie ma więc możliwości uczestniczenia w Eucharystii, w sakramencie pokuty, także we wspólnotach zakonnych. W niektórych parafiach zauważa się jednak ożywienie sprawami wiary i Kościoła, zwłaszcza u tych, którzy niegdyś uczestniczyli w katechezie. Kościół towarzyszy rodzinom, a kontakt za pomocą mediów z ludźmi przebywającymi w izolacji społecznej pomaga przejść przez ten trudny czas – często utraty pracy, środków do życia, śmierci najbliższych. Na przykład w Pachacutec, gdzie pracujemy, jest 40 dzieci, które straciły w czasie pandemii i ojca, i matkę. Mieszkają one z rodzeństwem, a pomaga im parafia, a dokładniej Caritas. Pomoc Kościoła chilijskiego jest bardzo duża, i nie tylko materialna. Jest znakiem obecności Boga, umacnia wiarę i podtrzymuje nadzieję. Peruwiańczycy czują, że nie są sami, że Bóg o nich nie zapomniał.

Wspomniała Siostra o trudnej sytuacji w Peru z powodu pandemii. Jak Międzynarodowa Wspólnota Sióstr w Limie, w której przebywa Siostra, angażuje się w pomoc dla potrzebujących?

Od początku pandemii pomagamy najuboższym rodzinom w naszych szkołach, pomagamy sąsiadom, czasem także uchodźcom z Wenezueli. Obecnie siostry, w porozumieniu z parafią w ubogiej części Limy, rozdają żywność pochodzącą ze zbiórek żywnościowych. Siostra Barbara, misjonarka, także pochodząca z Lubelszczyzny, kieruje dostarczaniem żywności, a także leków i odzieży. Siostry za zebrane pieniądze kupiły np. dwie ciężarówki ziemniaków od wieśniaków z wysokich Andów. Najpierw rozdawano je potrzebującym, ale ostatnio powstało kilkanaście kuchni wspólnotowych, przygotowujących posiłki z tych ziemniaków i innych produktów, które docierają dzięki Bożej Opatrzności. 

A co ze szkołami?

Rok szkolny w Peru rozpoczyna się w marcu, a kończy przed Bożym Narodzeniem. W tym roku prawie od pierwszych dni szkoły są pozamykane. Nauczanie odbywa się zdalnie, ale wiele dzieci nie uczestniczy w zajęciach szkolnych on-line, bo nie wszystkich rodziców stać na opłacenie internetowego abonamentu. W listopadzie dzieci mogły wychodzić do parku, grać w piłkę. Teraz mogą wyjść na zewnątrz tylko na 30 min w towarzystwie osoby dorosłej.

A my w Polsce narzekamy na obostrzenia...

Czasem nie zastanawiamy się nad tym, że inni mają jeszcze gorzej niż my. Myślę, że Pan Bóg chce, byśmy, jako dzieci jednego Ojca, pamiętali o sobie nawzajem i uczyli się każdego dnia, tego by żyć jak bracia.

S. Maria Wacława Witek
urszulanka Unii Rzymskiej, z pochodzenia lublinianka

2021-01-12 18:42

Oceń: +7 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Strażnicy „przestarzałych wartości”

Niedziela Ogólnopolska 12/2016, str. 36-37

[ TEMATY ]

wywiad

rozmowa

Grzegorz Boguszewski

Edmund Muszyński

Edmund Muszyński

Z Edmundem Muszyńskim i Mirosławem Widlickim o nowym szturmie na PAST-ę i walce o ideały Armii Krajowej rozmawia Wiesława Lewandowska

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Jest Pan, Panie Prezesie, jednym z nielicznych już, niestety, przedstawicieli pokolenia Armii Krajowej... EDMUND MUSZYŃSKI: – Jednym z ostatnich i coraz bardziej bezsilnych, nie tylko z powodu stanu zdrowia. Bardzo martwi mnie stan naszego AK-owskiego środowiska. Choć jest w nim wciąż jeszcze wielu ludzi prawdziwych, doskonale czujących przesłanie Armii Krajowej, to jestem bardzo zniesmaczony postawą tych, którzy od kilku już lat decydują o naszym Światowym Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Tak naprawdę trudno mi powiedzieć, kim są ci ludzie, bo na pewno nie rozumieją słów: „Bóg, Honor i Ojczyzna”. – Kim zatem są dzisiejsi członkowie Światowego Związku Żołnierzy AK? MIROSŁAW WIDLICKI: – W ostatnich latach rzeczywiście coraz trudniej to określić. I takie pytania zadają nam członkowie terenowych kół AK. Sprawa była oczywista w latach 90. ubiegłego wieku, gdy żyło jeszcze wielu dowódców AK, gdy wszyscy dobrze się znali i na ogół znali swoją przeszłość. Po 2000 r. szeregi poszerzały się o wolontariuszy – takich jak ja – niekombatantów, ale przybywało też członków kombatantów, których nie miał kto weryfikować i którzy następnie trafiali do władz różnych szczebli, również do Zarządu Głównego. – Czy częste są dziś życiorysy AK-owskie niedostatecznie uwierzytelnione? M. W.: – To przykre, ale krążą takie opinie, a te przypadki, nawet jeśli nie są zbyt częste, to i tak podważają wiarygodność całego związku. Poza tym w ostatnich latach, w czasach docierającej do nas liberalizacji, można zaobserwować odchodzenie związku od swoich ideałów. Gdy pan prezes Muszyński napisał piękną „Preambułę” do naszego statutu (aby przeciwstawić się tej liberalizacji), wywołało to protesty, Zarząd Główny przegłosował odrzucenie „Preambuły”. – Dlaczego? M. W.: – Dlatego, że była zbyt „bogoojczyźniana”, a teraz to nie na czasie. Dwadzieścia lat temu taka reakcja byłaby nie do pomyślenia. Bardzo więc stępiła się ta szczególna czujność, nawet w ludziach powołujących się na etos AK, a niedługo już nie będzie tych, którzy dziś starają się tę czujność budzić... – Światowy Związek Żołnierzy AK stara się jednak przekazać swą wartę następnemu pokoleniu, poprzez tzw. członków nadzwyczajnych... M.W.: – Ludzie młodsi, niekombatanci, jeśli deklarują przywiązanie do wartości i etosu Armii Krajowej i chcą czynnie i całkowicie bezinteresownie pracować w związku, by zaszczepić ten etos szczególnie w młodym pokoleniu, otrzymują status członka nadzwyczajnego – bez praw wyborczych. Po roku działalności i pozytywnej opinii prezes okręgu ma prawo nadać im status członka zwyczajnego – z prawami wyborczymi, lecz oczywiście bez uprawnień kombatanckich. Taki właśnie status ja posiadam. Mimo że jestem z młodszego pokolenia, to podobnie jak pan prezes Muszyński ubolewam nad odchodzeniem (mam nadzieję, że to wyjątki) od Boga, ale i z honorem jest różnie. E. M.: – Niedawno byłem bardzo zdumiony tym, że kilka osób przyjęło medale zasługi od... prezydenta Niemiec. Choć tego nie nagłaśniano. M. W.: – Prezydent Niemiec wręczył te odznaczenia powstańcom warszawskim, odpowiednio dobranym członkom naszego związku. Naszym zdaniem, przyjmowanie ich było co najmniej dwuznaczne moralnie i mogło budzić niesmak. E. M.: – Ja z zasady odmawiałem przyjmowania odznaczeń. Przyjąłem tylko Krzyż Armii Krajowej i Krzyż Partyzancki. – Kiedy, Panów zdaniem, zaczęły się te „budzące niesmak” zmiany? E. M.: – Moim zdaniem, widać je wyraźnie od czasu, gdy w Polsce zaczęli rządzić liberałowie, czyli Platforma Obywatelska. Wcześniej nikt w naszym środowisku nie ośmielał się kwestionować wartości, z których wyrasta etos AK. Nagle okazało się, że wszystko można wyśmiać, nawet splugawić, a w najlepszym razie przemilczeć. M. W.: – Dwa lata temu pewna szkoła przyjęła imię jednego z naszych bohaterów lotników i... na jej sztandarze zabrakło słowa „Bóg”, jest tylko „Honor i Ojczyzna”. Komuś przyszło do głowy, żeby tak ocenzurować sztandar. – Pytaliście, dlaczego tak się stało? E. M.: – Nie miał kto zadać tego pytania, bo na uroczystość nawet nas nie zaproszono. Może dlatego, że byśmy tam tylko przeszkadzali jako strażnicy „przestarzałych wartości”. M. W.: – Po prostu atmosfera poprawności politycznej trafiła pod strzechy. Decyzję w tej konkretnie sprawie najprawdopodobniej podjęli sami nauczyciele tej szkoły, może rodzice, a w najmniejszym stopniu młodzież. – Kłopoty z wypełnianiem misji ŚZŻAK nie polegają więc dziś tylko na tym, że odchodzą już ci, którzy swym życiem zaświadczali, czym jest hasło: „Bóg, Honor i Ojczyzna”... M. W.: – Faktem jest, że jeszcze kilkanaście lat temu, kiedy wśród nas była większa liczba dowódców o niekwestionowanym autorytecie, łatwiej było wypełniać tę patriotyczną misję w obronie najważniejszych polskich wartości. E. M.: – Istotnie, od kilkunastu lat nie tylko na tym polegają nasze kłopoty. Wystarczy tu przypomnieć perturbacje z zakładaniem Fundacji Polskiego Państwa Podziemnego, która miała być materialną bazą dla działalności ŚZŻAK. Kiedy zaczynaliśmy powoływać fundację w roku 1998, było jeszcze całkiem uczciwie... – Co to znaczy? E. M.: – Założycielami fundacji mieli być pospołu Światowy Związek Żołnierzy AK i warszawski Urząd Wojewódzki. W końcu jednak jedynym fundatorem został nasz związek. Tak się złożyło, że wybrano mnie na pierwszego prezesa fundacji. To było w czasie, kiedy kończyły się rządy Jerzego Buzka, a AWS tracił poczucie bycia partią uczciwą. Przygotowałem wtedy projekt statutu, potem kolejne, których z jakiegoś powodu długo nie chciano zaakceptować w Krajowym Rejestrze Sądowym. W końcu, po pokonaniu licznych kłód pod nogami, we wrześniu 1999 r. statut został zarejestrowany. Fundacja mogła więc wreszcie przyjąć darowiznę – czyli przejąć budynek PAST-y. Ale to nie koniec kłopotów. Prawdziwa walka dopiero się zaczęła. – Zaczęła się nowa walka o PAST-ę? E. M.: – Tak, i to równie zacięta jak ta w 1944 r. Od początku było jasne, że ktoś za wszelką cenę chce nam uniemożliwić przejęcie PAST-y, czyli jej nieodpłatne scedowanie przez Skarb Państwa na rzecz naszej fundacji. Państwo musiało wypłacić sowite odszkodowanie firmie do tej pory administrującej tym budynkiem tylko w zamian za to, że nie będzie ona pretendowała do tytułu własności. O ile pamiętam, było to 960 tys. zł – ostatnie pieniądze, które miał do dyspozycji premier Buzek przed podaniem się do dymisji. M. W.: – Gdyby nie to odszkodowanie, sprawa przez lata toczyłaby się w sądach, a z darowizny na rzecz naszego związku nic by nie wyszło. I tamta firma nadal by sobie pasożytowała na budynku PAST-y, podobnie jak czyniło to w innych miejscach wiele pokomunistycznych firm. – Można powiedzieć, że to pan prezes Muszyński ponownie odbił PAST-ę? M. W.: – Jak najbardziej, choć dzisiaj wielu się do tego przyznaje... E. M.: – ...a nie mają nawet bladego pojęcia, jak ostro wtedy było. Po zarejestrowaniu statutu zaczęła się wojna podjazdowa – i to na wielu frontach – mająca nam uniemożliwić przejęcie PAST-y. W urzędzie wojewódzkim zadziałał ktoś wpływowy; urzędnicy zaczęli mnożyć trudności, zwłaszcza wicedyrektor wydziału gospodarki ziemią i geodezji, który aby rzecz maksymalnie utrudnić, przygotował specjalne plany geodezyjne wręcz uniemożliwiające przekazanie nam działki, na której stoi budynek PAST-y. M. W.: – Działkę podzielono na dwie części – umyślnie w taki sposób, że część budynku PAST-y z windą wydzielono i przypisano do działki sąsiedniej! Chciano tak skomplikować sytuację prawną, by uniemożliwić, a co najmniej na bardzo długo odwlec przekazanie budynku Związkowi AK. To wszystko by się powiodło – bo ten chytry zabieg utrzymywano w ścisłej tajemnicy – gdyby nie to, że jedna z wysokich urzędniczek uczciwie ostrzegła pana prezesa Muszyńskiego, że coś takiego się kroi. E. M.: – To prawda. Nikomu o tym nie mówiłem, ale wtedy zacząłem osobiście atakować wojewodę. Umowę przekazania darowizny, oczywiście, przedłożyłem wcześniej radcom prawnym w Ministerstwie Skarbu Państwa. Nikt tam nie miał żadnych zastrzeżeń. Pojawiły się one potem nagle – zaczęto domagać się od nas kolejnych bezsensownych dokumentów. Do końca nie byliśmy pewni, czy podpisanie umowy w ogóle kiedykolwiek nastąpi, gdyż targi były niezwykle ostre. Strona przeciwna – na dobrą sprawę nie wiadomo kogo reprezentująca, nieżyczliwa – do końca miała chyba nadzieję, że do tego podpisania, mimo wcześniejszych uzgodnień, jednak nie dojdzie. Pomogły wspierające nas działania dyrektor Wydziału Skarbu Państwa i Przekształceń Własnościowych Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego Bożeny Grad, a szczególnie szefa Kancelarii Premiera Buzka ministra Mirosława Koźlakiewicza; przyszło polecenie od premiera, aby pan wojewoda podpisał dokument. To było 10 listopada 1999 r. – Miał Pan wówczas wielką satysfakcję, poczucie zwycięstwa? E. M.: – Tak, ale to poczucie trwało krótko, ponieważ już następnego dnia nie dostąpiłem zaszczytu uroczystego przejęcia budynku z rąk premiera Buzka... PAST-ę przejmował ówczesny prezes Światowego Związku Żołnierzy AK płk Stanisław Karolkiewicz, sam. Mnie zignorowano... Mimo że przecież byłem prezesem zarządu fundacji, adresatem całej korespondencji w tej sprawie, mimo że – powiem nieskromnie – przez wiele miesięcy sam walczyłem o PAST-ę. – Cóż, taki zawsze był w Polsce los prawdziwych, najbardziej zasłużonych AK-owców, Panie Prezesie. E. M.: – Pozostała mi tylko satysfakcja, że się udało, bo sam najlepiej wiem, że mogło się nie udać. – Ale zasłużył Pan chyba na wdzięczność AK-owskiego środowiska? E. M.: – No właśnie, najsmutniejsze jest, że tego nie jestem pewien... M. W.: – Obydwaj z Prezesem jesteśmy w komisji statutowej związku i tak się składa, że wszystkie nasze najważniejsze poprawki do statutu zostały w głosowaniu odrzucone, m.in. wprowadzenie do statutu „Preambuły” i przywrócenie może nie Rady Naczelnej, ale Rady Starszych (złożonej z kilku powszechnie szanowanych kombatantów), która dbałaby o kręgosłup moralny związku i zabierałaby głos w sprawach ważnych dla Polski, którego dziś brakuje. E. M.: – A ja mimo wszystko nie tracę nadziei, że w Światowym Związku Żołnierzy Armii Krajowej zajdzie jakaś dobra zmiana. * * *
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV - wybranek Ducha św. na nasze czasy

2025-05-09 12:07

[ TEMATY ]

Leon XIII

Prof. Grzegorz Górski

nowy papież

Papież Leon XIV

Vatican Media

Program każdego papieża, zawiera się w decydującej mierze w przybranym przez Niego imieniu. Tam trzeba szukać zarówno owego powiewu Ducha św., który kierował sercami i umysłami głosujących, jak również wskazań co do tego, co określa nadchodzący pontyfikat.

Nie ma żadnych wątpliwości, że kard. Prevost odwołuje się do ostatniego, wielkiego papieża o tym imieniu - Leona XIII. Był on sternikiem Kościoła przez 25 lat w okresie, w którym skala wyzwań dla katolików była być może nawet większa niż obecnie. Jeśli ktoś ma wątpliwości, niech poczyta jakie tajfuny uderzały w Kościół w owym okresie w każdym miejscu na świecie. Ot choćby, jaką sytuację miał Kościół we Włoszech, które poddane były ówcześnie histerycznej masońskiej obsesji.
CZYTAJ DALEJ

To Duch Święty prowadzi w Kościele

2025-05-10 08:13

Magdalena Lewandowska

Abp Józef Kupny udzielił także młodzieży sakramentu bierzmowania.

Abp Józef Kupny udzielił także młodzieży sakramentu bierzmowania.

– W czwartek mogliśmy zobaczyć działanie Ducha Świętego, kiedy został wybrany papież Leon XIV – mówił podczas uroczystości odpustowych w parafii św. Stanisława, Doroty i Wacława abp Józef Kupny.

Abp Józef Kupny przewodniczył uroczystościom odpustowym we wrocławskiej parafii św. Stanisława, Doroty i Wacława, udzielił także młodzieży sakramentu bierzmowania. W homilii przypominał, jak zesłanie Ducha Świętego zmieniło apostołów w wieczerniku. – W czwartek mogliśmy zobaczyć działanie Ducha Świętego, kiedy został wybrany papież Leon XIV. Miałem okazję poznać go wcześniej w grudniu ubiegłego roku podczas wizyty w Watykanie – wspaniały człowiek, bardzo życzliwy, otwarty, słuchający. Ale najważniejsze jest to, że Duch Święty przygotował go do pełnienia tej posługi – mówił do młodych i wiernych zgromadzonych na uroczystości metropolita wrocławski.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję