Reklama

Kultura

Globalny fenomen kontra internetowe wojenki

Gdy oglądam serial "The Chosen", nie pytam, czy jego twórcy są katolikami, ale czy Ewangelia została potraktowana z szacunkiem.

Niedziela Ogólnopolska 5/2023, str. 52-53

[ TEMATY ]

serial

thechosen.pl

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jest ponadto wiele innych rzeczy, których Jezus dokonał, a które, gdyby je szczegółowo opisać, to sądzę, że cały świat nie pomieściłby ksiąg, jakie trzeba by napisać” (J 21, 25). To przepiękne, pełne zachwytu zdanie z 21. rozdziału Ewangelii według św. Jana stało się – jak sądzę – bezpośrednim źródłem inspiracji dla twórców amerykańskiego serialu "The Chosen", którego trzeci sezon można już oglądać w dedykowanej mu aplikacji, a pierwszy sezon w okresie bożonarodzeniowym pokazała Telewizja Polska (dostępny na: vod.tvp.pl).

Filmy biblijne to duże wyzwanie

Seria zaplanowana na siedem sezonów jest już na obecnym etapie globalnym fenomenem. Powstaje bowiem za pieniądze zebrane w ramach tzw. fundraisingu, co oznacza, że widzowie z góry przekazują twórcom wpłaty, jakby kupowali bilet na nieistniejący jeszcze film, okazując w ten sposób zaufanie i dokładając się do dzieła, które będzie dostępne po wyprodukowaniu za darmo. Przy tej okazji można podziwiać siłę amerykańskiego wolnego rynku, ale także siłę chrześcijan z całego świata, którzy finansują mikrowpłatami to dzieło nowej ewangelizacji. Serial przewidziany był pierwotnie jedynie do aplikacji, co – wobec spektakularnego sukcesu – rodzi pewne problemy, gdyż żadna z telewizji (tzw. linearna, a więc klasyczna) nie jest w stanie emitować w normalnych pasmach ramówkowych odcinków o różnej długości. Twórcy – jak się domyślam – nie przewidzieli, że ich dzieło przeniesie się z internetu do „starych mediów”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

historia filmu i telewizji zna – jak sądzę – setki przykładów ekranizacji Starego i Nowego Testamentu. Od klasycznego hollywoodzkiego „kina sandałowego”, przez głębokie dzieła kina mistrzów, aż do ideologicznych reinterpretacji i zupełnie przeciętnych – by nie powiedzieć naiwnych – telewizyjnych christian movies na motywach biblijnych. Dzieła te zawsze stanowią teologiczne wyzwanie. Po pierwsze dlatego, że przecież święta historia zostaje w takich przypadkach zawsze „przetworzona”, „przetrawiona” przez wrażliwość, wiarę, punkt widzenia i artystyczne ambicje konkretnego twórcy. To oznacza, że – podobnie jak w każdej innej ekranizacji literatury – sceny i postaci dotychczas pozostawione wyobraźni czytelnika nagle nabierają konkretnych kształtów. Autor filmu podaje nam tekst, stosując własne akcenty, wybiera do konkretnych ról tych, a nie innych aktorów, interpretuje całe rozdziały zgodnie ze swoją perspektywą. Widz – a w każdym razie dojrzały widz – który decyduje się obejrzeć ekranizację swojej ukochanej książki (np. Świętej Księgi), godzi się na to i nie powinien mieć pretensji do filmowego twórcy, jeśli dzieło ekranowe rozmija się z jego dotychczasowymi wyobrażeniami. Artysta ma pełne prawo do suwerennych wyborów, a Ewangelia nie ma kanonicznej wersji wizualnej. U jednego reżysera Matka Boża do końca będzie młodą dziewczyną (to inspiracja Pietą Michała Anioła), a u innego dojrzałą kobietą, na której twarzy wyryło się całe życiowe doświadczenie (to casus The Chosen). Zmorą teologów i badaczy sztuki chrześcijańskiej jest fakt, że w niektórych krajach (np. w Ameryce Południowej) bardzo rozpowszechnione są zdjęcia aktorów grających rolę Jezusa w filmowych ekranizacjach. Zdjęcia te niejednokrotnie zastąpiły na fali popularności filmu inne święte obrazy i doznają w wielu domach czci. To zaadaptowanie filmowego wizerunku Jezusa posunięte do granic absurdu, instynkt wiary i zwykła wizualna wrażliwość podpowiadają nam bowiem, że modlitwa przed obrazem Zbawiciela to coś zupełnie innego niż modlitwa przed zdjęciem aktora grającego rolę Jezusa.

Reklama

Ideałem – zgodność twórcy i dzieła

Przy tej okazji warto przez chwilę zastanowić się nad problemem oddzielenia artysty od jego dzieła. Historia sztuki chrześcijańskiej zna bardzo wiele przykładów artystów świętych i pobożnych, którzy tworzyli jednak dzieła przeciętne albo słabe, oraz artystów pełnych wątpliwości w wierze, czasem także żyjących nagannie, niemoralnie, którzy jednak pozostawili po sobie arcydzieła. Buonarroti, Caravaggio, Mozart – to zapewne przykłady sztandarowe. Idealna jest, oczywiście, sytuacja, w której następuje zgodność twórcy i dzieła, tzn. coś wybitnego rodzi się z głębokiej wiary i pięknego życiorysu. Trudno byłoby jednak oceniać dzieło sztuki na podstawie biografii jego twórcy. Tym tropem poszli zapewne twórcy watykańskiej listy szczególnie wartościowych filmów, która powstała za pontyfikatu Jana Pawła II z okazji 100-lecia kina (1995). Znajdziemy na niej – w części zatytułowanej Filmy o szczególnych walorach religijnych – nie tylko Ewangelię według świętego Mateusza w reżyserii Pier Paolo Pasoliniego, komunisty i zdeklarowanego homoseksualisty, ale także film pt. Nazarin w reżyserii Luisa Bunuela, surrealisty i zajadłego antyklerykała. Na tej samej watykańskiej liście, w części poświęconej filmom o szczególnej wartości moralnej, znajdziemy ekranową biografię Gandhiego i dwa filmy Ingmara Bergmana, niewierzącego protestanta.

Reklama

W świetle tych faktów tak bardzo dziwią zajadłe wojenki internetowych tropicieli, którzy oskarżają autorów The Chosen o przynależność do Kościołów reformowanych, a nawet do sekty mormonów. Nie żądam od autorów ekranizacji Ewangelii ani świadectwa moralności, ani przynależności do Kościoła katolickiego. Wystarczają mi zupełnie ich deklaracje wielkiej czci dla świętego tekstu, ich fascynacja żywym Jezusem, ich pragnienie współtworzenia serialu we współpracy z przedstawicielami wszystkich chrześcijańskich tradycji, ich troska o odnalezienie w relacjach ewangelistów życiowej prawdy i odpowiedzi na dylematy współczesności. Gdy oglądan serial The Chosen, nie pytam, czy aktor grający Jezusa jest katolikiem (pocieszam: jest!), czy reżyser (a może jeszcze oświetleniowiec, montażysta i kostiumograf) żyją zgodnie z moralnością chrześcijańską. To nie moja sprawa. Pytam: czy Ewangelia została potraktowana z maksymalnym szacunkiem? Czy wizerunki Zbawiciela i jego uczniów nie zostały zniekształcone? Czy przesłanie Dobrej Nowiny dotarło do wielomilionowej rzeszy widzów w sposób zrozumiały i przystępny?

Reklama

The Chosen dobrze oddaje przesłanie Ewangelii

Odpowiedzi na wszystkie te pytania są, według mnie, twierdzące. Ksiądz profesor Wojciech Węgrzyniak, biblista z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, pisze: „Polecam ten film z czystym sercem i radością” i dodaje, że odcinki, które powstały dotychczas, są bardzo wierne Ewangelii. Z kolei s. Judyta Pudełko z Akademii Katolickiej w Warszawie pisze: „Kiedy śledzę serial okiem biblisty, muszę przyznać, że nawet sceny wymyślone bardzo pasują do całości, są z nią zgodne i bardzo inteligentnie połączone z wydarzeniami ewangelicznymi. Z czystym sumieniem polecam”. Ksiądz profesor Marek Lis, filmoznawca i teolog z Uniwersytetu Opolskiego, podkreśla, że „serial jest z natury apokryficzny, rzuca światło na to, co w tle wydarzeń ewangelicznych dopowiada kontekst. Serial unowocześnia postaci ewangeliczne, ale pozostaje wierny przesłaniu Jezusa”. Tyle powinno wystarczyć internetowym hejterom oskarżającym The Chosen o heretyckość. Wiem jednak, że nie chodzi im o fakty, a o bardzo subiektywne emocje. Produkcja była konsultowana z teologami protestanckimi, katolickimi i żydowskimi, dzięki czemu dobrze – w mojej opinii – oddaje (jak dotąd) przesłanie Ewangelii.

Czy jest to dzieło wybitne, niosące wielką teologiczną treść? Nie, to po prostu bardzo sprawnie zrealizowany serial. A jednak głęboko wzrusza mnie w nim piękna relacja Matki z Synem. Plecak Pana Jezusa i jego rozbrajające poczucie humoru. Gwałtowny charakter i podatkowe problemy Piotra. Wyraźna obecność kobiet idących za Mistrzem. Spektrum autyzmu apostoła Mateusza. Zgoda Jakuba Młodszego, by mimo kalectwa, a może właśnie dzięki niemu, głosić Ewangelię. Dojrzałość i mądra miłość Maryi. Trema Jezusa przed Kazaniem na Górze. Szczegóły, emocje, tło psychologiczne bohaterów i relacje między nimi. „Głosić Ewangelię wszystkim, wszędzie i na wszelkie sposoby” – oto, co widzę, słyszę i czuję, odpalając kolejny odcinek tej fascynującej serii.

Autor jest teologiem, filmoznawcą, dziennikarzem, vlogerem, wykładowcą na Wydziale Nauk Społecznych UPJPII i kierownikiem Redakcji Audycji Katolickich TVP.

2023-01-23 17:34

Ocena: +1 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Siedlce: „Ojciec Mateusz” rozwiąże zagadkę w Muzeum Diecezjalnym

[ TEMATY ]

serial

TVP

W Siedlcach trwają zdjęcia do finałowego odcinka 11. sezonu serialu „Ojciec Mateusz”. To jedna z form upamiętnienia 200-lecia istnienia diecezji siedleckiej i promocja Muzeum Diecezjalnego, w którym znajduje się jedyny w Polsce obraz El Greco i wokół którego będzie toczyć się akcja serialowych przygód proboszcza z Sandomierza.

W finałowym odcinku 11. serii przygód „Ojca Mateusza”, tytułowy bohater, ks. Mateusz Żmigrodzki, w którego rolę wciela się Artur Żmijewski zawita do Siedlec. Rozwiąże tam zagadkę związaną z Muzeum Diecezjalnym, gdzie znajduje się jedyny w Polsce obraz El Greko, pt. „Ekstaza świętego Franciszka”.

CZYTAJ DALEJ

Niebo – misja na co dzień!

2024-05-07 08:46

Niedziela Ogólnopolska 19/2024, str. 22

[ TEMATY ]

homilia

Karol Porwich/Niedziela

Zmartwychwstały Pan dał swoim uczniom wystarczająco wiele dowodów na to, że żyje. A teraz, przed wstąpieniem do Ojca, przygotowuje ich do nowego etapu w dziejach zbawienia ludzkiej rodziny. Rozstający się z Apostołami Pan objawia im swoje (i Ojca) dalekosiężne plany. Oto dość zwyczajni ludzie – uczniowie Jezusa, chrześcijanie – mają maksymalnie zaangażować się w rozwój królestwa Bożego na ziemi. Wnet ruszą w świat z Dobrą Nowiną. Pamiętają też, że mają się modlić, wiedzą, jak to czynić i o co prosić Ojca: „Przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi”. Podczas licznych spotkań ze Zmartwychwstałym uczniowie zostali obdarowani tchnieniem Ducha Pocieszyciela. Ale będzie Go „więcej”. Jezus uroczyście obiecał, że wydarzy się cud zstąpienia Ducha Świętego, który obdarzy uczniów mocą i licznymi nadprzyrodzonymi darami. Tak wyposażeni będą zdolni nieść Ewangelię „aż po krańce ziemi”. Dobra Nowina o zbawieniu powinna być zaniesiona do wszystkich ludzi. A tymczasem Jezus – po wydaniu misyjnego polecenia i złożeniu obietnicy – „uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu. Kiedy jeszcze wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach. I rzekli: «Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba»”. Osamotnieni uczniowie, a po nich kolejne pokolenia wierzących mają się przystosować do nowego rodzaju obecności Zbawiciela. Już się boleśnie przekonali, że nie potrafią zatrzymać Go przy sobie. Teraz mają codziennie pielęgnować i doskonalić sztukę słuchania słowa Bożego, by odradzała się i rosła ich ufna wiara w Jezusa obecnego pośród nich – obecnego i udzielającego się szczególniej w eucharystycznej Ofierze i Uczcie.

CZYTAJ DALEJ

Sędzia zdradził Polskę dla rosyjskiego miru

2024-05-12 13:04

[ TEMATY ]

komentarz

Adobe Stock

Ucieczka w kierunku Moskwy sędziego Tomasza Szmydta jest najbardziej widowiskową zdradą narodową w całej historii III RP. Sytuacja jest po wielokroć bardziej niebezpieczna niż agenturalne historie z lat 90., bo niestety żyjemy w czasach, gdy Rosja znów toczy swoje neoimperialne wojny, które są realnym zagrożeniem dla naszej państwowości.

Sędzia Tomasz Szmydt po ucieczce na Białoruś stał się gwiazdą zarówno białoruskich jak i rosyjskich mediów. Jest przedstawicielem "polskiej opozycji", która z "racjonalnych" powodów popiera politykę Moskwy oraz Mińska i jednocześnie sprzeciwia się wspieraniu walczącej Ukrainy. Mówi, że w Polsce są silne wpływy białoruskie i rosyjskie, bo ludzie chcą żyć w słowiańskiej przyjaźni. Chwali Łukaszenkę i Putina, a władze w Kijowie nazywa totalitarnymi. Jakby zupełnie nie dostrzegał faktu, kto w tej wojnie jest zbrodniczym agresorem, a więc kto jest katem, a kto broniącą się ofiarą.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję