Reklama
Ks. Marcin Gołębiewski: Obchodzimy uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego. Do tego wydarzenia nawiązuje zawołanie ks. biskupa: Surrexit Dominus Vere (łac. Zmartwychwstał Pan Prawdziwie). Jak ważna jest ta prawda naszej wiary?
Bp Tadeusz Pikus: – Jako kleryk słuchałem wypowiedzi ks. Tadeusza Fedorowicza. On zadał wtedy pytanie, z którym borykał się przez wiele lat: Po co Jezus Chrystus przyszedł na ziemię? Dlaczego przyszedł – mówi – wiedziałem, ponieważ Bóg tak umiłował świat, że Syna Swego Jednorodzonego dał. Po co jednak Go dał? Czytałem – mówił dalej ks. Fedorowicz – codziennie Pismo Święte, ale nie znalazłem na to pytanie odpowiedzi. Co robił Jezus podczas pobytu na ziemi? Niektórych uzdrowił, wskrzesił, nakarmił. Walczył z hipokryzją. Jednych błogosławił, pochwalił, innych zganił. Odszedł, a wszystko to jednak pozostało. Zostali głodni, chorzy, umierający, hipokryci i tacy, których należałoby pochwalić. Pewnego razu czytając Pismo Święte, otworzyły mi się oczy, bo to sam Chrystus daje odpowiedź na pytanie, po co przyszedł. Tuż przed swoją śmiercią, w rozmowie z Piłatem, daje odpowiedź: Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo Prawdzie. Co to znaczy: dać świadectwo prawdzie? Czy to ma znaczenie dla człowieka? Niektórzy ludzie w dzisiejszych czasach myślą, że Jezus przychodzi po to, aby przemienić ziemię w niebo. Natomiast Chrystus przyszedł po to, aby sprowadzić niebo na ziemię.
Czasami odwołuję się do Księgi Koheleta. Mędrzec ten obserwując świat dochodzi do wniosku, że wszystko przemija, jest marnością. Jak zauważa, jest czas rodzenia i czas umierania. Na tym kończy się jego refleksja. Po kilku wiekach rodzi się w Betlejem Jezus Chrystus. Przyjmuje czas narodzin i czas umierania. Wprowadza jednak czas zmartwychwstania. Tym właśnie charakteryzują się te święta, że Jezus Chrystus wprowadza nowy czas dla człowieka. Dzięki Jego Zmartwychwstaniu los ludzki nie kończy się na śmierci, ponieważ Chrystus pokonał śmierć.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Pomimo tego boimy się czasem pójść za Chrystusem.
– Ponieważ często znamy Go tylko z opowieści, a nie znamy Go osobiście. Psalm 23 zawiera takie zdanie: Pan Jest moim Pasterzem. My możemy znać psalm o pasterzu, ale nie znać pasterza. To są dwie różne rzeczy. Chodzi zatem o to, abyśmy na tym świecie poznali Jezusa, nie tylko rozumem, ale przyjęli sercem i wolą. Czas Triduum Paschalnego sprzyja temu, aby Chrystusa na nowo przyjąć i pokochać. Oglądałem kiedyś ciekawą Drogę Krzyżową w jednym z eremów w Polsce. Artysta z wielkich pni wyrzeźbił poszczególne stacje. Nie wiem czy tak chciał, czy uczynił to nieświadomie, ale tworząc piątą stację, gdzie Szymon z Cyreny został przymuszony, aby pomóc Jezusowi dźwigać Krzyż, przedstawia to w następujący sposób: Jezus Chrystus dźwiga nie tylko swój krzyż, ale także dźwiga na barkach Szymona. To jest wymowny obraz, ponieważ często wydaje się nam, że zostajemy sami na drodze krzyżowej. Tymczasem winniśmy pamiętać, że to On – Jezus jest z nami cały czas, dźwigając nas i nasz krzyż. Święta pomagają odkryć tę prawdę. To, co Jezus mówi do apostołów, mówi także do nas: A oto ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata.
Znamy powiedzenie: święta, święta i po świętach. Co zrobić, aby nie zatracić świątecznej radości?
– Chodzi o to, abyśmy prawdę o zmartwychwstaniu Chrystusa przyjęli do swojego życia i serca. To przekonanie może emanować w sposób spokojny. Boję się swoistych spektakli. Natomiast spojrzenie wewnątrz siebie i otwarcie się na tę prawdę, abyśmy nie traktowali Chrystusa jako Tego, który jest pomocą jedynie w życiu doczesnym. Mamy oczekiwania, że Chrystus wszystko tu przemieni, że przemieni ziemię w niebo. Tymczasem nasza ojczyzna jest w Niebie. Tutaj rozpoczynamy nasze pielgrzymowanie z Chrystusem, przez ziemskie życie, aby wejść do Królestwa Niebieskiego.
Reklama
Co zmieniło się w myśleniu człowieka, że pomimo pragnienia życia wiecznego, zaczął odrzucać propozycję Chrystusa?
– Warto przypomnieć, że po ludzku Chrystus przegrał już za swojego życia. Wszyscy odwrócili się od Niego, poza nielicznymi wyjątkami. To odrzucenie dokonywało się i dokonuje się dalszym ciągu. Wprawdzie są wśród nas jeszcze tacy, którzy przeżywają tzw. humanizm teocentryczny, gdzie w centrum ich życia jest Bóg. Dzisiaj w kulturze europejskiej wielu przyjmuje tzw. humanizm antropocentryczny, w centrum którego znajduje się nie Bóg, lecz człowiek. W tym przejawia się pokusa budowania w życiu ziemskim czegoś na wzór biblijnej wieży Babel. Aktualnie uwagę wielu frapuje problematyka ekologiczna z podkreśleniem szkodliwej działalności człowieka, którą można określić mianem ekocentryzmu. Nie da się ukryć tendencji zmierzającej do technocentryzmu. Wszystko to może być bardzo ważne i pomocne, lecz należy pamiętać, że Jezus Chrystus, Syn Boży, śmierć zwyciężył, i każdy kto w Niego wierzy, choćby i umarł żyć będzie.
8 maja ks. biskup będzie świętował 25-lecie sakry biskupiej. Jak Ekscelencja podsumowałby ten czas?
– Mówiąc o sobie, to jestem wciąż zaskoczony tą nominacją, wyborem, który przyjąłem. W dniu konsekracji skierowałem parę słów do zebranych. Porównałem wówczas sobie do tej przypowieści Jezusa Chrystusa o dwóch synach. Do jednego z nich ojciec powiedział: idź pracuj w winnicy, a ten opowiedział, że chętnie pójdzie, lecz nie poszedł. Drugi powiedział, że nie pójdzie, ale potem namyślił się i poszedł. Cechuje mnie właśnie ta druga postawa.
Nominacja przypadła na czas ożywionego życia kościelnego, ponieważ był to rok 1999. Kościół cieszył się w Polsce ogromną estymą i wiarygodnością. Był wciąż kojarzony z tą siłą, która przyczyniła się do odzyskania wolności zewnętrznej Polaków. Dzisiaj, w dobie hiperliberalizmu, dla wielu osób w Polsce, Kościół jawi się jako instytucja, która odbiera wolność wewnętrzną.
Własnych wielkich sukcesów duszpasterskich nie dostrzegam zbyt wiele. Nie jestem wyrywny, ani przebojowy. Jednak staram się przynajmniej nigdy nie dzielić ludzi na lepszych i gorszych. Nie patrzę na poglądy, czy przekonania. Dla mnie ważny jest człowiek i jego los. Ta rzeczywistość wpisała się we mnie jako jedna z cech charakteru.
Reklama
Już miesiąc po przyjęciu sakry przyjechał ks. biskup do Drohiczyna na spotkanie ze św. Janem Pawłem II. Nie spodziewał się ks. biskup wówczas, że będzie pasterzował temu Kościołowi?
– Nie spodziewałem się. Będąc biskupem pomocniczym warszawskim odwiedzałem kilkukrotnie Drohiczyn. Było to z okazji prowadzonego dialogu bilateralnego w zespole katolicko-prawosławnym. Byłem w Drohiczynie jako delegat kard. Józefa Glempa na inauguracji Telewizji Trwam. Jednak nie przypuszczałem, że będę ordynariuszem tej diecezji. Dziś Panu Bogu dziękuję za to posłanie i wyrażam wdzięczność mieszkańcom diecezji drohiczyńskiej oraz wszystkim, których spotkałem na drodze mego posługiwania.
Biskup prof. dr hab. Tadeusz Pikus urodził się 1 września 1949 r. w Zabielu. Po uzyskaniu świadectwa maturalnego w 1975 r. wstąpił do Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie. Święcenia diakońskie przyjął dnia 4 maja 1980 r., natomiast kapłańskie 7 czerwca 1981 r. w bazylice archikatedralnej św. Jana Chrzciciela. 24 kwietnia 1999 r. Ojciec Święty Jan Paweł II mianował go biskupem pomocniczym Archidiecezji Warszawskiej, przydzielając stolicę tytularną Lisinia. Święcenia biskupie przyjął 8 maja 1999 r. w Archikatedrze św. Jana Chrzciciela w Warszawie.
29 marca 2014 r. Ojciec Święty Franciszek mianował bp. Tadeusza Pikusa biskupem drohiczyńskim. Kanoniczne objecie diecezji miało miejsce 24 maja 2014 r., natomiast uroczysty ingres do katedry odbył się 25 maja 2014 r.
17 czerwca 2019 r. Nuncjatura Apostolska w Polsce poinformowała, że Ojciec Święty Franciszek przyjął prośbę bp. Tadeusza Pikusa o przejście na wcześniejszą emeryturę ze względów zdrowotnych.